31 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY


   I jest także przełomowy rozdział pięćdziesiąty, mam nadzieje, że Wam się spodoba i pozostawicie, choćby małe komentarze, co o nim myślicie :*

   Miłego czytania :)

   Manka ♥


   PS. Nie zapominajcie o wczorajszym  49 rozdziale :*


**** **** **** **** ****



   Zarówno Jessica, jak i David obudzili się dopiero po 10. Noc pełna wrażeń doprowadziła do tego, że sny przyniosły ukojenie i trochę radości. Razem, a jednak osobno obudzili się z uśmiechem na twarzy. David od razu wstał, a Jess leżała jeszcze parę chwil opatulona kołdrą. Było jej ciepło i miło. Czuła zapach żelu chłopaka na pościeli i cieszyła się, że tu jest.
   Nie miała ochoty opuszczać tego pokoju, jednak nie mogła też zostać tutaj na wieki. Więc po paru długich minutach udało jej się wyswobodzić całkowicie z objęć Morfeusza i jeszcze chwiejnym krokiem ruszyła na dół do kuchni.
   Będąc na ostatnich stopniach schodów do jej uszu dotarł dźwięk lejącej się wody, więc wywnioskowała, że Dav prawdopodobnie się kąpie. Uradował ją ten fakt i z jeszcze większym uśmiechem na twarzy weszła do kuchni.
   Po powrocie chłopak nie zdążył zrobić jeszcze zakupów, więc lodówka świeciła pustkami. Jess chwile stała wpatrując się w pułki, a potem szybko znalazła makaron, tuńczyka i wyciągnęła warzywa z zamrażalnika, które podsmażyła na patelni grillowej. Cieszyła się, że Dav zamroził świeże warzywa zamiast kupować mrożonki.
   Po jakiś 20 minutach, dwie gorące jeszcze sałatki z wymyślonego przepisu, stały na blacie. Kawa zdążyła się już zaparzyć, kiedy w progu pojawił się szatyn w dresie i z mokrymi włosami.
- Dzień dobry – przywitała się Jess stojąc przy wysepce.
- Cześć – odparł, patrząc zdumiony na blat.
- Zrobiłam śniadanie, z tego co znalazłam w pułkach: sałatka makaronowa z tuńczykiem i grillowanymi warzywami.
- Brzmi smakowicie – chłopak podszedł do wysepki i usiadł na jednym z krzeseł.
- I mam nadzieje, że tak też smakuje – zaśmiała się blondynka. – A tak poza tym to miałeś racje.
- Z czym?
- Z tym, że dzisiaj będzie lepiej. Jakoś tak nie czuje chwilowo tej pustki, która mnie tak bardzo nie dołuje.
- Potrzebowałaś się wygadać i od razu ciężar zniknął z twojego serca.
- Dziękuje, że jesteś – podeszła do niego i przytuliła od tyłu. – To skarb mieć takiego przyjaciela.
- Oj bez przesady – machnął ręką i się zaśmiał. – To skarb mieć taką przyjaciółkę, możesz robić mi śniadania codziennie.
- Jestem śpiochem, więc z tym może być trudno – usiadła naprzeciwko niego.
- Mogę cię budzić każdego ranka.
- Nie dzięki – zachichotała i zaczęła jeść.

   Kiedy już cały posiłek zniknął z talerzy, postanowili wspólnie pojechać na duże zakupy, jak ostatnim razem. Zebrali się szybko i David podwiózł dziewczynę do domu Vic, żeby mogła się przebrać i lekko ogarnąć. Jessice zajęło to 30 minut, a chłopak w tym czasie czekał w salonie buszując po Internecie. W krótkim czasie próbował nadrobić dwumiesięczną nieobecność w LA. Odpisał na maile znajomych, posprawdzał nowinki i potwierdziły się słowa Jess, że ostatni raz pisała 1 czerwca, gdyż późniejszych wpisów na jej blogu już nie było. Poczytał nawet trochę komentarzy, a kiedy przyszedł mu sms od Roba, który spędzał czas ze swoją dziewczyną, na kanapie usiadła Jessica.
- Idziemy, czy jedziemy? – zapytała.
- Chyba jedziemy, bo nie wydaje mi się, że wszystkie moje i twoje zakupy zabierzemy we dwójkę.
- Możemy spróbować – zaśmiała się i wstała.
   Ruszyli do samochodu i pojechali do ich ulubionego supermarketu. Spędzili tam trzy godziny, aż cały wózek został wypełniony przeróżnymi zakupami. Nie podeszli do tego na sztywno, tak żeby trzymać się tylko listy i żeby jak najszybciej wyjść.
   Oni czerpali z tych zakupów wiele radości. Wygłupiali się, znowu jeździli nawzajem na wózku, ale tym razem obyło się bez wywrotek i upadków. Śmiali się, rozmawiali, spotkali kilku fanów chłopaków i zrobili sobie z nimi zdjęcia.
   Dzień zapowiadał się ciepły i piękny, więc kiedy przełożyli wszystko do bagażnika samochodu, ruszyli wolnym krokiem do parku na lody, gdzie stał samochód wygrywający melodyjkę, która przyciągała dzieci.
   Zamówili sobie po trzy gałki i usiedli na jednej z ławeczek podziwiając widoki, natłok uliczny i innych ludzi. Rozmawiali, ale i milczeli. Jednak żadne z nich nie zauważyło wścibskich osób w niedalekiej odległości.
   Po prostu ich to nie interesowało i po jakimś czasie wrócili do samochodu. David odwiózł Jessice do domu i pomógł jej wnieść zakupy. Podziękowała mu za to i umówili się na jutrzejszy dzień na wspólny trening i lunch. Kiedy chłopak odjechał, Jess rozpakowała szybko torby i usiadła na dworze z laptopem na kolanach. Przejrzała wszystkie maile od chłopaków, których trochę się nazbierała w przeciągu dwóch tygodni, poszperała nieco w internecie i napisała kolejny długi wpis o ich całej trasie.
   Nawet nie wiedziała, kiedy zastała ją noc, więc z uśmiechem na twarzy poszła spać, z myślami o kolejnym dniu.

   Kiedy przebudziła się o dziewiątej rano, wyskoczyła szybko z łóżka, żeby się przyszykować do treningu. Miała godzinę do umówionego spotkania z Davidem. Ustalili, że Jessica przyjedzie do jego domu i wspólnie pójdą do klubu. Przez to, że zebrała się w dwadzieścia minut, postanowiła, że nie będzie ruszać samochodu Vic, tylko przejdzie się spacerkiem.
   Mijając kolejne przecznice i nie pchając się na ruchliwe ulice LA, Jess szła spacerkiem okrężną drogą do domu chłopaka. Gdy spokojnym chodem mijała budkę z prasą, jedna gazeta przykuła jej uwagę. Na okładce zauważyła swoje zdjęcie, więc wygrzebała drobne z portfela i kupiła czasopismo. Usiadła na jednej z ławek przy chodniku i zauważyła tytuł: „ Jessica Braun: Czy pisarka wykorzystuje sławę chłopaków? ”. Przez chwilę siedziała oszołomiona, lecz po chwili w mgnieniu oka znalazła odpowiednią stronę i zaczęła czytać. Było w tym tyle fałszu i nieprawdy, ale także realne rzeczy. Widziała zdjęcia z własnego bloga, własny link do witryny, zdjęcia z imprezy i z wczoraj, co było dla niej największym zaskoczeniem, bo nikogo nie zauważyła w pobliżu.
   Po przeczytaniu całego artykułu, wszystko przestało mieć sens, wszystko wydało się dziwne i nieprawdziwe. Ona wiedziała, że każde zdanie to stek bzdur, jednak nikt inny nie miał tej świadomości. Odechciało jej się treningu i ze spuszczoną głową ruszyła wolnym krokiem, w kierunku domu Davida.
   Szła bardzo powoli, mając w głowie przeczytane przed chwilą zdania i przyciągający temat. Stając na chodniku prowadzącego do drzwi, spojrzała na zegarek w telefonie, na którym widniała 10:40. Tak długie spóźnienie nie zrobiło na niej zbytniego wrażenia. Usiadła na schodkach prowadzących na werandę i czekała na chłopaka, kiedy ją zauważy przez otwarte na roścież drzwi.
   Spoglądała na okładkę gazety, kiedy obok niej pojawił się David.
- Spóźniłaś się – zaśmiał się i szturchnął ją lekko w ramię, a kiedy na niego nawet nie spojrzała, zapytał. – Hej, co się dzieje?
- Nic – wyszeptała i zgięła gazetę, a po chwili na jej twarzy pojawiła się złość.
- Przecież widzę – powiedział.
- Bo to wszystko jest jakieś chore, to wszystko jest głupie – krzyknęła i cisnęła czasopismem o chodnik. – Nic nie zrobiłam. Piszę tylko swojego bloga, a ludzie postanowili obrócić to przeciwko mnie. Podobno wykorzystuje waszą sławę, aby się wybić – nie przestawała krzyczeć.
- Hej, uspokój się – złapał ją za ramiona i spojrzał na nią. – To tylko taktyka i przekręt dziennikarzy, nie czytaj tego to tylko stek bzdur, aby namieszać ci w głowie.
- Nie – pokręciła przecząco głową. – Oni mają rację – załamał jej się głos.
- Wcale nie – próbował spojrzeć jej w oczy, jednak spuściła głowę.
- To koniec David.
- Co masz na myśli?
- Nie mogę dłużej się z Wami przyjaźnić. Nie mogę dać im zniszczyć waszej kariery. Ja sobie poradzę, jestem tylko pisarką. A wy jesteście kimś ważnym dla tysięcy ludzi – szybko wstała i otrzepała spodenki. – Muszę już iść. Miło było cię poznać David.
- Nigdzie nie idziesz – złapał ją za dłoń. – Nasi prawnicy się tym zajmą, a ty zostajesz i nie kończysz tej przyjaźni, nikt jej nie skończy.
- Puść mnie, proszę – wyszeptała.
- Nie – zaprzeczył. – Jeżeli według ciebie, my jesteśmy ważni dla tysięcy ludzi, to ty też jesteś ważna.
- Wcale nie – zaprzeczyła, lecz nie spuszczała wzroku z twarzy chłopaka.
- Jesteś ważna, DLA MNIE – zaakcentował ostatnie słowa i nie dał dojść do słowa Jessice. Dotknął jej twarzy i zamknął jej usta pocałunkiem…





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy