27 września 2015

ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY CZWARTY


   We wtorek przeprowadzka do Lublina, do nowego miasta, z nowymi marzeniami, celami, pomysłami na życie. Tak wiele zmian i to wszystko w jednym tygodniu. ;)
   Zapragnęłam założyć kolejnego bloga o spełnianiu marzeń - nie będzie to opowiadanie, będzie to moja własna walka o to, co najważniejsze w życiu ♥
   Mam nadzieje, że Wam się spodoba, a w następnym tygodniu dodam link :*

   Długo myślałam nad tym, co robię, no i postanowiłam, że będę codziennie pisać chociaż jedną stronę opowiadania ( dzięki czemu rozdziały będą dwa razy dłuższe niż dotychczas i będą pojawiać się w nowe dni - info niebawem ). Do tego będę udzielać się na drugim blogu, uczyć się i poznawać wszystko co mnie czeka nowego na uczelni i na mieście. Nie wiem szczerze jak to pogodzę, jednak wierzę, że mi się uda.

   Trzymajcie za mnie kciuki ♥



**** **** **** **** ****


   Kiedy David wrócił z górą popcornu puścił mimo uszu pytania chłopaków i ich lekkie, a zarazem udawane oburzenie. Był szczęśliwy, że ma Jess przy sobie i nikt inny o tym nie wie. Zresztą przez cały film ukradkowo zerkał w jej stronę z podłogi, jak się cieszyła, smuciła lub skupiała się na ekscytujących momentach. Sprawiało mu to frajdę, że przez kilka niedługich chwil może poznać jej kilka obliczy. A film nie miał tak naprawdę żadnego znaczenia, liczyła się tylko dziewczyna.
   David był zaślepiony miłością do przyjaciółki, bo kiedy zdał sobie w tego wszystkiego sprawę podczas trasy, miał ochotę wysiąść z tego denerwującego autobusu i pobiec z powrotem do LA, aby tylko ją zobaczyć, wziąć w ramiona i wyznać wszystko. Jednak nie miał możliwości wcielenia własnego planu w życie i tym samym nie miał kontaktu z Jessicą, która nie wchodziła na laptopa i nie dawała znaku życia o sobie.
   Jednak teraz miał ją w zasięgu wzroku, niedaleko siebie i to było jego największe szczęście. Jej śmiech wywoływał w jego sercu uczucie radości i niepohamowanej miłości. Może w pewnym stopniu nie mógł nadal uwierzyć w to, co wydarzyło się dzisiejszego dnia. Ale było coś, co jednak go w tym utwierdzało i dawało małe poczucie przyzwyczajania się do tego.
   Nie planował zakochać się w przyjaciółce, jednak życie ma czasami dla nas inne plany i Dav był z nich bardzo zadowolony, bo wiedział, że to uczucie może przetrwać wiele, a zrozumiał to w chwili, kiedy Jess powiedziała o własnych uczuciach względem jego. Szkoda tylko, że nie umiał czytać jej w myślach, bo wtedy na pewno dowiedziałby się, co dziewczyna o tym wszystkim myśli i jaka jest cała prawda, która rządzi jej wnętrzem i nie dopuszcza do siebie pewnych uczuć, a wręcz je hamuje.
- Nie no świetny film – odparł Philip stając z podłogi, kiedy na ekranie pojawiły się napisy końcowe. – Ludzie mają racje, co do niego.
- Dokładnie, a najlepsza była ta cała akcja – dodała Jessica. – Uwielbiam takie filmy.
- Musimy częściej tutaj wpadać – dołączył do rozmowy Roberto.
- Ale dlaczego właśnie tutaj? Jest przecież jeszcze kilka domów oprócz tego – oburzył się Dav.
- Bo tutaj dzieją się najlepsze rzeczy i tutaj jest najfajniej – zaśmiał się Francis.
- Potwierdzam – uśmiechnęła się do bruneta Jess.
- OK., niech wam będzie – odpuścił chłopak. – Jednak nie myślcie, że będziecie często do mnie wpadać. Zabarykaduje drzwi – zaśmiał się.
- To my znajdziemy sposób, żeby je wywarzyć – odparł Philip i ruszył na korytarz.
- A ty gdzie? – zdziwiła się Victoria.
- Na werandę rozprostować kończyny – wykrzyknął stojąc w progu drzwi prowadzących na zewnątrz.
- To my do niego też dołączymy – odezwała się Amy i wraz z Robem wyszli z salonu.
- Ja też idę – wykrzyknęła Victoria i pobiegła za znajomymi, a zaraz za nią wyszli też Francis i Phil. Jessica i David zostali sami i przez chwilę mierzyli się spojrzeniami. Nikt z nich nie zaczynał rozmowy, tylko stali i nie mogli oderwać od siebie oczu.
   Pierwsza wzrok spuściła Jess i wskazała na korytarz, że ona chyba też pójdzie.
- Hej, co się dzieje? – złapał blondynkę za dłoń i spojrzał w jej oczy.
- Nic.
- Przecież widzę.
- Wszystko jest w porządku, jestem tylko trochę zmęczona, ale zaraz mi przejdzie – skłamała i spojrzała do góry na twarz chłopaka, który po chwili dotknął smukłymi palcami jej policzka.
- Może zawiozę cię do domu, albo możesz iść przespać się w moim pokoju – wyszeptał.
- Nie trzeba – pokręciła głową. – Wyjdę na świeże powietrze i szybko mi przejdzie.
- Jesteś pewna?
- Tak, jestem tego pewna – odparła i wyszła na werandę, gdzie zaraz przed nią pojawiła się Victoria trzymając coś w dłoni.
- Jessica, co to jest?! – zapytała podniesionym tonem, przez co blondynka automatycznie powędrowała wzrokiem ku dłoni przyjaciółki, gdzie tkwił magazyn, który rano kupiła, a na okładce było jej zdjęcie i chłopaków.
- To jest czasopismo – powiedziała niepewnie.
- Widzę, że to jest czasopismo, ale co ty robisz na środku okładki?
- Sama dokładnie nie wiem, o co w tym chodzi, nie czytałam – skłamała.
- A co ta gazeta robiła na trawniku?
- David kupił – odpowiedziała pośpiesznie nie myśląc nad sensem własnych słów.
- Co kupiłem? – zapytał chłopak pojawiając się za Jess, która podskoczyła ze strachu.
- Tą gazetę rano kupiłeś – pokazała na dłoń Victorii. – Zanim do ciebie przyszłam, chciałeś mi to pokazać przed treningiem, pamiętasz? – spojrzała na niego błagalnym spojrzeniem.
- A mówicie o tym. No kupiłem jak z rana byłem na zakupach, ale jeszcze nie zdążyłem przeczytać  – puścił oczko dziewczynie.
- Ty z rana na zakupach? – zaśmiał się Philip.
- Tak, trzeba chyba coś jeść – odpowiedział z grymasem niezadowolenia na twarzy.
- A dlaczego to czasopismo leżało na trawniku? – nie odpuszczała Victoria.
- Musiało mi wypaść i nie zauważyłem.
- Jak można nie zauważyć takiej kolorowej gazety na zielonym trawniku? – Vic była coraz bardziej zła.
- Vici odpuść już – stanęła przy niej Amy. – To tylko gazeta, która mu wypadła, co się tak wkurzasz?
- A widziałaś chociaż tytuł?! – wysyczała.
- Niee…
- To ci zacytuje: „ Jessica Braun: Czy pisarka wykorzystuje sławę chłopaków? ”. Cudowny nieprawdaż?
- Oj Vic to tylko kolejny artykuł, aby przyciągnąć czytelnika. Nie ma co się tym przejmować, jeśli im się nudzi niech robią sobie co chcą, mnie to nie interesuje – powiedziała Jessica opierając się o belkę. – To tylko stek bzdur, dziennikarski bełkot, na który nie należy zwracać uwagi, a tym bardziej go czytać.
- Zgadzam się z Jessicą – dodał David stając obok blondynki.
- Nie przejmuj się tym, jak szukają sensacji, niech szukają. Im jedynie chodzi, abym się ugięła, ale tego nie zrobię. Dlatego nie interesuje mnie, co tam napisali i ty też nie zawracaj sobie tym głowy.
- Nie skorzystam i sobie poczytam – powiedziała wkurzona i usiadła na jednym ze stopni schodów. Po chwili dosiadł się do niej Philip i Francis, a Jessica wraz z Davidem patrzyli na nich.
   Jessica w ogóle nie rozumiała o co chodzi przyjaciółce, dlaczego tak się oburzyła o jakiś głupi tytuł artykułu. Co prawda zdawała sobie sprawę, że sama wzięła to wszystko do siebie i że za bardzo się przejęła, jednak David jej pomógł i do tego rozmowa podczas biegu, wiele jej uświadomiła i udało jej się zrozumieć jak działają gazety szukające sensacji. Teraz postanowiła nie zwracać najmniejszej uwagi na Victorię, która jej nie słuchała.
- Dziękuje za to, że skłamałeś w sprawie tej gazety – spojrzała na Davida.
- Nie ma sprawy – uśmiechnął się do niej. – Tylko zaraz i tak znowu będzie się ciebie czepiać.
- To niech się czepia, mam to gdzieś – machnęła ręką i zwróciła wzrok na siedzących na huśtawce Roba i Amy. – Ale oni razem uroczo wyglądają.
- I są nierozłączni, od kiedy nasza trasa się skończyła. Nie opuszczają siebie na krok.
- Niedługo im przejdzie.
- No ja mam nadzieje – zaśmiał się brunet.
- Nie chcesz, żeby się ze sobą spotykali? – spojrzała na niego zaskoczona.
- Chce, Roberto jest wtedy pełen pomysłów i ten niespotykanej energii. Zawsze jest szczęśliwy, ale od kiedy jest z Amy to bije od niego ta niepohamowana radość, którą zaraża innych, jednak ma mniej czasu dla kumpli.
- Cudowne uroki miłości, znam to w małym stopniu, większość tylko z filmów i opowieści, ale własne doświadczenia prawie wcale się w to nie wliczają – podsumowała, nie odrywając wzroku od zakochanej pary.
- Serio? – spojrzał na nią wielkimi oczami, a ona jedynie przytaknęła. – Myślałam, że ty z Mattem to była para idealna, przynajmniej tak wywnioskowałem z twoich i Victorii opowieści.
- Nastoletnia miłość to nie to samo, co prawdziwa. Jest wiele różnic, ale także trochę podobieństw. Mój związek był wspaniały, nie powiem, ale to tylko do czasu, potem zaczęły się schody i czar prysł – posmutniała i utkwiła wzrok we własnych dłoniach.
- Przepraszam nie powinienem był zaczynać tego tematu.
- Nic się nie stało. Matt jest przeszłością, był super przyjacielem, super chłopakiem w liceum, ale życie nie opiera się tylko na przyjemnościach. Jest już przeszłością, do której nie ma co wracać. Teraz liczy się tu i teraz – spojrzała na brązowe oczy chłopaka i pragnęła go przytulić, jednak przyjaciele dookoła uniemożliwiali jej ten ruch.
- Cholera! – krzyknęła Victoria i cisnęła ze złości gazetą o chodnik. – Co za idioci!!!
- Mówiłam, żebyś nie czytała tych bzdur – skomentowała Jess.
- Bzdury?! – oburzyła się. – To są zakłamani idioci, którzy próbują wcisnąć czytelnikom kit i zniszczyć ci karierę pisarską. A do tego próbują pogrążyć chłopaków. Co za skurwiele – wysyczała i wstała.
- Pozwiemy ich – dołączył do niej Philip.
- Ale po co? – zapytała ze spokojem.
- Żeby odpowiedzieli za ten stek kłamstw pod twoim adresem – wytłumaczył Phil.
- Ale mnie to nie interesuje.
- Jak możesz podchodzić do tego z takim spokojem? – zdziwił się Francis patrząc na nią, ale na jego twarzy nie było widać oburzenia, w porównaniu z pozostałą dwójką, która zaczęła chodzić energicznie w tą i z powrotem.
- Bo wiem, że to kłamstwa i nawet nie chce mi się tego czytać, jeżeli zobaczę, że wzbudzi to sensacje napiszę na blogu, co myślę o kłamliwych dziennikarzach i już. Teraz natomiast wiem, że czekają na moją reakcje, czekają, żebym się spłaszczyła przed nimi i się z nimi skontaktowała. A mnie nie interesuje co sobie wymyślają, mam to w dalekim poważaniu.
- Może i masz racje – wzruszył ramionami Fran.
- Czyli że chcecie to olać? – spojrzała na nich wielkimi oczami Vic.
- Tak – uśmiechnęła się Jess i podeszła do przyjaciółki. – Ty też się tymi bzdetami nie przejmuj, poza tym, czy czytasz artykuły na swój temat?
- Niee – odpowiedziała z przeciągnięciem.
- No właśnie, to dlaczego tak się oburzasz, gdy o mnie piszą?
- Bo nie chce, żeby ktoś cię ranił i niszczył to, co tak długo budowałaś.
- Ale ten jeden artykuł nic nie zmieni. Nie martw się o mnie. Jestem szczęśliwa, bo mam was – najwspanialszych ludzi na świecie – odparła Jessica i spojrzała ukradkiem na Davida, szeroko się uśmiechając.
- Oj nie przesadzajmy – zaśmiał się Roberto. – Gdzie my najwspanialsi? My jesteśmy najcudowniejsi.
- Ok., niech będzie – uśmiechnęła się do chłopaka.
- A co powiecie, żeby pójść gdzieś wieczorem na jakąś imprezę? Rozerwać się dopóki macie wolne i wróciliście z trasy? – zaproponowała Amy.
-  Jestem za – powiedzieli wspólnie Dav i Jess, a po chwili zaczęli się śmiać.
- My też jesteśmy za – dodali pozostali.
- No to ustalone – klasnęła w ręce Am. – To widzimy się o 20 przed klubem „21 Stars”, ja załatwię wejściówki od kumpla.
- Czyli mamy czas na przygotowanie i potem rozerwanie się – w końcu uśmiechnęła się Victoria. – Zabiorę Nathana i cieszę się, że mamy razem wolne.
- No i świetnie, w końcu coś dobrego, a nie dołującego – zakończyła Jessica.
- To my się zbieramy – powiedział Roberto i ruszyli do samochodu wraz z Amy.
- Do zobaczenia – pożegnał się z nimi David.
- To my też jedziemy, Jess zbieraj się – spojrzała na nią Victoria. – Odwieźć was chłopaki?
- Przydałoby się – odparł Francis. – Nasz transport właśnie odjeżdża.
- No to OK. – uśmiechnęła się brunetka i ruszyła w stronę samochodu. – Chodźcie.
- Ja zostaje – powiedziała Jess i przygryzła dolną wargę.
- Co? – zdziwili się i wszyscy na nią popatrzyli.
- Powiedziałam, że ja zostaje – spojrzała na przyjaciółkę.
- Ale jak to? – nie ukrywała zaskoczenia Vici.
- Obiecałam Davidowi, że pomogę mu w ogrodzie – skłamała. – Jak skończmy to przyjadę taksówką, bo mi dużo czasu nie trzeba na zebranie się.
- W ogrodzie? – zdziwił się Philip.
- Przegrała zakład i musi dotrzymać obietnicy – zaśmiał się.
- Dlatego nigdy więcej się z tobą już nie założę – wystawiła mu język. – A wy jeździe i się nie martwcie.
- Dav nadal potrafi się ustawić – zaśmiał się Philip. – To miłej pracy i do zobaczenia wieczorem.
- Bye – Jessica pomachała odjeżdżającym znajomym, a kiedy samochód zniknął z zasięgu wzroku, odetchnęła z ulgą. – Dzięki – uśmiechnęła się do wyluzowanego Davida, który siedział na huśtawce.
- Za co? – popatrzył na nią szeroko się uśmiechając.
- Za to, że mnie nie wydałeś i skłamałeś dla mojego dobra parę razy.
- Nie ma sprawy, choć chyba coś mi się należy – wskazał na swój policzek.
- Nie wiem o co ci w ogóle chodzi – zaśmiała się i podeszła do chłopaka.
- Dobrze wiesz o co – puścił do niej oczko i wstał, tak że dzieliły ich tylko centymetry. Wtedy Jessica stanęła na palcach i złożyła delikatny pocałunek na ustach Davida i po chwili się odsunęła, aby móc na niego spojrzeć.
- Może być?
- Nie – pokręcił głową.
- Jednak musi ci wystarczyć – wystawiła mu język i rozsiadła się wygodnie na huśtawce.
- A tak w ogóle dlaczego zostałaś? – spojrzał na nią pytająco.
- Szczerze? – zapytała. – Nie chciało mi się wracać do domu i siedzieć tam znudzona. Do tego Vici zmusiłabym mnie do szykowania się na imprezę przez długi czas, a ja chyba wolę to zrobić sama w ekspresowym, godzinnym tempie.
- OK. – powiedział chłopak, a po chwili się zamyślił. – Tylko wiesz nie ładnie tak kłamać, no i nie wiem o jaki zakład chodziło, ale praca w moim ogrodzie to bardzo dobry pomysł. Dawno tam było coś robione, więc zapraszam – zaśmiał się i wskazał dłonią kierunek, w którym ma się udać Jessica.
- Chyba śnisz. Nigdzie nie idę. Ja tutaj odpoczywam bujana przez wiatr – odparła, skrzyżowała ręce na piersiach i przeszła do pozycji leżącej.
- Nie ładnie tak odmawiać – uśmiechnął się zadziornie i stanął nad nią.
- Jestem gościem i mi wolno – zamknęła oczy i jedynie się uśmiechnęła.
- Jesteś pewna?
- Oczywiście, że tak – nie przestawała się uśmiechać. – A i nawet nic nie kombinuj, a jak już coś wymyśliłeś to nawet nie próbuj tego zrealizować. Do tego o łaskotkach możesz zapomnieć już na początku – przejrzała go na wylot.
- No dzięki za popsucie mi planów – powiedział z rezygnacją i usiadł na huśtawce, przekładając Jess nogi z kolorowej narzuty na własne kolana.
- Nie lubię łaskotek i dobrze o tym wiesz, a dzięki temu ja wiem, że lubisz wykorzystywać je przeciwko mnie.
- Nie lubię wykorzystywać ich przeciwko tobie, ja lubię jak się śmiejesz – wyznał i spojrzał na dziewczynę, która w tym samym momencie otworzyła oczy i spoglądała na niego.
- Serio?
- Tak – pokiwał głową. – Twój śmiech jest uroczy.
- Nie przesadzajmy – usiadła po turecku. – Lepiej coś poróbmy.
- A co chcesz robić?
- Sama nie wiem – zamyśliła się i przypomniała jej się impreza i jak rozmawiała z Davidem na huśtawce w nocy. Trochę wtedy wypiła, ale pomimo że ciało wtedy odmówiło posłuszeństwa, pamięć i wspomnienia pozostały, do tego były to dobre wspomnienia.
- O czym myślisz? – zapytał po chwili chłopak nie odrywając wzroku z rozpromienionej twarzy dziewczyny.
- O ostatniej imprezie w tym domu i o nocnych rozmowach na tej huśtawce.
- Pamiętam – uśmiechnął się do dziewczyny.
- Ale dzisiaj też powstaną nowe wspomnienia, kolejna impreza, nowe miejsce i wiele miejsca w pamięci na nowe wydarzenia.
- Niezapomniane wspomnienia, nawet jeżeli będzie trwać dobra impreza w tym klubie, postaramy się, żeby była jeszcze lepsza.
- To oczywiste – zachichotała. – Ale jeśli to ma być jedna z najlepszych imprez to chyba jednak powinnam trochę więcej czasu poświecić na przygotowanie, więc chyba jednak będę się zbierać.
- Odwiozę cię
- Dzięki – uśmiechnęła się do bruneta i stwierdziła, że powinna jechać i się nie wahać, że zbyt dużo czasu na razie nie może spędzać z chłopakiem. Czas teraz był dla niej jedną z ważniejszych rzeczy i chwile niepewności znajomych co do ich dwójki…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy