Moje kochane słoneczka ♥
Nie było mnie tu tydzień temu, za co przepraszam. Po prostu lipiec to nie był mój miesiąc, wiele smutku, wzlotów i upadków. Zdarzały się też szczęśliwe chwile jak wyniki rekrutacji na studia, czy realizacja niektórych celów - jednak na tym całą radość się kończy. :(
Mam nadzieje i wierzę, że SIERPIEŃ będzie o wiele lepszym miesiącem i że wiele wspaniałych rzeczy się wydarzy. Wierzę to całym serduchem i zatapiam się w dźwiękach muzyki. Korzystam z weny i miłości do czytania. ;)
Dzisiaj też udało mi się coś napisać, a jutro mała niespodzianka na blogu i kilka nowych projektów do zrealizowania ;*
Zapraszam do czytania,
Manka ♥
**** **** **** **** ****
- Ała – jęknęła
Jessica leżąc na ziemi z zamkniętymi oczami i trzymając się za bolącą głowę.
Czuła pulsowanie przy skroni i jak próbowała otworzyć oczy czuła jak świat
wiruje. – Chol*era w najmniej odpowiednim momencie – burknęła i próbowała się
podnieść.
- Jessica? – usłyszała pytanie z ust Davida. Spojrzała w jego stronę i od razu uśmiech zakwitł na jej twarzy. Zauważyła, że chłopak trzyma się za tył głowy i od razu zrozumiała, że tą przeszkodą na jej drodze był on.
- Ojejku – wymknęło się Jess. – Nie chciałam w ciebie wbiec, przepraszam.
- Nic się nie stało – potarł obolałe miejsce i się uśmiechnął. - Wszystko jest w porządku. Ale dlaczego uciekasz? – był zaskoczony, jednak podał dziewczynie rękę, aby pomóc jej wstać.
- Dlaczego twoja przepustka wisiała na drzewie? – wtrącił się Roberto.
- No, bo to dość skomplikowane – zrobiła grymas na twarzy, gdy patrzyła na chłopaków i zachwiała się.
- Wszystko w porządku? – przytrzymał ją Dav i spojrzał jej głęboko w oczu. W sercu poczuł uczucie bólu i współczucia. Co prawda nie wiedział, co takiego się wydarzyło, przed czym uciekała dziewczyna, jednak czuł, że coś jest nie tak.
- Tak, tak – odparła Jess i na chwilę opuściła głowę zamykając oczy. Po chwili podniosła głowa, a na jej twarzy widniał szeroki uśmiech – Wszystko jest w porządku.
- Więc chyba możemy ci to oddać – puścił do niej oczko Johnson i podał przepustkę oraz telefon.
- Moja komórka? – zdziwiła się i zaczęła grzebać po swoich kieszeniach. – Kiedy ja ją zgubiłam?
- Była przy drzewie – odpowiedział jej Rob.
- Musiała mi wypaść jak spadłam z drzewa – wyszeptała pod nosem.
- Spadłaś z drzewa?! – wykrzyknęli zdziwieni.
- Mówiłam, że to dość skomplikowane – wzruszyła ramionami. – Możemy już iść?
- To teraz jest właściwy moment, jak będziemy iść, żebyś nam to wszystko opowiedziała – uśmiechnął się do niej Dav.
- Postaramy się wszystko zrozumieć – dodał Roberto.
Jessica po ich słowach lekko się zawahała, czy powinna z nimi iść i im to wszystko tłumaczyć. Czuła się z tym głupio i nieswojo. Nie wiedziała jak dobrać słowa, żeby się nie wkurzyli. Roberto to nic wielkiego, on nie będzie krzyczał, nie będzie zły, ten chłopak wręcz będzie chciał wiedzieć o każdym szczególe jej małej przygody. Natomiast David jej nie odpuści. Będzie krzyczał i nie da jej spokoju nawet na krok. Szczerze Jessica nigdy by nie pomyślała, że on się tak zmieni. Poznała zupełnie inną osobę, a ten chłopak to chodzące dobro. Dba o każdego swojego przyjaciela, wspiera i martwi się w każdym momencie, w każdej sytuacji. Lubi go za to i zarazem podziwia. Jest jej małym bohaterem i wzorem do naśladowania. Jednak Jess nie lubiła i nie lubi sytuacji takich jak ta, czy takich jaka wydarzyła się na skałkach, gdy zerwała ścięgno.
- No więc… - zaczęła niepewnie. – Ja chciałam tylko…
- Stać!!! – przerwał jej krzyk Kevina dochodzący z oddali. – Zatrzymajcie ją!!! Nie pozwólcie jej uciec!!! – krzyczał mężczyzna biegnąc w ich stronę. Jessica automatycznie stanęła za chłopakami, bo chciała się skryć, miała ochotę zapaść się pod ziemie, bo czuła, że jednak to nie będzie jej dzień, że za bardzo namieszała.
- Kevin, spokojnie – odparł Roberto robiąc krok w stronę mężczyzny. – Co się dzieje? Kogo mamy zatrzymać?
- Ją – wskazał palcem Jessice, a ona raptownie próbowała skryć się za plecami Davida. Kątem oka spoglądała na jego gniewną minę, a serce przyśpieszyło bicie.
- Jessice? – zdziwili się Dav i Rob. Spoglądali na ochroniarza wielkimi oczami i zaczęli się śmiać. – To musi być jakaś pomyłka – dodał Rob.
- To nie jest żadna pomyłka – wkurzył się McCartney i zbliżył do dziewczyny. – Teraz wrócisz ze mną do budynku ochrony – skierował te słowa do blondynki i wyciągnął rękę.
- Hola, hola. Kevin nie rozpędzaj się – David zatrzymał mężczyznę i zasłonił swoim ciałem Jessice. – Ona jest z nami, to jej przepustka – podał McCartneyowi dokument, jednak na jego twarzy nadal gościło napięcie i chyba złość – tak przynajmniej widziała to Jess.
- Hmm… - zastanawiał się Kevin patrząc na złoty kolor karty i drapiąc się po brodzie.
- Widzisz szefie miałem racje – zaczął się śmiać John dochodząc spokojnym krokiem do starszego mężczyzny.
- Bądź cicho – burknął i podniósł wzrok na przerażoną twarz dziewczyny. – Ale ona złamała wszystkie zasady. I do tego powiadomiłem główny zarząd.
- Świetnie – zaczął się cieszyć Latynos. – Wszystkie zasady? Jestem pod wrażeniem. Po prostu moja krew, moja dziewczyna – śmiał się i podszedł ją przytulić.
- Dzięki – szepnęła mu na ucho.
- Sorry Kev, ale będziesz musiał to jakoś odkręcić, bo ona jest tu legalnie. Ma przepustkę i ma pozwolenie być na naszym planie dzisiejszego dnia i każdego kolejnego. Nie mogła złamać zasad, bo tak się składa, że z co najmniej dwóch ekip filmowych ludzie ją znają. Podjąłeś zbyt szybko decyzje, a nie wierzę, że Jess się nie próbowała się tłumaczyć, że nie próbowała tego wyjaśnić. Do tego to my słyszeliśmy jej krzyki, więc teoretycznie powinniśmy donieść do waszej głównej siedziby, gdyż nie była bezpieczna, a wręcz narażona na niebezpieczeństwo – David dyplomatycznie i z wielką powagą zrzucił wina na ochronę.
- Na mnie nie patrz, ja jestem oficjalnie na przerwie – John podniósł ręce w geście samoobrony.
- Przepraszam David, to się już nie powtórzy. Zaraz to jakoś odkręcę – odparł ostrożnie mężczyzna.
- To nie mi się należą przeprosiny – Dav skrzyżował ręce na piersiach i stał w oczekiwaniu.
- Przepraszam Jessico, że nie posłuchałem, gdy do mnie mówiłaś. Nie uznałem, że to może być prawda. Taka sytuacja już się więcej nie powtórzy i postaramy chronić cię tak jak wszystkie osoby tu pracujące. Jeszcze raz przepraszam – powiedział i oddał jej przepustkę.
- Nic się nie stało, ja też trochę przesadziłam – uśmiechnęła się do mężczyzny. – I nie wytoczę wam procesu – zażartowała, żeby załagodzić sytuacje, której sama była winna.
- Widzisz Kevin same plusy wynikły z tej sytuacji – zaśmiał się John i klepną kolegę po plecach.
- Czy przypadkiem nie skończyła ci się przerwa? – burknął przystając przy nim.
- No właśnie mi się skończyła. Już wracam do pracy – odpowiedział szybko patrząc na zegarek i obaj ochroniarze oddalili się od nich.
- Serio? Wszystkie zasady? – odparł z rezygnacją w głosie Johnson patrząc na przyjaciółkę.
- Chyba, zresztą nie wiem – wzruszyła ramionami. – Nie znam waszych zasad.
- Kolejny Roberto Vega – załamał ręce.
- Dlaczego? - zdziwiła się.
- Też pierwszego dnia złamałem wszystkie możliwe zasady tego miejsca – zaśmiał się. – Tylko ja w przeciwieństwie do ciebie wszystkie je znałem.
- No to pięknie – uśmiechnęła się i spojrzała na Davida. – A ty nie bądź na mnie zły. Nic się przecież nie stało.
- Ale mogło się stać. Jak usłyszeliśmy twój krzyk, to zaczęliśmy się martwić, że coś strasznego ci się przytrafiło.
- Nie mów „my”, bo w twoich oczach malowało się największe przerażenie – zaśmiał się Roberto.
- Zamknij się – burknął Johnson.
- Oj nie złość się. Nic się nie stało, a wręcz przeciwnie. W końcu was znalazłam – uśmiechnęła się Jess i przytuliła chłopaka. – Dziękuje, że stanąłeś w mojej obronie. A teraz uśmiechnij się, proszę – spojrzała na niego do góry i posłała mu swój uroczy uśmiech. Kiedy to zobaczył, napięcie całkowicie zeszło z jego twarzy, a kąciki ust nieco się uniosły. Jego ciało wypełniło przyjemne ciepło.
- Jesteś głodna? – nie spuszczał wzroku z jej twarzy.
- Jak wilk – zaśmiała się i przypomniała sobie, że jeszcze nic dzisiaj nie zjadła.
- Jessica? – usłyszała pytanie z ust Davida. Spojrzała w jego stronę i od razu uśmiech zakwitł na jej twarzy. Zauważyła, że chłopak trzyma się za tył głowy i od razu zrozumiała, że tą przeszkodą na jej drodze był on.
- Ojejku – wymknęło się Jess. – Nie chciałam w ciebie wbiec, przepraszam.
- Nic się nie stało – potarł obolałe miejsce i się uśmiechnął. - Wszystko jest w porządku. Ale dlaczego uciekasz? – był zaskoczony, jednak podał dziewczynie rękę, aby pomóc jej wstać.
- Dlaczego twoja przepustka wisiała na drzewie? – wtrącił się Roberto.
- No, bo to dość skomplikowane – zrobiła grymas na twarzy, gdy patrzyła na chłopaków i zachwiała się.
- Wszystko w porządku? – przytrzymał ją Dav i spojrzał jej głęboko w oczu. W sercu poczuł uczucie bólu i współczucia. Co prawda nie wiedział, co takiego się wydarzyło, przed czym uciekała dziewczyna, jednak czuł, że coś jest nie tak.
- Tak, tak – odparła Jess i na chwilę opuściła głowę zamykając oczy. Po chwili podniosła głowa, a na jej twarzy widniał szeroki uśmiech – Wszystko jest w porządku.
- Więc chyba możemy ci to oddać – puścił do niej oczko Johnson i podał przepustkę oraz telefon.
- Moja komórka? – zdziwiła się i zaczęła grzebać po swoich kieszeniach. – Kiedy ja ją zgubiłam?
- Była przy drzewie – odpowiedział jej Rob.
- Musiała mi wypaść jak spadłam z drzewa – wyszeptała pod nosem.
- Spadłaś z drzewa?! – wykrzyknęli zdziwieni.
- Mówiłam, że to dość skomplikowane – wzruszyła ramionami. – Możemy już iść?
- To teraz jest właściwy moment, jak będziemy iść, żebyś nam to wszystko opowiedziała – uśmiechnął się do niej Dav.
- Postaramy się wszystko zrozumieć – dodał Roberto.
Jessica po ich słowach lekko się zawahała, czy powinna z nimi iść i im to wszystko tłumaczyć. Czuła się z tym głupio i nieswojo. Nie wiedziała jak dobrać słowa, żeby się nie wkurzyli. Roberto to nic wielkiego, on nie będzie krzyczał, nie będzie zły, ten chłopak wręcz będzie chciał wiedzieć o każdym szczególe jej małej przygody. Natomiast David jej nie odpuści. Będzie krzyczał i nie da jej spokoju nawet na krok. Szczerze Jessica nigdy by nie pomyślała, że on się tak zmieni. Poznała zupełnie inną osobę, a ten chłopak to chodzące dobro. Dba o każdego swojego przyjaciela, wspiera i martwi się w każdym momencie, w każdej sytuacji. Lubi go za to i zarazem podziwia. Jest jej małym bohaterem i wzorem do naśladowania. Jednak Jess nie lubiła i nie lubi sytuacji takich jak ta, czy takich jaka wydarzyła się na skałkach, gdy zerwała ścięgno.
- No więc… - zaczęła niepewnie. – Ja chciałam tylko…
- Stać!!! – przerwał jej krzyk Kevina dochodzący z oddali. – Zatrzymajcie ją!!! Nie pozwólcie jej uciec!!! – krzyczał mężczyzna biegnąc w ich stronę. Jessica automatycznie stanęła za chłopakami, bo chciała się skryć, miała ochotę zapaść się pod ziemie, bo czuła, że jednak to nie będzie jej dzień, że za bardzo namieszała.
- Kevin, spokojnie – odparł Roberto robiąc krok w stronę mężczyzny. – Co się dzieje? Kogo mamy zatrzymać?
- Ją – wskazał palcem Jessice, a ona raptownie próbowała skryć się za plecami Davida. Kątem oka spoglądała na jego gniewną minę, a serce przyśpieszyło bicie.
- Jessice? – zdziwili się Dav i Rob. Spoglądali na ochroniarza wielkimi oczami i zaczęli się śmiać. – To musi być jakaś pomyłka – dodał Rob.
- To nie jest żadna pomyłka – wkurzył się McCartney i zbliżył do dziewczyny. – Teraz wrócisz ze mną do budynku ochrony – skierował te słowa do blondynki i wyciągnął rękę.
- Hola, hola. Kevin nie rozpędzaj się – David zatrzymał mężczyznę i zasłonił swoim ciałem Jessice. – Ona jest z nami, to jej przepustka – podał McCartneyowi dokument, jednak na jego twarzy nadal gościło napięcie i chyba złość – tak przynajmniej widziała to Jess.
- Hmm… - zastanawiał się Kevin patrząc na złoty kolor karty i drapiąc się po brodzie.
- Widzisz szefie miałem racje – zaczął się śmiać John dochodząc spokojnym krokiem do starszego mężczyzny.
- Bądź cicho – burknął i podniósł wzrok na przerażoną twarz dziewczyny. – Ale ona złamała wszystkie zasady. I do tego powiadomiłem główny zarząd.
- Świetnie – zaczął się cieszyć Latynos. – Wszystkie zasady? Jestem pod wrażeniem. Po prostu moja krew, moja dziewczyna – śmiał się i podszedł ją przytulić.
- Dzięki – szepnęła mu na ucho.
- Sorry Kev, ale będziesz musiał to jakoś odkręcić, bo ona jest tu legalnie. Ma przepustkę i ma pozwolenie być na naszym planie dzisiejszego dnia i każdego kolejnego. Nie mogła złamać zasad, bo tak się składa, że z co najmniej dwóch ekip filmowych ludzie ją znają. Podjąłeś zbyt szybko decyzje, a nie wierzę, że Jess się nie próbowała się tłumaczyć, że nie próbowała tego wyjaśnić. Do tego to my słyszeliśmy jej krzyki, więc teoretycznie powinniśmy donieść do waszej głównej siedziby, gdyż nie była bezpieczna, a wręcz narażona na niebezpieczeństwo – David dyplomatycznie i z wielką powagą zrzucił wina na ochronę.
- Na mnie nie patrz, ja jestem oficjalnie na przerwie – John podniósł ręce w geście samoobrony.
- Przepraszam David, to się już nie powtórzy. Zaraz to jakoś odkręcę – odparł ostrożnie mężczyzna.
- To nie mi się należą przeprosiny – Dav skrzyżował ręce na piersiach i stał w oczekiwaniu.
- Przepraszam Jessico, że nie posłuchałem, gdy do mnie mówiłaś. Nie uznałem, że to może być prawda. Taka sytuacja już się więcej nie powtórzy i postaramy chronić cię tak jak wszystkie osoby tu pracujące. Jeszcze raz przepraszam – powiedział i oddał jej przepustkę.
- Nic się nie stało, ja też trochę przesadziłam – uśmiechnęła się do mężczyzny. – I nie wytoczę wam procesu – zażartowała, żeby załagodzić sytuacje, której sama była winna.
- Widzisz Kevin same plusy wynikły z tej sytuacji – zaśmiał się John i klepną kolegę po plecach.
- Czy przypadkiem nie skończyła ci się przerwa? – burknął przystając przy nim.
- No właśnie mi się skończyła. Już wracam do pracy – odpowiedział szybko patrząc na zegarek i obaj ochroniarze oddalili się od nich.
- Serio? Wszystkie zasady? – odparł z rezygnacją w głosie Johnson patrząc na przyjaciółkę.
- Chyba, zresztą nie wiem – wzruszyła ramionami. – Nie znam waszych zasad.
- Kolejny Roberto Vega – załamał ręce.
- Dlaczego? - zdziwiła się.
- Też pierwszego dnia złamałem wszystkie możliwe zasady tego miejsca – zaśmiał się. – Tylko ja w przeciwieństwie do ciebie wszystkie je znałem.
- No to pięknie – uśmiechnęła się i spojrzała na Davida. – A ty nie bądź na mnie zły. Nic się przecież nie stało.
- Ale mogło się stać. Jak usłyszeliśmy twój krzyk, to zaczęliśmy się martwić, że coś strasznego ci się przytrafiło.
- Nie mów „my”, bo w twoich oczach malowało się największe przerażenie – zaśmiał się Roberto.
- Zamknij się – burknął Johnson.
- Oj nie złość się. Nic się nie stało, a wręcz przeciwnie. W końcu was znalazłam – uśmiechnęła się Jess i przytuliła chłopaka. – Dziękuje, że stanąłeś w mojej obronie. A teraz uśmiechnij się, proszę – spojrzała na niego do góry i posłała mu swój uroczy uśmiech. Kiedy to zobaczył, napięcie całkowicie zeszło z jego twarzy, a kąciki ust nieco się uniosły. Jego ciało wypełniło przyjemne ciepło.
- Jesteś głodna? – nie spuszczał wzroku z jej twarzy.
- Jak wilk – zaśmiała się i przypomniała sobie, że jeszcze nic dzisiaj nie zjadła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz