Witajcie moje robaczki ♥
Dzisiaj mija rok, od kiedy istnieje ten blog na witrynie www.naprzeciw-tlumu.blogspot.com ♥
To opowiadanie towarzyszy mi już 365 dni, przeżywa ze mną każde wydarzenie, każdą dobrą i złą chwilę. Jest moim oderwaniem od rzeczywistości i tego całego świata. To najwspanialsza rzecz jaka mogła mi się przytrafić, pomimo jak długą drogę musiałam przejść, aby stworzyć ten mały, fikcyjny świat. Jestem naprawdę szczęśliwa, że mogę tu być i mam Was.
Jak obiecałam, dzisiaj dzień niespodzianek :*
PIERWSZĄ z nich jest rozdział, który pojawia się w PONIEDZIAŁEK, zaraz po niedzielnym rozdziale, co jest niespotykane na tym blogu, bo ja raczej na początku tygodnia nigdy nie dodawałam rozdziałów :P.
Taki mały bonusik, no więc co mogę powiedzieć o dzisiejszym wpisie do opowiadanka. Dużo wrogości i sporów, trochę przekleństw i zastanawiająca końcówka, ale już się nie będę na ten temat rozpisywać, zostawiam Wam do poczytania :D
DRUGĄ niespodzianką jest nowy szablon stworzony przez cudowną i już pełnoletnią Flawless ( witamy w świecie dorosłych :P ). Nie jestem w stanie wyrazić słowami mojej wdzięczności, bo jest naprawdę najwspanialszą osobą jaką w ostatnim czasie poznałam i potrafi czytać w myślach. Moje pragnienia i marzenia zawarła w całości w tym szablonie. Dziękuje Ci ♥
- na dniach powinna pojawić się nowa zakładka w linkach po lewej stronie :D
Ale już nie przedłużając zapraszam do czytania :*
I oczywiście DZIĘKUJE WAM WSZYSTKIM, ŻE JESTEŚCIE ZE MNĄ NA TYM BLOGU ♥
Wasza Manka ♥
**** **** **** **** ****
- Oooo Jessica – krzyknęła na końcu korytarza Amy i podbiegła do całej trójki.
- Hej Amy – uśmiechnęła się Jess i przytuliła dziewczynę na powitanie. – Dobrze cię widzieć.
- I wzajemnie – zachichotała. – Ładnie wyglądasz.
- Dziękuje, ty również – wysłała jej oczko i popatrzyła na Roberto, który stał od niej parę kroków z tyłu.
- Oj koniec tego babskiego powitanka – odsunął je od siebie David. – Niech ktoś mi lepiej powie, gdzie jest nasze jedzenie? – burknął rozgniewany i rozglądał się za jakimś podejrzanym. Kiedy zobaczył przed sobą dwóch roześmianych chłopaków, ruszył z miejsca i wycelował w ich stronę palec wskazujący. – Hej, wy, stażyści! Gdzie jest, nasze żarcie, które zostawiliśmy na parapecie?
- Co mu się stało? – zapytała zakłopotana Am, próbując nie zwracać uwagi na stojącego Latynosa obok Jess.
- Co tu dużo gadać, zostawił torby z ciepłym jedzeniem i piciem na parapecie przy wejściu do budynku i tak się składa, że ktoś mu je zabrał – wytłumaczyła i zaczęła się śmiać Jess.
- Cały David – dodał Roberto, a Amy spuściła głowę i uśmiechnęła się. Kiedy Jessica to zobaczyła, uśmiechnęła się pod nosem i cieszyła się, że w jej otoczeniu miłość wisi w powietrzu. Czuła tą energię płynącą z ich serc. Widziała też niezręczność i małe skrępowanie w tym momencie.
Jessica kochała takie sytuacje, kiedy dwoje ludzi nie są razem, jednak oboje coś do siebie czują. Wiedziała, że taka miłość jest prawdziwa i długo przetrwa. Nie rozumiała jedynie, dlaczego żaden z chłopaków tego nie zauważył i nie pomógł im w tej sytuacji. Ona nie zamierzała stać z założonymi rękami i już w głowie planowała jak wszystko upozorować, aby zbliżyli się do siebie. W sercu skakała z radości, że ma szanse pobawić się w swatkę.
- Wiecie co? – zaczęła nie pewnie obserwując ich reakcje. – Pójdę sprawdzić, co z Davidem, czy już mu przeszła złość i gniew. A wy najwyżej pogadajcie, bo widzę, że potrzebujecie trochę prywatności.
- Możesz zostać – wyszeptała Amy, a jej mina mówiła: „ Proszę nie odchodź, zostań”
- Nie, nie. Pójdę zobaczyć – odparła Jess idąc już w głąb korytarza, na którego końcu zniknął wcześniej chłopak z dwoma stażystami.
- Więc… - usłyszała głos Roba i przyśpieszyła, żeby im nie przeszkadzać.
- Cześć Francis – pomachała dziewczyna widząc blondyna przy dużych, czarnych drzwiach prowadzących na główny.
- O hejka – uśmiechnął się. – Fajnie cię widzieć.
- Widziałeś może Davida? – zapytała podchodząc.
- Davida? – udał zamyśloną minę i zaczął się śmiać. – Widziałem. Na początek przeszkolił stażystów i teraz szuka Philipa.
- Dla..czego? – przeciągnęła zdziwiona.
- No, bo to Phil podwędził jedzenie z parapetu – wybuchnął gromkim śmiechem. – Do tego schował wszystkie torby w swojej garderobie, nie informując nikogo. Chciał zrobić chłopakom małego psikusa, nie pomyślał, że skończy się to dla niego tragicznie.
- Może nie będzie tak źle…
- Oj uwierz mi, będzie – nie przestawał się śmiać.
- Więc, gdzie on teraz jest? – Jess przygryzła dolną wargę i spoglądała na przyjaciela.
- Kto? Dav? – zdziwił się, a gdy zauważył jak blondynka przytakuje, odparł. – No, więc ostatni raz widziałem go jak szedł pewnym i zarazem szybkim krokiem do salonu w poszukiwaniu Philipa, który zapadł się pod ziemię.
- A gdzie jest ten… salon? – uniosła jedną brew i zastanawiała się, dlaczego David chodzi taki zły jak osa. Był przecież taki szczęśliwy i zadowolony, rozmawiał, opowiadał o studiu i tym całym miejscu, a potem zastał pusty parapet i dobry nastój prysł.
- … potem w prawo i po lewej białe drzwi – dokończył Fran.
- Że jak? – spojrzała na niego zdezorientowana Jess.
- Ty mnie w ogóle słuchasz? – zapytał rozbawiony.
- Na chwile zabłądziłam w innym świecie – zaśmiała się. – Więc jak mam iść?
- No więc słuchaj – zaczął i spojrzał czy na pewno znowu gdzieś nie odpłynęła. – Idziesz tym korytarzem prosto, potem skręcasz w lewo i idziesz schodami na górę. Jak będziesz na szczycie zobaczysz ochroniarza, ale nie zwracaj na niego uwagi. Musisz skręcić w prawo, a potem idąc prosto zobaczysz po lewej białe drzwi. To są jedyne białe drzwi, więc nie przeoczysz.
- Dzięki, to idę go znaleźć.
- Powodzenia – uśmiechnął się Francis i zniknął.
Jessica zawiesiła sobie przepustkę na szyi i ruszyła według wskazówek przyjaciela. Kiedy była już prawie u celu, usłyszała za sobą krzyki i automatycznie przystanęła nasłuchując. Ochroniarz – wysoki, młody mężczyzna – stanął i jej się przyglądał. Nie zwracała na niego najmniejszej uwagi tylko patrzyła przed siebie i wytężała słuch.
- … idioto otwieraj te drzwi!!! – krzyczał David. – Jak zaraz nie wyjdziesz z tej durnej garderoby, to wywarze drzwi i ty poniesiesz piep**one koszty naprawy! Otwieraj to!
- No to świetnie - skomentowała Jessica pod nosem i odwróciła się w stronę mężczyzny w garniturku, który nie spuszczał z niej wzroku. – Hej! Przepraszam cię, ale gdzie znajdę garderoby chłopaków z „The Lost”?
- Yhm – wydał się lekko zakłopotany, lecz po chwili namysłu odpowiedział. – Prosto korytarzem i po prawej jest ich korytarz.
- Dzięki – posłała mu swój uroczy uśmiech i pobiegła w wyznaczoną stronę. Gdy była coraz bliżej, wzrastało natężenie ich głosów. Teraz było nawet dosłyszalne jak Philip krzyczy.
- Ochłoń to wtedy pogadamy, bo zachowujesz się jak idiota – skomentował Phil.
- Ja, idiota? Ja, idiota? – wkurzał się David. – Ty zachowujesz się jak bachor i nie da się z tobą nawet zwykłego dnia w pracy wytrzymać.
- Chyba z tobą – wrzeszczał Philip przez zamknięte drzwi.
- Co się tam dzieje? – zapytała Candice przechodząc korytarzem i mijając Jessice.
- Przyjaciele się znowu kłócą, to u nich chyba norma.
- A żebyś wiedziała – zaśmiała się Cand. – Co najmniej raz w tygodniu. A tak w ogóle jestem Candice Accola – dziewczyna wyciągnęła do niej ręka, co było miłe, że jej się przedstawia, choć Jess ją już zna.
- Jessica Braun, miło mi cię poznać – uścisnęła rękę i uśmiechnęła się promiennie.
- Ta Jessica Braun? – zdziwiła się.
- Zależy o jaką Jessice Braun ci chodzi – zaśmiała się. – Ale tak to ja.
- O super – zapiszczała. – Masz świetnego bloga i książki zresztą też.
- Miło mi to słyszeć…
- Ty idioto, jak zaraz nie otworzysz, to już po tobie… - znów krzyczał Dav i przerwał dziewczynom.
- Przepraszam cię, ale chyba ktoś musi w końcu załagodzić ten spór.
- Powodzenia.
- Hej, co się dzieje? – zapytała stając na korytarzu, jednak nikt się nie odezwał. A stojący przy drzwiach David nawet się nie poruszył. Jess wkurzyła się przez to, jednak z gracją i opanowaniem podeszłą do chłopaka z promiennym uśmiechem na ustach. – Wszystko w porządku? – położyła mu dłoń na ramieniu.
- Odwal się – odepchnął ją do tyłu jednym ruchem.
- O nie – Jessica spojrzała na niego i zacisnęła prawą dłoń ze złości. – Nawet nie waż się mnie tak traktować. – wysyczała. – Byłam już bita i pomiatana, ty nawet nie próbuj tego robić – podniosła głos.
- Mówiłem, odwal się – odwrócił się na chwile w jej stronę.
- Nie wiesz z kim zadarłeś – pokręciła głową i z drwiącą miną stanęła między nim, a drzwiami. – Idź sobie stąd – krzyknęła na niego i wskazała na drzwi od jego garderoby. – Jak już ochłoniesz, to możesz sobie wrócić, ale teraz nawet nie pokazuj mi się na oczy – złość rysowała się na każdym centymetrze jej twarzy, a w oczach płoną ogień. – Idź sobie!
- Sama sobie idź – próbował ją przesunąć.
- Nawet mnie nie dotykaj – odepchnęła go od siebie. – Zachowujesz się jak jakiś psychopata. Walisz w te drzwi, choć Philip nic nie zrobił. Chciał wam zrobić głupi dowcip, a ty wkurzyłeś się jakby ktoś rozwalił ci samochód za milion dolarów, na który pracowałeś całe swoje życie. David, weź się ogarnij, a nie robisz aferę na cały budynek – wygarnęła mu, ale była z nim szczera. – Przesadzasz nie powiem, do której potęgi. Co cię ugryzło?!
- Ja… - zaczął zachrypniętym głosem od krzyku.
- Co ty?! Weź ty na siebie spójrz! Kłócisz się o głupie jedzenie z najlepszym przyjaciel. W twoich oczach maluje się wrogość i złość. To przecież twój przyjaciel – wskazała na drzwi i plakietkę z napisem „ Philip Paterson”. – O co ci chodzi, Dav?!
- O ciebie mi chodzi – wykrzyczał.
- Słucham? – zapytała zdziwiona.
- Chodzi, kur*a, o ciebie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz