9 listopada 2014

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY


Hej :*
Wiem, że dość późno dodaje ten rozdział, ale jakoś wcześniej rodzinka zajęła mi dużo czasu, no i znów zobaczyłam moje kochane i przesłodkie kuzyneczki. A do tego dostałam zaproszenie do Krakowa i jest duże prawdopodobieństwo, że znajdę tam swoją wymarzoną sukienkę na studniówkę...

Muszę Wam powiedzieć, że mam mega kochaną rodzinkę, pomimo tych kłótni i ogólnego chaosu :P

Manka ♥

PS. Widziałeś/aś poprzedni rozdział z piątku? ;-)


**** **** **** **** ****

- Jessica obudź się – szeptała Victoria szturchając dziewczynę w ramie. – Szybko budź się… - pośpieszała.
- Co się dzieje? – spytała mało przytomna dziewczyna, podrywając się gwałtownie do pozycji siedzącej nie wiedząc nawet gdzie się znajduje i kto ją dotyka.
- Rozbudź się – rozkazała stanowczo Vic.
- Pali się czy co? – blondynka odgarnęła włosy prawą ręką z twarzy i spoglądała dużymi oczami na uśmiechniętą przyjaciółkę .
- Nadszedł czas, aby pogadać.
- Ale o czym? – zaczęła się rozluźniać z nagłego przypływu adrenaliny i w fioletowo-białej piżamie usiadła po turecku okrywając się kołdrą.
- Nie usłyszałam przecież streszczenia wczorajszego wieczoru, nawet nie miałyśmy okazji w nocy pogadać, nie pochwaliłaś się, ani nic – na twarzy dziewczyny pojawił się lekki grymas niezadowolenia. – To moja kochana, do ciebie nie podobne
- I po to mnie budzisz o… - sięgnęła po telefon, który leżał na szafce nocnej. – … ósmej rano?
- Tak – przytaknęła. – Opowiadaj i to ze szczegółami, bo już nie wytrzymam. Po raz kolejny cierpliwość nie jest moją mocną stroną – wystawiła język Jessice i puściła do niej oczko, usadawiając się wygodnie na skraju łóżka.
- Topór złości zakopany? – schyliła głowę nieco w bok. – Ja swój smutku i zagubienia też mam zakopać?
- Oj… Przecież nie było żadnych toporów, a teraz już naprawdę proszę o opowiadanie ze szczegółami. – przystanęła. – Nawet najmniejszymi szczegółami – ponagliła, nie dając blondynce rozpamiętywać przeszłości, tak więc Jessica wyrzuciła z pamięci wczorajszą kłótnie i nabierając dużo powietrza w płuca zaczęła spokojnym i delikatnym głosem opowiadać wydarzenia wczorajszego wieczoru. Doszło do tego, że w ciągu dość krótkiego czasu brunetka znała streszczenie całej  „randki”: taniec, przeprosiny, prezent, idealną kolację, lecz Jess nic nie wspomniała o pocałunku, a zakończyła słowami:
- I dzisiaj wracam do niego. Wracam do naszego domu – wypowiadając te słowa, głos załamał jej się na moment, ale nie dało po sobie poznać, że czuje przez to ból i smutek.
- Nie mówisz serio, prawda? – zaskoczyła się Victoria.
- Mówię serio.
- Dziewczyno ludzie się od tak nie zmieniają, ponownie staniesz się jego ofiarą – wybuchła i złapała ją za ramiona.
- Nie! – zaprzeczyła. – Teraz będzie już tylko lepiej.
- Jesteś tak bardzo durna, czy tylko udajesz? – potrząsnęła nią, próbując odnaleźć przy okazji w jej oczach choć trochę emocji.
- Sama jesteś durna – krzyknęła przy okazji strącając jej dłonie. – A teraz wyjdź – wskazała ręką drzwi. – Już! Nie chce cię widzieć!
- To mój dom, nie twój.
- Za godzinę już mnie nie będzie.
- Dobra – powiedziała ze złością i wyszła trzaskając drzwiami, a potem dało się słyszeć mocne uderzenie jakiegoś przedmiotu o ścianę na parterze.
- Przecież nie mogę ci powiedzieć – wyszeptała w stronę drzwi i schowała twarz w dłonie.
   Po chwili oparła głowę na kolanach i w bezruchu czekała na telefon od Matta, który prawdopodobnie zaraz zadzwoni, przynajmniej jej się tak wydawało, po wczorajszym dniu i chłopaka zachowaniu.
- Wychodzę, zostaw swój klucz w doniczce – dało się słyszeć krzyk Victorii i zamykane drzwi kolejnym trzaśnięciem.
   Jessica wtedy szybko zerwała się z łóżka i pobiegła na dół zjeść najprostsze śniadanie: płatki kukurydziane z mlekiem i bakaliami. Każda czynność, jaką wykonywała, sprawiała jej problemy i trud. Nie mogła się uspokoić, serce waliło jej jak oszalałe, ręce drżały, a w głowie kłębiło się tysiące myśli. Nie widziała co powinna zrobić, bała się powrotu i nie była w stanie wymyślić rozegrania własnej roli w tym związku. Chciała zrozumieć zmianę Matta i sprawdzić, co tak na niego wpłynęło. Z drugiej strony nie była przygotowana na kolejną dawkę bólu i rozstanie z przyjaciółką, które już nastąpiło. Nie było już odwrotu, tak więc próbując zagłuszyć wszystko dookoła i wewnątrz siebie, Jess zaczęła zbierać wszystkie potrzebne rzeczy.
   O dziesiątej, dwie walizki i czarny kuferek na kosmetyki i biżuterie,  stały przy drzwiach wyjściowych, a pozostałe ubrania Jess schowała na dnie szafy w pokoju gościnnym, bo wiedziała, że nie ma najmniejszego sensu wszystkiego zabierać, no chyba że Matt to nie ta sama osoba, co jeszcze miesiąc temu.
   Oczywiście blondynka nie doczekała się telefonu od chłopaka, więc sama postanowiła zadzwonić:
- Cześć Matt… Podjechałbyś po mnie?... Tak, jestem spakowana i tylko czekam na ciebie… Szczerze?... Brakuje mi dawnego łóżka… Czy rodzice coś mówili?... Nie… Za godzinę?... OK… Pa.
   Jej twarz wypełnił promienny uśmiech z dobrze zdanego egzaminu, ponieważ chłopak połknął kolejny haczyk.
Muszę poznać odpowiedź na to pytanie – myślała spoglądając na ekran telefonu.
   Przechodząc do kuchni wyjęła z szafki białą kartkę i zielony długopisem napisała krótki list do Vic.

Kochana Victorio,

wiem, że już od dobrych dwóch dni nie rozmawiamy normalnie, że bez przerwy się kłócimy. Przy każdym moim słowie narażam naszą długotrwałą przyjaźń na niebezpieczeństwo. Może od kiedy zadzwonił do mnie Matt jestem dziwna – sama to zauważyłam, lecz tak będzie dla ciebie i dla mnie lepiej.
 Chciałabym Ci tak wiele powiedzieć, wyznać co się dzieje w mojej głowie. Mam nadzieje, że mnie z czasem, pewnie długim czasem, zrozumiesz i za jakiś czas wybaczysz.
 Nigdy nie chciałam i także w tym momencie nie chcę stracić takiej przyjaciółki jak ty.
 Twoja kochająca Jess.

P.S. Wiem, że miałaś pilnować mnie z ręką, ale będę na siebie uważać i naprawdę pamiętaj, że nigdy nie chciałam doprowadzić naszych relacji do takiego stanu.

   Zostawiła kartkę na blacie w kuchni i wyszła zabierając klucz ze sobą. Czterdzieści minut później stała przed bramą rodziców, których nie było w domu, ani na podwórku, dlatego też pozostało jej tylko czekanie na chłopaka.
   Nie podjechał samochodem, jak miał zrobić, lecz przyszedł uśmiechnięty od ucha do ucha piechotą, pogwizdując sobie radosne melodyjki pod nosem, co jakiś czas.
- Witaj piękna – przywitał ją pocałunkiem. – Zabieram cię na spacer do dawnego domu.
- A co z twoją pracą, co z firmą? – zapytała zaskoczona.
- Wziąłem dwa dni wolnego, a moje obowiązki przejął Josh. Wiesz, który to prawda? – uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Tak wiem – kiwnęła głową. – Jesteś kochany – przytuliła go i to był początek, początek długiej i trudnej gry.
   Po drodze wstąpili do kawiarni na ciastko i poranną kawę. Potem Jess zajrzała do apteki, a Matt w tym czasie zrobił szybkie, niewielkie zakupy, ponieważ uparł się, że to właśnie on dziś robi romantyczny obiad, który zjedzą na dworze ze względu na tak piękną pogodę.
 

*PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ*

- Pomóc ci coś, bo ja już skończyłam się rozpakowywać? – zapytała Jessica siadając na czarnym blacie kuchennym i patrząc na Matta w żółtym fartuchu, który kupili mu kumple rok temu, oczywiście dla żartów i dla własnej rozrywki.
- Nie trzeba, a poza tym jak dobrze pamiętam to nie możesz nadwyrężać ręki.
- Ale mam jeszcze prawą, a wiesz jak bardzo kocham przesiadywać w kuchni. Pozwól mi?! – spojrzała na niego z miną szczeniaczka.
- Nie mam mowy, ta mina na mnie nie działa – odwrócił wzrok.
- Proszę – wyszeptała.
- Nie…
- Na pewno? – spytała chytrze próbując spojrzeć mu w oczy.
- Tak, poradzę sobie, ty masz dzisiaj od wszystkiego wolne, ale jeśli już naprawdę chcesz mi pomóc to wybierz film na wieczór.
- OK – zeskoczyła na podłogę, ucałowała chłopaka w policzek i szybkim ruchem, podkradła mu pomidorka cherry z deski.
   Siadając przed telewizorem i przełączając filmy w wypożyczalni natknęła się na znane jej już tytuły z samotnych wieczorów u Victorii, zawsze gdy przyjaciółka nie miała czasu oraz pracowała całe dnie i noce. Jessica nie lubiła siedzieć z założonymi rękami, dlatego parę razy w tygodniu próbowała nadrabiać zaległości w filmach i serialach.
- A co byś chciał obejrzeć? – krzyknęła.
- Może być film akcji lub horror, no chyba, że masz lepsze propozycje – odpowiedział.
   Znalazła „Paranormal Activity 3”, oczywiście ona już go oglądała, lecz jakoś nie było jej dane w tamtym czasie obejrzeć ostatnich 30 minut, bo albo zmorzył ją sen, albo miała olśnienie, a najczęściej przypominała sobie, co powinna była zrobić przed powrotem Victorii.
- Znalazłam… - oznajmiła po pewnym czasie.
- To wypożycz.

   Jak powiedział, tak też zrobiła, a potem siedząc na śmietankowej sofie rozglądała się po pokoju, aż jej uwagę przykuło zdjęcie z Londynu, jej i Matta. Byli tam na wyjeździe z przyjaciółmi rok temu. Niezapomniany, nagły wypad do Europy to było niesamowite przeżycie, które zapamiętają na bardzo długi czas. To właśnie tam spędzili ostatnie chwile w swoim wspólnym życiu.
   Jessica wzięła ramkę do ręki i patrzyła na ich wesołe twarze.
- Ile jeszcze tak będzie? Jak długo będziesz udawał dobrego chłopaka? Do czasu aż znajdę odpowiedź, czy może o wiele krócej? – pytała zarówno siebie, jak i zdjęcie. – Przecież wiem, że czegoś się boisz i niedługo ci minie, jednak jestem na to przygotowana, wiesz?
- Z kim rozmawiasz? – usłyszała pytanie z kuchni.
- Z nikim – prędko odpowiedziała. – Próbuje wymyślić w głowie dialog do książki, której chwilowo nie mogę pisać… - kłamała udając smutek w głowie. – A co usłyszałeś?
- Że ktoś się czegoś boi.
- A no tak. Główna bohaterka boi się pewnego kolesia, który ją postrzelił i przetrzymuje na odludziu w jakimś magazynie, na razie nie wymyśliłam jak może wyglądać to miejsce, dopiero nad tym pracuje – zaśmiała się, opowiadając wcześniej wymyślony pomysł do książki, jednak niezbyt dobrze jej to szło.
- Zapowiada się coś ciekawego i już niedługo będziesz znowu pisać – stanął w progu przecierając ręce pomarańczową ścierką.
- Tak wiem – odwróciła się odstawiając zdjęcie i odetchnęła z ulgą, że za wiele nie usłyszał. – Idę na dwór przygotuje stół – wyminęła zgrabnie chłopaka i wyszła.

*OKOŁO GODZINY OSIEMNASTEJ*
 
   Matt i Jessica wspólnie siedzieli przy stole patrząc sobie głęboko w oczy. Chłopak przygotował swój popisowy numer – pizze z brokułami i kurczakiem, a drugą z mozzarellą i pomidorami, którą ubóstwiała blondynka. Na stole nie zabrakło także sałatki i czerwonego winna.
- Dziękuje, że to wszystko dla mnie zrobiłeś, nie spodziewałam się.
- Bo to miała być niespodzianka i w pewnym stopniu się udało – chwycił ją za dłoń. – Robię to z miłości do ciebie, bo kocham cię nad życie, nikogo innego, tylko CIEBIE – zaakcentował ostatnie słowo.
   We wnętrzu Jess coś drgnęło. Tak dawno słyszała te słowa, a teraz były one falą gorąca wypełniającą ją od środka. Czuła, że się rumieni i uznała to za jedną z niewielkiej części odpowiedzi.
- Ja też cię kocham – wyszeptała, a w głowie dodała:
Tylko nie wiem jak bardzo się w tym wszystkim pogubiłam i gdzie znaleźć właściwą drogę do wyjścia.
   Po skończeniu obiadu, który trwał bardzo długi czas, bo aż dobre półtorej godziny, dziewczyna wstała oznajmiając:
- Ja posprzątam.
- Nie ma mowy, ja to zrobię – zaprotestował zabierając jej talerz z dłoni.
- Teraz moja kolej – uparła się i pocałowała Matta w usta na znak wygranej.
   Zabrała naczynia ze stołu i włożyła do zmywarki nucąc sobie piosenki „The Lost” z ich drugiego albumu oraz nowości usłyszane w stacjach telewizyjnych i radiowych.
- Hej, a może pójdziemy na imprezę do Caroline? – zagadnął Jessice Matt trzymając w dłoni komórkę.
- Może być, a na którą? – próbowała wymusić zainteresowanie, choć szczerze nie chciało jej się w ogóle ruszać z domu. Marzyła o spędzeniu tego wieczoru pod ciepłym kocem oglądając telewizje.
- Na ósmą, tylko trzeba by było się powoli zbierać, bo do niej jest godzina drogi bez korków.
- OK. To ja się tylko przebiorę, poprawie oczy mocniej kredką i możemy jechać na niedzielną imprezkę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy