Witam, witam ;)
Co u Was słychać? Bo muszę Wam powiedzieć, że u mnie jest wspaniale.
Tak miło pisało się ten rozdział. Przeskoczyłam w nim przez dwa miesiące, ale to wszystko na potrzeby moich pomysłów, no i jutro 50 rozdział!!! ♥
Miłego czytania :*
Manka ♥
**** **** **** **** ****
Niedziela, 1
czerwca 2014 roku przyniosła zmiany: chłopaki rozpoczęli swoją trasę wyjazdem
do Teksasu – miasta rodzinnego Roberto. Byli bardzo szczęśliwi, każdy z nich
czuł inne emocje w swoim wnętrzu, takie pozytywne emocje. Wspólnie, ale i
osobno, pragnęli tej trasy.
Robili to wszystko dla swoich fanów. Kochali ich, kochali koncerty i zwariowane chwile spędzone w autobusie. Czasami mieli siebie nawzajem dość, jednak jako dobrzy przyjaciele, szybko się godzili.
Mieli dwa miesiące na ucieczkę od codzienności, na zmianę swojego życia, na spełnianie marzeń zarówno swoich, jak i ich ukochanych fanów. To właśnie kochali w tej pracy: radość i energię, którą dawali im inni ludzie.
Robili to wszystko dla swoich fanów. Kochali ich, kochali koncerty i zwariowane chwile spędzone w autobusie. Czasami mieli siebie nawzajem dość, jednak jako dobrzy przyjaciele, szybko się godzili.
Mieli dwa miesiące na ucieczkę od codzienności, na zmianę swojego życia, na spełnianie marzeń zarówno swoich, jak i ich ukochanych fanów. To właśnie kochali w tej pracy: radość i energię, którą dawali im inni ludzie.
Tym razem szczęście
nie opuszczało ich serc, chwytali chwile. Czekało na nich dwa miesiące zabaw,
koncertów, kłótni i nowych przygód. 20 koncertów w 20 różnych miastach, w 20
różnych stanach. Zaczynali od Teksasu, a mieli zakończyć 31 lipca finałowym
koncertem w LA.
Co prawda planowali
także pojechać na kilka koncertów do Europy, jednak te plany były na ten moment
odległe, gdyż mogli się w to zaangażować dopiero koło października,
gdyż czekał ich ważny projekt filmowy na przełomie sierpnia/września.
Dla czwórki
chłopaków z „The Lost” zapowiadał się intensywny czas, intensywne lato, które
rozwinął jeszcze bardziej ich karierę muzyczną i filmową.
Jednak dla Jessicy te kilka miesięcy nie zapowiadały czegoś nowego, ciekawego. Wszystko stało pod znakiem zapytania: kolejna książka, pisanie, coroczny wyjazd ze znajomymi na podbój nowych miast. Jedyne czego Jess była pewna to lipcowe spotkanie z fanami, jednak do tego czasu zostało jeszcze dwa miesiące.
Tak, więc blondynka wraz z nadejściem czerwca dodała na bloga długi wpis o pożegnalnej imprezie chłopaków, gdyż po raz pierwszy nie musiała czekać na żadne zdjęcia, gdyż miała własne. Mogła swoim, jak i fanom chłopaków zrelacjonować wszystko, jednak uważając na niektóre szczegóły, sekrety. Wpis wyszedł jej dość długi, chyba najdłuższy ze wszystkich jaki tutaj zamieszczała. Była z niego bardzo zadowolona i cieszyła się z późniejszych dziesiątków komentarzy i wiadomości na skrzynce. Lecz po raz pierwszy jej własny wpis, wywołał w jej sercu i umyśle tysiące emocji. Pojawiła się zarówno radość, jak i łzy. Każde zdjęcie, które tam publikowało niosło za sobą tyle wspaniałych wspomnień i chwil spędzonych w domu Davida. Kolejne marzenie miało szanse się spełnić.
W ogóle ten blog był oczkiem w głowie Jess i dziewczyna nie potrafiła wyobrazić sobie życia bez niego, bez tych słów, bez tych zdań i literek. Zawsze miała wiernych czytelników, których przybywało z każdym wpisem. Czuła się wtedy cudownie, chłonęła komentarze i ich treści, wyciągała naukę i pragnęła to tworzyć jak najdłużej, do chwili aż straci wszystkie siły.
Jednak dla Jessicy te kilka miesięcy nie zapowiadały czegoś nowego, ciekawego. Wszystko stało pod znakiem zapytania: kolejna książka, pisanie, coroczny wyjazd ze znajomymi na podbój nowych miast. Jedyne czego Jess była pewna to lipcowe spotkanie z fanami, jednak do tego czasu zostało jeszcze dwa miesiące.
Tak, więc blondynka wraz z nadejściem czerwca dodała na bloga długi wpis o pożegnalnej imprezie chłopaków, gdyż po raz pierwszy nie musiała czekać na żadne zdjęcia, gdyż miała własne. Mogła swoim, jak i fanom chłopaków zrelacjonować wszystko, jednak uważając na niektóre szczegóły, sekrety. Wpis wyszedł jej dość długi, chyba najdłuższy ze wszystkich jaki tutaj zamieszczała. Była z niego bardzo zadowolona i cieszyła się z późniejszych dziesiątków komentarzy i wiadomości na skrzynce. Lecz po raz pierwszy jej własny wpis, wywołał w jej sercu i umyśle tysiące emocji. Pojawiła się zarówno radość, jak i łzy. Każde zdjęcie, które tam publikowało niosło za sobą tyle wspaniałych wspomnień i chwil spędzonych w domu Davida. Kolejne marzenie miało szanse się spełnić.
W ogóle ten blog był oczkiem w głowie Jess i dziewczyna nie potrafiła wyobrazić sobie życia bez niego, bez tych słów, bez tych zdań i literek. Zawsze miała wiernych czytelników, których przybywało z każdym wpisem. Czuła się wtedy cudownie, chłonęła komentarze i ich treści, wyciągała naukę i pragnęła to tworzyć jak najdłużej, do chwili aż straci wszystkie siły.
Myślała, że jeśli
tak dobrze szło jej z wpisem, także uda jej się dopisać choć parę stron do
książki, lecz kiedy usiadła nad pustą kartką papieru, w głowie miała pustkę.
Próbowała czytać ostatnie zdania, które wymyśliła parę dni temu w przepływie
chwili. Pragnęła pociągnąć te wydarzenia, tą całą zaostrzającą się akcje,
pragnęła, ale nie umiała. Pierwszego dnia siedziała wpatrując się w pusty ekran
laptopa przez dobre trzy godziny.
W jej środku była
pustka, jakby ktoś zabrał jej mowę, myśli i podstawowe umiejętności. Emocje
towarzyszące wpisowi oraz wyjazd chłopaków sprawił, że straciła energię do
działania, do tworzenia i pisania.
Ten fakt tak bardzo ją dobił, że zamknęła drzwi od własnej sypialni i poszła spać o szóstej wieczorem. Noc także nie była dla niej odpoczynkiem, na początku koszmary, a potem ciemność, która dopiero nad ranem dała ukojenie i sprawiła, że dziewczyna obudziła się z uśmiechem na twarzy i zapomniała o wydarzeniach z niedzieli.
Ten fakt tak bardzo ją dobił, że zamknęła drzwi od własnej sypialni i poszła spać o szóstej wieczorem. Noc także nie była dla niej odpoczynkiem, na początku koszmary, a potem ciemność, która dopiero nad ranem dała ukojenie i sprawiła, że dziewczyna obudziła się z uśmiechem na twarzy i zapomniała o wydarzeniach z niedzieli.
Miała nadzieje, że
nowy dzień, nowy tydzień przyniosą jakieś inspiracje, chłonęła każdą czynność,
każdy gest i całe piękno świata, jednak jak usiadła po lunchu na podwórku z
laptopem na kolanach, ponownie powróciła pustka. Niemożność napisania nawet
jednego zdania sprawiały, że cały dobry humor znikał. Pojawiał się paraliż i
wpatrywanie się w biały ekran laptopa. Mogłoby się wydawać, że tak jak zawsze,
chwile bez weny minął po paru dniach, maksymalnie po dwóch tygodniach, jednak
nie. Każdy dzień był taki sam, pełen pustki i poczucia zakłopotania. Jessica
czuła się nieswojo, nie mogła zrozumieć, a smutek coraz bardziej wypełniał jej
serce.
Po pięciu tygodniach tego stanu, zwątpiła. Przestała włączać plik z książką, przestała śledzić nowinki i odpierać wiadomości od chłopaków, którzy podsyłali jej co nieco na bloga. Nikogo nie poinformowała, że na pewien czas znika z własnej witryny.
Nikt dookoła niej nie wiedział co się dzieje. Victoria dużo pracowała, więc nie wiele wiedziała, a jak wracała to Jess starała się zachowywać jak zwykle. Spotkania z rodzicami też były spokojne, a wyjazd z przyjaciółmi wspólnie przełożyli na październik przez natłok obowiązków w życiu każdego z nich.
Jessica została z tym wszystkim sama i nie dawała sobie rady. Próbowała nawet zagłuszyć i wypełnić tą pustkę. Spędzała dnie na sprzątaniu, gotowaniu nowych potraw i na siłowni każdego wieczoru.
Dopiero wyjazd Victorii doprowadził do załamania dziewczyny. 25 lipca sprawił, że łzy płynęły strumieniami. Jess nawet nie wyszła tego dnia z łóżka, leżała tuląc się do poduszki z tysiącem chusteczek. Nie odbierała od nikogo telefonów, nie otwierała nikomu drzwi. Zamknęła się we własnym świecie, we własnych czterech kątach i nie istniała dla świata przez jeden dzień.
Po pięciu tygodniach tego stanu, zwątpiła. Przestała włączać plik z książką, przestała śledzić nowinki i odpierać wiadomości od chłopaków, którzy podsyłali jej co nieco na bloga. Nikogo nie poinformowała, że na pewien czas znika z własnej witryny.
Nikt dookoła niej nie wiedział co się dzieje. Victoria dużo pracowała, więc nie wiele wiedziała, a jak wracała to Jess starała się zachowywać jak zwykle. Spotkania z rodzicami też były spokojne, a wyjazd z przyjaciółmi wspólnie przełożyli na październik przez natłok obowiązków w życiu każdego z nich.
Jessica została z tym wszystkim sama i nie dawała sobie rady. Próbowała nawet zagłuszyć i wypełnić tą pustkę. Spędzała dnie na sprzątaniu, gotowaniu nowych potraw i na siłowni każdego wieczoru.
Dopiero wyjazd Victorii doprowadził do załamania dziewczyny. 25 lipca sprawił, że łzy płynęły strumieniami. Jess nawet nie wyszła tego dnia z łóżka, leżała tuląc się do poduszki z tysiącem chusteczek. Nie odbierała od nikogo telefonów, nie otwierała nikomu drzwi. Zamknęła się we własnym świecie, we własnych czterech kątach i nie istniała dla świata przez jeden dzień.
Cały dzień płaczu
przyniósł tylko w minimalnym stopniu ukojenie, ale przynajmniej wystarczyło to
na konferencje i spotkanie z fanami. 29 lipiec był małą zmianą codziennego
trybu życia, bo mogła przez parę godzin pobyć z tysiącem ludzi, którzy czytali
jej bloga i książki. Mogła porozdawać autografy, porobić zdjęcia i porozmawiać
ze wspaniałymi osobami. Na początku była zszokowana widokiem tak dużej liczby
osób, jednak po pewnym czasie spodobało jej się to i pragnęła więcej takich
spotkać. To było dla niej coś nowego, ale i niezapomnianego, co dodało jej
trochę energii.
Wróciła dopiero wieczorem do domu i odbyła swoją ulubioną, długą kąpiel w wannie. Czuła się taka spokojna i radosna, więc przyszło jej do głowy, żeby spróbować po tych dwóch miesiącach napisać te parę linijek, choćby kilka zdań. Lecz, kiedy otworzyła odpowiedni plik dopadło ją to samo uczucie.
Wkurzyła się i z impetem zamknęła laptopa i przy okazji pchnęła go na drugi koniec łóżka. Szybko się przebrała i wyszła z domu pobiegać.
Wróciła dopiero wieczorem do domu i odbyła swoją ulubioną, długą kąpiel w wannie. Czuła się taka spokojna i radosna, więc przyszło jej do głowy, żeby spróbować po tych dwóch miesiącach napisać te parę linijek, choćby kilka zdań. Lecz, kiedy otworzyła odpowiedni plik dopadło ją to samo uczucie.
Wkurzyła się i z impetem zamknęła laptopa i przy okazji pchnęła go na drugi koniec łóżka. Szybko się przebrała i wyszła z domu pobiegać.
Gdy nadszedł dzień
koncertu chłopaków w LA, a Victoria nadal podróżowała po USA, Jessica zrezygnowała
z pójścia. Nie miała ochoty wychodzić z domu, była zła na siebie samą, była zła
na to, że nie może pisać. Po prostu była zła na wszystko. Dopiero koło
dwunastej w nocy, złość jej nieco przeszła, więc przez niechęć do pójścia spać,
włączyła sobie telewizor, w którym leciał jakiś film. Była to komedia o
ludziach, którzy są szczęśliwi, którzy robią to co kochają najbardziej i nie
zważają na przeciwności losu. Jeden z nich był muzykiem, drugi fotografem, a
dziewczyna była artystką. Chwytali każdy dzień i nie miało dla nich znaczenia,
że coś im w życiu nie wychodzi, bo tak naprawdę mieli siebie nawzajem i mogli
liczyć na wsparcie.
Pomimo że film wydawał się śmieszny, Jessice doprowadził do łez, ponownie poczuła się samotna i żeby zagłuszyć te smutne emocje, nie zważając na porę, wyszła z domu, żeby pobiegać.
Przemierzała drogi LA przez dwie godziny, aż nogi zaniosły ją pod drzwi domu Davida. Przez chwile stała oszołomiona, lecz postanowiła zadzwonić. Nie wiedziała, która jest godzina i pomimo że miała świadomość, że chłopak prawdopodobnie jest zmęczony po koncercie, nie mogła czekać, potrzebowała przyjacielskiej bliskości.
Z lekkim wahaniem podeszła do drzwi i zadzwoniła trzy razy dzwonkiem, jak to miała w zwyczaju. Czekała dłuższą chwilę wpatrując się w pozłacaną klamkę, lecz nikt nie otwierał. Warga zaczęła jej lekko drżeć, więc ją przygryzła. Nie chciała wracać do domu, więc usiadła na huśtawce bujanej przez wiatr i wpatrywała się w drzwi.
Dopiero po paru minutach na werandzie zaświeciło się światło, a w drzwiach stanął zaspany David w spodniach od piżamy. Chwilę się rozglądał, a potem jego wzrok skupił się na siedzącej Jessice.
- Jess? – zapytał zdziwiony. – Co ty tutaj robisz?
Dziewczyna zakryła usta dłonią walcząc z emocjami, jednak po chwili po policzkach popłynęły łzy. Zerwała się z huśtawki i pobiegła przytulić Davida. Chłopak przez chwilę nie wiedział, o co chodzi, jednak już po chwili wszystko minęło. Zamknął dziewczynę w swoich ramionach i zaczął głaskać po głowie.
- Co się dzieje? – zapytał po chwili.
- Nie mogę pisać, czuje pustkę i ból. Czuje się taka samotna – wyrzuciła z siebie przez łzy. – Nie wiem, co się dzieje.
- Ciii. Nie płacz – szepnął jej na ucho. – Wszystko się ułoży, to minię.
- Wcale nie – zaprzeczyła. – To już trwa dwa miesiące, powinno już dawno minąć, a ja nie mam już nic. Życie bez pisania to nie życie – wybuchła jeszcze większym płaczem i bardziej wtuliła się w Davida, nie patrząc na to, że jest bez koszulki.
- Chodź do środka. Prześpisz się tutaj, a jak się obudzisz nastanie nowy, lepszy dzień – wprowadził dziewczynę do domu i zaprowadził do swojej sypialni.
Kiedy Jessice udało się opanować łzy, opowiedziała chłopakowi, co doprowadziło do takiego stanu, w jakim się znalazła. David próbował to wszystko jakoś rozwiać, pocieszyć. Nawet mu się w małym stopniu udało i dziewczyna uwierzyła, że jak się obudzi będzie lepiej.
Dav siedział na łóżku do momentu aż Jess zasnęła, a potem zmęczony, z opadającymi powiekami, poszedł do pokoju gościnnego.
Pomimo że film wydawał się śmieszny, Jessice doprowadził do łez, ponownie poczuła się samotna i żeby zagłuszyć te smutne emocje, nie zważając na porę, wyszła z domu, żeby pobiegać.
Przemierzała drogi LA przez dwie godziny, aż nogi zaniosły ją pod drzwi domu Davida. Przez chwile stała oszołomiona, lecz postanowiła zadzwonić. Nie wiedziała, która jest godzina i pomimo że miała świadomość, że chłopak prawdopodobnie jest zmęczony po koncercie, nie mogła czekać, potrzebowała przyjacielskiej bliskości.
Z lekkim wahaniem podeszła do drzwi i zadzwoniła trzy razy dzwonkiem, jak to miała w zwyczaju. Czekała dłuższą chwilę wpatrując się w pozłacaną klamkę, lecz nikt nie otwierał. Warga zaczęła jej lekko drżeć, więc ją przygryzła. Nie chciała wracać do domu, więc usiadła na huśtawce bujanej przez wiatr i wpatrywała się w drzwi.
Dopiero po paru minutach na werandzie zaświeciło się światło, a w drzwiach stanął zaspany David w spodniach od piżamy. Chwilę się rozglądał, a potem jego wzrok skupił się na siedzącej Jessice.
- Jess? – zapytał zdziwiony. – Co ty tutaj robisz?
Dziewczyna zakryła usta dłonią walcząc z emocjami, jednak po chwili po policzkach popłynęły łzy. Zerwała się z huśtawki i pobiegła przytulić Davida. Chłopak przez chwilę nie wiedział, o co chodzi, jednak już po chwili wszystko minęło. Zamknął dziewczynę w swoich ramionach i zaczął głaskać po głowie.
- Co się dzieje? – zapytał po chwili.
- Nie mogę pisać, czuje pustkę i ból. Czuje się taka samotna – wyrzuciła z siebie przez łzy. – Nie wiem, co się dzieje.
- Ciii. Nie płacz – szepnął jej na ucho. – Wszystko się ułoży, to minię.
- Wcale nie – zaprzeczyła. – To już trwa dwa miesiące, powinno już dawno minąć, a ja nie mam już nic. Życie bez pisania to nie życie – wybuchła jeszcze większym płaczem i bardziej wtuliła się w Davida, nie patrząc na to, że jest bez koszulki.
- Chodź do środka. Prześpisz się tutaj, a jak się obudzisz nastanie nowy, lepszy dzień – wprowadził dziewczynę do domu i zaprowadził do swojej sypialni.
Kiedy Jessice udało się opanować łzy, opowiedziała chłopakowi, co doprowadziło do takiego stanu, w jakim się znalazła. David próbował to wszystko jakoś rozwiać, pocieszyć. Nawet mu się w małym stopniu udało i dziewczyna uwierzyła, że jak się obudzi będzie lepiej.
Dav siedział na łóżku do momentu aż Jess zasnęła, a potem zmęczony, z opadającymi powiekami, poszedł do pokoju gościnnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz