9 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY TRZECI

   
   Siemanko :D

   Dzisiejszy dzień dość intensywny i zaskakujący nie daje o sobie zapomnieć. Tak wiele rzeczy udało mi się zrobić, może listu planowanego od miesiąca jeszcze nie napisałam, ale inne rzeczy się udały. Jestem mega szczęśliwa i uśmiech nie schodzi z mojej twarzy. Choć szczerze powiedziawszy nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło, ale niech tak pozostanie, bo jest fajnie ;)


   Tradycyjnie niedziela i jest także rozdział, kolejny postaram się dodać o wcześniejszej porze dnia i może uda mi się coś napisać przed kolejną niedzielą, bo muszę przyznać, że pomysły mnie nie opuszczają i projekcik skończyłam z liczbą stron równą 17, a liczyłam na max 12, więc jest dobrze :)

   Nie przeciągając, zapraszam na rozdział czterdziesty trzeci :*

   Wasza Manka ♥




**** **** **** **** ****


- Jak to o mnie? – zapytała Jess ściszonym głosem, spoglądając na chłopaka swoimi dużymi oczami, w którym kryło się małe zakłopotanie.
- Tak po prostu o ciebie – wskazał na jej postawę ruchem ręki, ale nie spuszczał z głośnego tonu. – Nic nie jest jak być powinno, jasne? – burknął i ruszył szybkim ruchem w stronę drzwi od własnej garderoby.
- Ale, David! – krzyknęła za nim, a on jedynie trzasnął drzwiami i tyle pozostało po szatynie – głośne trzaśnięcie.
   Jessica stała na środku korytarza i wpatrywała się w jego zamknięte drzwi. Miała minę bez wyrazu, a w oczach nie było już tych iskierek co rano. Była tam pustka i ciemność. Przez głowę przelatywało jej tysiące myśli, a ona sama nie wiedziała, co ma myśleć o zaistniałej sytuacji.
Może byłam dla niego za wredna – myślała i uniosła jedną brew ku górze.
   Po chwili pokręciła głową i uznała, że to nie jest właściwe myślenie. Ona nie może, więcej dawać się traktować jak przedmiot, którym można pomiatać. A z przykrością musiała stwierdzić, że Dav postąpił tak samo jak Matt, no może nie do końca tak samo, bo nie był aż taki wredny i nieprzyjemny, jednak jego zachowanie ukuło ją w serce.
   Jess, z każdą sekundą miała coraz większy mętlik w głowie, nic jej się nie układało w spójną całość. Nie potrafiła odgadnąć myśli bruneta i zagadką było dla niej, że chodzi mu o nią samą.
Co ja takiego zrobiłam? – zastanawiała się i usiadła pod ścianą. Skrzyżowała nogi, oparła głowę o ścianę i zamknęła oczy. – To nie ma sensu.
   Jedyne czego się dzisiaj dopuściła to wpadka z ochroniarzami, ale David nie był na nią z tego powodu zły, kiedy im opowiedziała o całej przygodzie, nawet zaczął się śmiać. Był taki opanowany, radosny i pełen energii do opowiadania jej o tym całym studiu. Słuchanie go sprawiało jej przyjemność, lubiła jego głos, bo on sprawiał, że jej ciało się odprężało, a w sercu panował spokój. Wtedy na dworze też tak było, szła z nim ramię w ramię i pochłaniała każdy szczegół, nawet ten najmniejszy, aby móc potem napisać o tym wspaniałym miejscu na blogu i podzielić się z ludźmi swoimi wrażeniami, do tego chłopaki wyrazili zgodę, jak zapytała ich o to. Jedna potem już było tylko gorzej, David zauważył, że na parapecie leży jego kartka, ale nie ma jedzenia. Pokłócił się z Johnem, a kiedy ona chciała jakoś załagodzić sytuacje, chciała jakoś pomóc im i rozwiązać ich konflikt, Dav wpadł w złość i już było po wszystkim. Roberto tylko przytaknął i szepnął jej na ucho, żeby się nie przejmowała.
   Ale ona nie mogła się nie przejmować, tak nie mogło być, nie wśród jej znajomych. Na to nie mogła pozwolić, nie lubiła kłótni i sporów, to wszystko zawsze było dla niej bez sensu i walczyła o każdego człowieka do końca, teraz też postanowiła nie odpuszczać.
   Kiedy otworzyła oczy, zauważyła przed sobą w drzwiach, Philipa, który wyglądał na korytarz sprawdzają, czy nie ma Davida.
- Nie ma go? – zapytał szeptem.
- Nie – pokręciła głową. – Jest w swojej garderobie.
- Coś się stało? – zapytał z troską i usiadł obok niej.
- Szkoda gadać – machnęła ręką i ponownie zamknęła oczy.
- Ale czasami warto to z siebie wyrzucić – zachęcał.
- Nawet w takiej sytuacji, gdy ktoś uważa, że chodzi o ciebie, a ty nie wiesz, co takiego zrobiłaś – spojrzała na jego zdziwioną twarz, a po chwili szybko odparła. – Tak myślałam.
- Szczerze? – popatrzył na nią. – Nie wiedziałam, że głupie jedzenie i ten dowcip tak go wkurzą. Gdybym wiedział, nie zrobiłbym tego. Jessica on nigdy tak się nie zachowywał, to pierwszy raz, kiedy widziałem go takiego wkurwionego. Nie pojmuje co mu jest – powiedział szczerze i wstał. – Chodź, pokaże ci główny plan – wyciągnął do niej rękę.
- Dzięki Phil, ale straciłam ochotę na cokolwiek. Ten dzień miał zupełnie inaczej wyglądać, ale jak widać jeden człowiek i jego zachowanie może zmienić wszystko – spuściła głowę i splotła dłonie na karku.
- No chodź – zachęcał. – Nie daj się prosić. Jemu zaraz przejdzie i wróci do całej ekipy, a jak nie to reżyser go szybko pogoni, jak nam się przerwa skończy – zaśmiał się na samą myśl. – Chodź.
- Nie, dzięki – spojrzała na niego. – Masz może w garderobie jakieś kartki i coś do pisania? – zapytała.
- Jasne, a po co ci? – zdziwił się.
- Chcę napisać krótki liścik dla Davida – uśmiechnęła się lekko i po chwili wstała z podłogi. Otrzepała ubranie, a chłopak wpuścił ją do swojej garderoby. Było to średniej wielkości pomieszczenie z biało-czarnymi ścianami, na których wisiały Philipa zdjęcia, jak i kadry z serialu. Jess chwilę stała w progu i przyglądała się fotografiom, meblom, szklanemu stolikowi, dużej zielonej sofie, biurku i białej gitarze w kącie.
- Zapraszam do mojego królestwa – wskazał ruchem dłoni, żeby weszła i po chwili zamknął drzwi. Puścił do niej oczko, a ona z wahaniem usiadła na sofie nadal rozglądając się po pomieszczeniu. – Jedną kartkę? – wyrwał ją z rozmyślań.
- Tak, dzięki – uśmiechnęła się i wzięła od chłopaka długopis i kartkę.
- OK., to ty sobie tu spokojnie pisz, a ja lecę zaniosę chłopakom jedzenie i może wyciągnę „wkurzonego” z garderoby.
   Jess jedynie przytaknęła i zauważyła kątem oka jak chłopak zabiera z biurka brązowe torby z jedzeniem. Kiedy wyszedł nachyliła się nad stolikiem i zaczęła pisać. Podczas tej czynności towarzyszyły jej przeróżne emocje. Czuła smutek, ale i radość, zakłopotanie i pewność siebie. Jej wnętrze dyktowało jej słowa, a ona jedynie przelewała je na białą kartkę papieru. Gdy skończyła, zgięła kartkę na pół i zostawiła długopis na biurku. Wyszła szybkim krokiem na korytarz i włożyła swój list pod drzwi Davida.
   Uśmiechnęła się pod nosem spoglądając ostatni raz na blaszkę z napisem „ David Johnson” i wyszła pewnym krokiem z budynku, nie zwracając na nikogo uwagi, nie żegnając się z nikim.

   David w tym czasie leżał na fioletowej sofie i spoglądał na zdjęcie całej szóstki, które zrobili zanim ruszyli na quady. Na środku stał on i Jessica, a reszta po bokach. Byli tacy szczęśliwi, taka ich mała paczka przyjaciół. Chłopak miał w swojej głowie słowa Jess, które wykrzyczała na korytarzu. Ale on nie potrafił odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego nie podszedł do tego wszystkiego z dystansem, przecież miał świadomość, że to pewnie kolejny żart. Zamiast się z tego pośmiać i powygłupiać jak zawsze na przerwie, on wybuchnął złością i nie umiał się opanować. Nie miał ochoty nikogo widzieć, nie słuchał głosów z korytarza, ani nie odpowiadał na pukanie.
   Dopiero, kiedy na korytarzu zrobiło się cicho, wstał do pozycji siedzącej i zobaczył przy drzwiach białą kartkę. Niechętnie wstał i podniósł liścik, zobaczył ładny charakter pisma i podpis.
List od Jessicy – pomyślał, a jego serce przyśpieszyło bicie. Nawet nie myślał o siadaniu, tylko stojąc zaczął czytać:



Kochany Davidzie!


Od paru dni planowałam, że będzie to jeden z lepszych dni, że poznam miejsca, które jeszcze jakiś czas temu były jedynie marzeniem. Ale przecież marzenia się spełniają, dlatego chciałam im dopomóc i wszystko przyśpieszyć, no i miałam przygodę z ochroną. Taka już jestem – zawsze pakuje się w kłopoty. Jednak czuje, że nie o to chodziło, gdy mówiłeś, że chodzi Ci o mnie.

Nie wiem szczerze, co mam o tym wszystkim myśleć. Byłeś taki szczęśliwy, tak miło się słuchało twoich opowiadań o tym wszystkim tutaj, widać, że się przygotowałeś na to wszystko, tak samo jak ja. Szkoda tylko, że nie wyszło.

Ja wiem, nie jesteś taki, to pewnie nie jest twój dzień, tak jak i nie jest mój. Od rana nie jest tak jak być powinno, naprawdę szkoda, że to wszystko się tak skończy.



Przepraszam Cię za moje słowa, bo chyba trochę przesadziłam, kiedy na Ciebie nakrzyczałam, powinnam była w pewnym momencie przystopować, jednak czasu nie cofnę.

Nie chcę Ci wchodzić w drogę i nie chcę już Cię dzisiaj denerwować. Wracam na plan Victorii, a potem do domu.



Może kolejnym razem się uda, jeżeli będzie kolejny raz.
Twoja Jessica.



- Nie, nie, nie – wkurzył się i kręcił głową. – To nie miało tak być.
   Zgiął kartkę w dłoni i upuścił ją na podłogę. Otworzył z impetem drzwi i rzucił się biegiem do studia, gdzie dzisiaj miała nagrywać Victoria. Chłopaki mijając go na korytarzu, przystanęli i patrzyli na niego jak znika w ekspresowym tempie na zewnątrz. David we własnym wnętrzu miał burzę emocji. Nie chciał, aby dziewczyna pomyślała, że to przez nią jest taki zły. Nie o to mu chodziło na korytarzu, chodziło mu, że chciał wypaść przed nią jak najlepiej, ale jak zawsze wszystko popsuł.
   Po chwili wpadł do budynku 22 i nie zwracając uwagi na zdziwionego Sama, pobiegł w stronę wielkich drzwi, nad którym widniał napis, że w tym momencie nagrywają. Nie zważał nawet na to i wpadł na plan zaskakując wszystkich dookoła. Na twarzy Weissmana malowała się złość, kiedy po raz kolejny zatrzymał nagranie.
- Johnson wynocha z planu, my tu nagrywamy – Weissman wstał z krzesła i wrzeszczał na chłopaka.
- Vic! – zaczął wydzierać się Dav, kiedy zobaczył przyjaciółkę i zignorował reżysera. – Vic, gdzie jest Jess? – podbiegł do niej zdyszany.
- Jessica? – zdziwiła się. – Jakieś 5 minut temu wzięła ode mnie kluczki i pojechała do domu. Coś się stało? – zaniepokoiła się.
- Nie – opuścił głowę i nią pokręcił. Po chwili machnął jedynie ręką i wyszedł na zewnątrz zawiedziony i zły na siebie samego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy