17 października 2014

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY


   Hejka :)

   Ojejku, właśnie zauważyłam, że nie było mnie tutaj 12 dni. Wiem, że rozdziały miały się pojawić tydzień temu, ale jakoś tak, pomimo czterech dni wolnych, wszystko szybko minęło i zgubiłam czas na pisanie. Dzisiejszy rozdział mam nadzieje, że się Wam spodoba i może wyrazicie swoją opinie?

   Jest z godnie z czasem i szesnasty także będzie, bo tak się składa, że jestem w trakcie jego pisania ;)

Miłego i do napisania,
Manka ♥



**** **** **** **** ****

   Od wizyty w rodzinnym domu Jessicy minął tydzień. Przez ten czas dziewczyna siedziała wciąż we własnym, chwilowym, pokoju. Wychodziła jedynie na małą potrzebę i czasami po coś do jedzenia.
   Victorii nie było prawie codziennie w domu, gdyż ten czas był przepełniony pracą, nagraniami i spotkaniami biznesowymi w sprawie kolejnej płyty piosenek z serialu. Jednak kiedy wracała zmęczona i bezsilna, nie mogła dogadać się z przyjaciółką, która ponownie, jak parę lat temu, zamknęła się w sobie, gdzie liczył się tylko świat wyobraźni i jedyną czynność jaką wykonywała to siedzenie nad kolejną częścią książką.
   Czasami obie, lecz osobno, zastanawiały się jak to jest, że wena jej dopisuje i pomimo tego wszystkiego nie zanika. Jess zauważyła, że najlepsze pomysły pojawiają się, gdy życie daje jej w kość, a ona nie potrafi sobie ze wszystkim poradzić. Chodzić smutna i rezygnuje ze wszystkiego. Nienawidziła tego stanu, lecz osobowości bohaterów, dodawały jej sił do działania. Zazwyczaj kończyło się na radości, ale i złości najbliższych.
   Sny, jak zawsze po niepowodzeniach, nie chciały ukazywać radości, lecz ciągle tą okropną twarz Matta i jego krzyk oraz postawę. Z nich właśnie narodził się pomysł na fragment do trzeciej części.

 
„Wokół mnie było przeraźliwie ciemno, bez świateł i jakiegokolwiek człowieka w zasięgu wzroku. Moje koszmary przywoływały takie sytuacje już wiele razy, a ja nigdy nie potrafiłam się z tym oswoić. Nigdy nie wpadło mi do głowy, że cokolwiek z nich może się spełnić. Jednak tu i teraz nie miałam pewności, gdzie ruszyć, która szcierzka w tym zaułku zaprowadzi mnie do głównej drogi. Ciemność nie była najgorsza, to uczucie osamotnienia pobudzało moją wyobraźnie pokazując najgorsze scenariusze
   Nie czułam wokół siebie nikogo, aby zwrócić się o pomoc lub po prostu poczuć się pewnie. Stałam sama, a zimny chłód i ta nagła zmiana scenerii sparaliżowały mnie. Szła burza, niebo co chwile przeszywał piorun, ale nie było słychać żadnych grzmotów. Dlaczego?
   Dom był wiele tysięcy kilometrów ode mnie, uciekłam zaraz po tym, gdy musiałam wyjawić bolesną prawdę. Wiedziałam już wtedy, że aby przetrwać muszę porzucić dotychczasowe życie i zacząć wszystko od początku. Moje życie po ostatnich wydarzeniach zamieniło się w koszmar, nie wierzyłam w opowieści i kryminały, a dopiero teraz docierało do mnie w jakim położeniu się znalazłam. Nie potrafiłam dopuścić do siebie tych myśli, od roku wszystko było inne, stała się taką bohaterką jednego z moich ulubionych kryminałów. Wplątana w tak wiele spraw nie wiedziałam, co zrobić. Postawiłam wszystko na jedną kartę, aby ratować najbliższych, ale może nie warto było uciekać do obcego miasta, tylko zostać i postawić się temu.
   Nie potrafiłam szczerze określić i przypomnieć sobie jak tu przyszłam, moje myśli zaślepiły wszystko, a do tego mapy zostawiłam w hotelu, ale chwila… usłyszałam kroki niedaleko siebie i coś we mnie drgnęło.
Może to pomoc – pomyślałam.
- Przepraszam czy ktoś tu jest ?– jak zawsze zachowałam spokój i czekałam. Kiedy przez długi czas nie uzyskiwałam odpowiedzi, dodałam: - Przecież cię słyszę.
   Kroki zaczęły się nasilać, były coraz bardziej wyraźne, a ja poczułam chłodną, dużą dłoń na swoim ramieniu. Mój spokój przeradzał się w strach, jednak zachowując zimną krew, przekręciłam się powoli na pięcie. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, to była ta przeraźliwa, biała twarz, niewyrażająca emocji i której najbardziej się bałam. A więc mnie odnalazł, nie udało mi się go oszukać.
- Czego chcesz? – wysyczałam przez zęby.
   Nie odpowiedział, jakby na coś czekał. Te piękne, duże oczy, które kiedyś mnie uwiodły, teraz wyrażały gniew, złość i chęć mordu, który prawdopodobnie zostanie wykonany na mnie.
   Dopiero po chwili, z chęcią opanowania buzujących we mnie emocji, zauważyłam, że w prawej dłoni trzyma nóż, a w kieszeni widnieje pistolet.
Kiedy on go kupił? – zadawałam sobie to pytanie i zaczęłam się cofać ze strachu. Jego usta wypełnił szeroki uśmiech… On tylko na to czekał…, a potem zaczął:
- I co suko? Myślałaś, że ta po prostu uda ci się uciec? Że odpuszczę?
   Patrzyłam na niego, a moje serce waliło jak oszalałe. Bałam się odezwać, a on i tak już kontynuował:
- Nawet na drugi końcu świata cię znajdę i myślisz, że taki mały liścik wszystko załatwi? – wyjął małą, pomiętą kartkę z kieszeni i rzucił pod moje nogi. - Jak mogłaś to zrobić? Jak mogłaś mnie zdradzić? – Wrzeszcza.
- Ja… – wyjąkałam.
- Co ty? Nie jesteś święta i ja ci tego nie daruje – podniósł do góry rękę, a ja automatycznie zaczęłam szybciej się cofać, aż poczułam za sobą zimną ścianę budynku.
- Posłuchaj mnie – wyprostowałam ręce przed siebie w geście obrony, aby nie mógł się do mnie zbytnio zbliżyć. - Ja naprawdę nie chciałam. To było takie nagłe. Byliśmy pijani, ja nie myślałam logicznie, proszę cię odłóż ten nóż.
- I co mam cię jeszcze za to uściskać? – krzyczał.
- Nie, ale nic mi nie rób. Twoje dotychczasowe bicie mi wystarczy – próbowałam zachować spokój, choć jeszcze ze strachu się nieco jąkałam.
   Z rogu ulicy wyłoniło się dwóch jego kumpli, którzy zaczęli biec w moją stronę, a ja w przepływie chwili postanowiłam uciekać, tak jak podpowiadał mi instynkt.
Jeden strzał ogłuszył nas wszystkich, a ja chyba jako jedyna poczułam okropny, przeszywający ból w ramieniu. Upadłam uderzając o coś głową i nie czułam już nic…”

- Jessica to jest zajebiste – krzyknęła Vic zauważając przyjaciółkę w drzwiach pokoju.
- Ale co? – spytała zdezorientowana.
- No ten fragment z ulicą.
- Zwykłe bazgroły i tyle – odparła blondynka i podeszła, żeby zamknąć komputer.
- Zwykłe bazgroły? Ty chyba żartujesz, jeśli ją wydasz to, to będzie hit roku, albo lepiej.
Jess tylko machnęła ręką i ze spuszczoną głową usiadła na łóżku biorąc laptop na kolana. Victoria spojrzała na nią i z troską powiedziała:
- Rozumiem w jakiej jesteś sytuacji i że w krótkim czasie było tyle wydarzeń, ale zdajesz sobie sprawę z tego, że będziesz musiała w końcu stąd wyjść, prawda? – usiadła obok przyjaciółki, próbując napotkać jej wzrok i jakoś dodać wsparcia.
- Tak, ale to jeszcze nie dzisiaj – odparła bez żadnych uczuć w swoim głosie.
- To kiedy? Jutro, za miesiąc, czy może za rok?
- Nie wiem – wzruszyła ramionami, a po policzkach popłynęły pojedyncze łzy.
- A ty w ogóle jadłaś coś dzisiaj?
- Tak, bułkę z samego rana, choć nie – zastanowiła się przez chwile. -  To była już dziesiąta, bo dodała wtedy nowy wpis na bloga.
- Samą bułkę? – doznała szoku i nie usłyszała już drugiej części.
- Tak, a co w tym złego? Nie jestem na samej wodzie.
- Dziewczyno ty tu niedługo padniesz z głodu, a ja nie mam zamiaru ciebie zbierać, ani dzwonić po pogotowanie w momencie jak będziesz mi tu za parę dni konać.
- Nic mi nie będzie.
- Ty w ogóle słyszysz co ty mówisz? – podniosła nieco głos brunetka i stanęła przy łóżku. – Nic ci nie będzie? Czy tu już na głowę upadłaś? Czyżby ci się coś popsuło w artystycznej głowie?
- Nie… - burknęła pod nosem Jessica i wpatrywała się w pustą ścianę nad fotelem w rogu pokoju.
- Idę zrobić nuggetsy z frytkami i widzę cię za półgodziny na dole – odparła Vic i nie chcąc słuchać odmowy ruszyła w stronę drzwi, a kładąc rękę na klamce, usłyszała:
- Nigdzie nie idę.
   Victoria odwróciła się na pięcie i nie mogąc utrzymać już uczuć i emocji rozrywających jej wnętrze, podeszła do Jess i wykrzyczała prawdę prosto w twarz:
- Przecież tak się nie da żyć. Widziałaś się w ogóle dzisiaj w lustrze? Wyglądasz jak siedem nieszczęść, potargane, nieumyte włosy. Sińce pod oczami, popękane usta, czerwone oczy, ubrania w nieładzie i  to twoje spojrzenie nie wyrażające niczego. Jeszcze tydzień temu nie przejmowałaś się tym tak bardzo, czułaś ból, ale się nie przejmowałaś. Dbałaś o siebie, byłaś większą czyściarą ode mnie. A teraz co,  siedzisz tylko nad tym laptopem dzień i noc. Twoje oczy domagają się snu, a żołądek jedzenia. I co, taki durny kretyn zrujnuje ci całe życie? Całą naszą przyjaźń? Czy ty tego nie widzisz? Jesteś aż taka głupia?
- Ja go kochałam – wrzasnęła ze złości i schowała twarz w poduszce.
- A on cię przez cały czas oszukiwał. Otrząśnij się i żyj normalnie. Chcę, aby moja przyjaciółka wróciła -wykrzyczała i wyszła trzaskając drzwiami.
   Jess spoglądała długi czas na drzwi, a potem wszystkie emocje wróciły i zaczęła płakać.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy