Ojejku, nie wiem co napisać... Widziała, że w weekend było dużo wejść na bloga, a ja już drugi tydzień z rzędu nie wywiązałam się z napisania rozdziału :/
Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, ale nie mogłam tak po prostu dalej patrzeć, że nic nie ma nowego ani tutaj, ani na FB ode mnie.
Szczerze źle się z tym czuje, ale dzisiaj dzięki muzyce i inspirującym kawałkom, wzięłam się w garść i dodaje kolejny rozdział.
Kiedy go pisałam doszłam do wniosku, że jest genialny. To na razie jedyny z moich rozdziałów na tym blogu, który tak mi się spodobał. Ogólnie w zarysie miał wyglądać zupełnie inaczej, ale cieszę się, że zmieniłam całą fabułę :P
Mam nadzieje, że będziecie tego samego zdania co ja ;)
Manka ♥
**** **** **** **** ****
O równej dziewiątej wieczorem, Matt w brązowych
spodniach i granatowej marynarce oraz Jessica w czarnej, rozkloszowanej
sukience, stanęli przed białymi drzwiami domu Caroline. Byli szczęśliwi i
uroczo razem wyglądali, zresztą każdy kto ich widział, właśnie takiego
określenia używał.
Po chwili w drzwiach pojawiła się uśmiechnięta, wysoka blondynka w czerwonej sukience:
- O Jessica, jak miło cię widzieć, dawno ze sobą rozmawiałyśmy.
- Cześć Car – Jess ucałowała koleżankę w policzek na powitanie i spojrzała w stronę chłopaka.
- Z tobą nie muszę się już widać – zaśmiała się dziewczyna patrząc na chłopaka. – Już się dziś widzieliśmy – wytłumaczyła. – Ale bardzo się cieszę, że tu jesteście i zapraszam.
Odsunęła się i wskazała znajomym, aby weszli do środka. Jessica po przekroczeniu progu, doznała oszołomienia. Jeszcze nie miała okazji być u Caroline w domu, który dostała od rodziców w prezencie na dwoje 25 urodziny. Wszystko w bieli i czerni robiło wielkie wrażenie, a łącząc to z nowoczesnym budownictwem i tłumem ludzi w środku, miało się uczucie, że jest się w domu kogoś bardzo znanego i bogatego. A przecież to tylko własność Car, dziewczyny, która kochała życie i sprawianie ludziom radości. Wywodziła się z niewielkiej wioski na południu Stanów Zjednoczonych. Od dwóch lat pracowała jako sekretarka w firmie Matta, po tym gdy Jess postanowiła postawić wszystko na jedną kartkę i skupić się na pisaniu. Do tego blondynka, co jakiś czas, bawiła się w show-biznes, dokładnie w modelingu. Dlaczego „bawiła się”? Bo nigdy nie chciała być ani znana, ani tym bardziej sławna, przynajmniej tak twierdziła, jak ktoś ją o to pytał.
- Jess, a słyszałaś, że Car dostała kontrakt na pół roku jako modelka? – zapytał Matt uśmiechając się do dziewczyn po obu swoich stronach i co chwile spoglądając ukradkiem w stronę własnej sekretarki.
- Serio? – dziwiła się Jessica. – Nie wiedziałam, ale gratuluje – uśmiechnęła się, a po chwili namysłu dodała. – Cóż nie wiedziałam, że zajmiesz się tym na profesjonalnie, nigdy tego nie chciałaś.
- Ludzie się zmieniają i przy okazji ich podejście do niektórych spraw – wzruszyła ramionami i położyła rękę na ramieniu chłopaka. – Idę zobaczyć jak bawią się pozostali moi goście, niedługo wrócę.
Zgrabnymi i delikatnymi ruchami oddaliła się w stronę grupki mężczyzn, którzy stali przy białych, kręconych schodach i popijali piwo. Jessica mierzyła znajomą spojrzeniem i była na nią w dziwny sposób zła. Wkurzało ją jak spoglądała na Matta, jednak Jess nie była zazdrosna tylko zakłopotana.
- Czy coś mnie ominęło? – zapytała siebie samą.
- Co? – dziwił się blondyn.
- Nic, nic – pokręciła głową. – Po prostu głośno myślę, chodźmy potańczyć – chwyciła chłopaka za rękę i poprowadziła w stronę tańczącego tłumu.
Bawili się razem paręnaście godzin, dużo rozmawiali, tańczyli, znowu rozmawiali, trochę pili i byli po prostu szczęśliwi. Świat się dla nich nie liczył, widzieli tylko siebie. Matt zapomniał o Caroline i jej ukradkowych spojrzeniach, widział tylko Jessice. Znów czuł się jak rycerz w lśniącej zbroi, który odnalazł swoją księżniczkę. Blondynka była jego oczkiem w głowie, a kiedy na niego patrzyła, swoimi dużymi oczami, jego świat rozmazywał się dookoła, jakby był pod wpływem jakiegoś środka odurzającego.
Para wróciła do domu dopiero o czwartej nad ranem, Mattowi urwał się film i nie był w stanie normalnie funkcjonować. Cała rola związana z powrotem do domu spadła na Jessice. Była zła na chłopaka i chciała go udusić, jednak z jedną ręką nie była w stanie umiejętnie tego zrobić.
- I jak zawsze czar prysł – powiedziała to w stronę półprzytomnego chłopaka, kiedy otwierała drzwi. Podprowadziła blondyna do kanapy w salonie i zostawiła go w ubraniu. Nie miała ochoty nawet kiwnąć palcem, aby coś dla niego zrobić. Zostawiając go, poszła na górę i wzięła długi prysznic.
Myślała nad całym tym dniem i przyszłością. Czuła, że jest za idealnie. Matt nigdy nie zajmował się domem, nie robił obiadów i tym bardziej nie chciał po nich sprzątać. Jessica nie próbowała nawet uwierzyć, że pozostawienie go na pastwę losu, sprawiło, że aż tak się odmienił. On nigdy nie potrafił się zmienić, Matt to po prostu chłopak, który lubił się bogacić, bawić i upijać, tak jak to zrobił i tego wieczoru, pomijając oczywiście, że nie było żadnego obrotu pieniędzy, choć już miał i pomysł, aby pograć z kumplami w pokera na pieniądze.
Jessice nie podobało się to wszystko, jednak postanowiła poczekać i zobaczyć, co przyniesie jej los.
Po chwili w drzwiach pojawiła się uśmiechnięta, wysoka blondynka w czerwonej sukience:
- O Jessica, jak miło cię widzieć, dawno ze sobą rozmawiałyśmy.
- Cześć Car – Jess ucałowała koleżankę w policzek na powitanie i spojrzała w stronę chłopaka.
- Z tobą nie muszę się już widać – zaśmiała się dziewczyna patrząc na chłopaka. – Już się dziś widzieliśmy – wytłumaczyła. – Ale bardzo się cieszę, że tu jesteście i zapraszam.
Odsunęła się i wskazała znajomym, aby weszli do środka. Jessica po przekroczeniu progu, doznała oszołomienia. Jeszcze nie miała okazji być u Caroline w domu, który dostała od rodziców w prezencie na dwoje 25 urodziny. Wszystko w bieli i czerni robiło wielkie wrażenie, a łącząc to z nowoczesnym budownictwem i tłumem ludzi w środku, miało się uczucie, że jest się w domu kogoś bardzo znanego i bogatego. A przecież to tylko własność Car, dziewczyny, która kochała życie i sprawianie ludziom radości. Wywodziła się z niewielkiej wioski na południu Stanów Zjednoczonych. Od dwóch lat pracowała jako sekretarka w firmie Matta, po tym gdy Jess postanowiła postawić wszystko na jedną kartkę i skupić się na pisaniu. Do tego blondynka, co jakiś czas, bawiła się w show-biznes, dokładnie w modelingu. Dlaczego „bawiła się”? Bo nigdy nie chciała być ani znana, ani tym bardziej sławna, przynajmniej tak twierdziła, jak ktoś ją o to pytał.
- Jess, a słyszałaś, że Car dostała kontrakt na pół roku jako modelka? – zapytał Matt uśmiechając się do dziewczyn po obu swoich stronach i co chwile spoglądając ukradkiem w stronę własnej sekretarki.
- Serio? – dziwiła się Jessica. – Nie wiedziałam, ale gratuluje – uśmiechnęła się, a po chwili namysłu dodała. – Cóż nie wiedziałam, że zajmiesz się tym na profesjonalnie, nigdy tego nie chciałaś.
- Ludzie się zmieniają i przy okazji ich podejście do niektórych spraw – wzruszyła ramionami i położyła rękę na ramieniu chłopaka. – Idę zobaczyć jak bawią się pozostali moi goście, niedługo wrócę.
Zgrabnymi i delikatnymi ruchami oddaliła się w stronę grupki mężczyzn, którzy stali przy białych, kręconych schodach i popijali piwo. Jessica mierzyła znajomą spojrzeniem i była na nią w dziwny sposób zła. Wkurzało ją jak spoglądała na Matta, jednak Jess nie była zazdrosna tylko zakłopotana.
- Czy coś mnie ominęło? – zapytała siebie samą.
- Co? – dziwił się blondyn.
- Nic, nic – pokręciła głową. – Po prostu głośno myślę, chodźmy potańczyć – chwyciła chłopaka za rękę i poprowadziła w stronę tańczącego tłumu.
Bawili się razem paręnaście godzin, dużo rozmawiali, tańczyli, znowu rozmawiali, trochę pili i byli po prostu szczęśliwi. Świat się dla nich nie liczył, widzieli tylko siebie. Matt zapomniał o Caroline i jej ukradkowych spojrzeniach, widział tylko Jessice. Znów czuł się jak rycerz w lśniącej zbroi, który odnalazł swoją księżniczkę. Blondynka była jego oczkiem w głowie, a kiedy na niego patrzyła, swoimi dużymi oczami, jego świat rozmazywał się dookoła, jakby był pod wpływem jakiegoś środka odurzającego.
Para wróciła do domu dopiero o czwartej nad ranem, Mattowi urwał się film i nie był w stanie normalnie funkcjonować. Cała rola związana z powrotem do domu spadła na Jessice. Była zła na chłopaka i chciała go udusić, jednak z jedną ręką nie była w stanie umiejętnie tego zrobić.
- I jak zawsze czar prysł – powiedziała to w stronę półprzytomnego chłopaka, kiedy otwierała drzwi. Podprowadziła blondyna do kanapy w salonie i zostawiła go w ubraniu. Nie miała ochoty nawet kiwnąć palcem, aby coś dla niego zrobić. Zostawiając go, poszła na górę i wzięła długi prysznic.
Myślała nad całym tym dniem i przyszłością. Czuła, że jest za idealnie. Matt nigdy nie zajmował się domem, nie robił obiadów i tym bardziej nie chciał po nich sprzątać. Jessica nie próbowała nawet uwierzyć, że pozostawienie go na pastwę losu, sprawiło, że aż tak się odmienił. On nigdy nie potrafił się zmienić, Matt to po prostu chłopak, który lubił się bogacić, bawić i upijać, tak jak to zrobił i tego wieczoru, pomijając oczywiście, że nie było żadnego obrotu pieniędzy, choć już miał i pomysł, aby pograć z kumplami w pokera na pieniądze.
Jessice nie podobało się to wszystko, jednak postanowiła poczekać i zobaczyć, co przyniesie jej los.
Tak, też i pierwszy miesiąc to było ogromne spełnianie marzeń dla Jess.
Chłopak wracał zawsze punktualnie do domu, zabierał ją na zakupy, co
weekend byli w innym mieście. Nowe
atrakcje, przyjaźnie, plany, wszystko co najlepsze, wszystko czego można tylko
zapragnąć. Wielu Amerykanów nie mogło sobie pozwolić nawet na najmniejszą cząstkę
tych rzeczy, lecz Matt w oczach Roberto Brauna chciał wypaść jak najlepiej.
Kiedy patrzyło się na Jessice i Matta, ludzie widzieli ten związek jako ideał. Podziwiali ich postawę na każdym kroku, chcieli brać z nich przykład, a Jessica w końcu odnalazła odpowiedź. Ona nie przestała kochać, lecz to uczucie zanikło, schowało się za bólem. Teraz mogło pojawić się na nowo, jako odnowione i pełne sił do działania.
To właśnie przez tą odpowiedź Jess przyjęła ponownie pierścionek i zdążyli ustalić już datę ślubu – 9 lipca. Nikogo jeszcze o tym nie informowali, bo brakowało czasu. Postawili swoje marzenia i zachcianki na pierwszym miejscu.
Kiedy patrzyło się na Jessice i Matta, ludzie widzieli ten związek jako ideał. Podziwiali ich postawę na każdym kroku, chcieli brać z nich przykład, a Jessica w końcu odnalazła odpowiedź. Ona nie przestała kochać, lecz to uczucie zanikło, schowało się za bólem. Teraz mogło pojawić się na nowo, jako odnowione i pełne sił do działania.
To właśnie przez tą odpowiedź Jess przyjęła ponownie pierścionek i zdążyli ustalić już datę ślubu – 9 lipca. Nikogo jeszcze o tym nie informowali, bo brakowało czasu. Postawili swoje marzenia i zachcianki na pierwszym miejscu.
kocham, czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!
♡ NASZ BLOG- KLIKNIJ ♡
Masz fascynującego bloga! Będę zaglądała, życzę dalszych sukcesów i wytrwałości :)
OdpowiedzUsuńhttp://mjrm-madeline.blogspot.com/2014/11/hallo-kitty.html zapraszam serdecznie na mój blog, każdy komentarz i obserwowanie jest odwzajemniane. Proszę o klikanie w banery po prawej stronie bloga, to dla mnie bardzo ważne .
Troche pogmatwane ale czyta się przyjemnie :) radziłabym troszkę zluzowac z tzw. "damskimi epitetami", za dużo tego, kogo obchodzi ze chłopacy stali przy schodach które były białe, same chody wystarcza, a stwierdzenie "kochał ta blondynkę...." no bez jaj, proponuje poszukać jakiś innych zaimków :-) a to uszczegolnianie ze chlopak miał na sobie to i to, i w takich kolorach, a dziewczyna miała sukienkę która była w takim kolorze i była taka rozkloszowana, czytelników interesuje sam całokształt, sytuacja, fabuła... Daruj sobie te "zapychacze", lepiej krócej a bardziej treściwie :D POWODZENIA W DALSZYM PISANIU :D
OdpowiedzUsuńDziękuje za szczery komentarz, lubię przyjmować krytykę i muszę trochę się zgodzić, ten rozdział może wyszedł troszkę pogmatwany, ale to z powodu tego, że chciałam zakończyć pewne sprawy w opowiadaniu i wraz z kolejnym, nadchodzącym rozdziałem, rozwinąć nieco akcje i przejść do głównych wątków :)
UsuńCo do mojego stylu pisania, nie zmienię go, bo jak dla mnie jest dobrze, mam własne zdanie, tak samo jak ty. Każdy lubi co innego, jednak nie zrezygnuje z tych "zapychaczy" jak sama to określiłaś, gdyż bez nich to opowiadanie nie miałoby sensu, byłoby nijakie. Czytelnik nie miałby możliwości wyobrażenia sobie tej całej sytuacji, ale dziękuje że miałaś odwagę mi to wyznać, to mnie jeszcze bardziej zmotywuje do pracy :*
Manka ♥