Jak dotychczas to najdłuższy rozdział, jaki wstawiam na tego bloga i pewnie nie ostatni, bo planuje, pomimo braku czasu, bardziej się rozwijać i więcej pisać. To opowiadanie jest moim oderwaniem się od codzienności, której szczerze mam dość. Odliczam czas do końca i nie pozwolę, aby szkoła, nauka i matura zniszczyły moje pasje i marzenia, kolejny raz...
Rozdział dedykuje mojej kochanej Emilce, która najbardziej na niego czekała, aby poznać dalsze losy bohaterów. ♥
Miłego czytania i do napisania,
Manka :*
**** **** **** **** ****
- O zguba wróciła –
zauważył Francis.
- Tak wróciłam, a co szukaliście mnie? – zapytała nieco rozbawiona dziewczyna.
- Oczywiście, że tak – zażartowali w trójkę.
- Chyba wam nie wychodzi kłamanie – pokręciła przecząco głową, nadal uśmiechając się od ucha do ucha. Po nieprzyjemnej sytuacji z przed paru chwil, nic nie zostało. A blondynka czuła się szczęśliwa. Nie obchodziło ją całe zło tego świata, ani żadni frajerzy, którzy uważają się za jakiś bogów. Jej wnętrze wypełniało ciepło i nieograniczony optymizm, do czego przyczynił się wypity alkohol. - Gdzie Vic?
- Jakie kłamanie? To prawda przebiegliśmy całą salę i sprawdziliśmy nawet mysie dziury, a jest ich tu sporo – zignorował pytanie Roberto i razem zaczęli się śmiać.
- Fajnie, że mogłabym się tam zmieścić –chichotała, a po chwili udawanego zamyślenia, dodała. - No chyba, że mam jakąś super moce, wtedy to pewnie by się sprawdziło.
- No jak to, nie wiedziałaś o tym? Gdybyś jej nie miała po co mielibyśmy tam zaglądać? – odpowiedział pytaniem Phillip, a po chwili ich śmiech stał się jeszcze głośniejszy.
- Hej z czego się śmiejecie? – spytała Vic podchodząc do całej czwórki.
- Z chłopaków bujnej wyobraźni – odpowiedziała Jess jeszcze chichocząc.
- Co znowu wymyśliliście, wy stuknięci wariaci? – odparła szorstko Victoria, nie widząc nic zabawnego.
- Szukali mnie w mysich dziurach – nadal chichotała Jessica.
- Oj już przestań, to w ogóle nie jest zabawne – odpowiedziała naburmuszona brunetka.
- Hej, co ci jest? – blondynka złapała Victorie za ramiona i spojrzała w jej brązowe tęczówki. – Dziewczyno żyjesz jeszcze?
- Nic mi nie jest – odtrąciła ręce przyjaciółki i dotykając delikatnie głowy ruszyła w stronę niebieskiego stolika.
- Co jej jest? – zapytała Je, nie zwracając uwagi na ostatnie słowa przyjaciółki.
- Nie przejmuj się, za dużo wypiła, chłopaki sobie z nią poradzą, a ty choć zatańczyć – porwał dziewczynę Roberto na środek parkietu i zakręcił trzy razy, następnie łapiąc w ramiona. – Już rozumiem, dlaczego ludzie tak bili brawo na wasz widok.
- Co? – zdziwiła się dziewczyna.
- No jak tańczyłaś z Davidem, cała sala was podziwiała – wytłumaczył pośpiesznie.
- Serio? Wy też to widzieliście? – patrzyła kątem oka na chłopaka, mając nadzieje, że to nie jest prawda.
- Wszyscy to widzieli, to od wielu minut, główny temat wieczoru – uśmiechał się Roberto, że ma zaszczyt tańczyć z gwiazdą tego wieczoru.
- Fajnie – wyszeptała blondynka i przygryzła dolną wargę z zakłopotania. Nie widziała, co o tym wszystkim myśleć, ona – początkująca pisarka, jest głównym tematem rozmów na imprezie, na której miało jej nie być. A po słowach Roba zaczęła się, co jakiś czas, w tańcu oglądać dookoła siebie, mając nadzieje, że już nikt o tym nie pamięta. Jednak jak zawsze się myliła, co napotkała czyjś wzrok, przechodziły ją dreszcze na widok zadowolonych twarzy. Po kolejnym obrocie, zakręciło jej się w głowie i straciła równowagę, a uratowało ją jedynie ramię Latynosa, którego złapała się kurczowo:
- Możemy na chwile usiąść, chyba muszę napić się wody – dotknęła delikatnym ruchem skroni.
- Jasne – przytaknął chłopak. – Wszystko w porządku?
- Tak, muszę tylko na chwile usiąść i odpocząć.
- OK, to chodź – złapał Jess w pasie i pilnując, żeby nie poleciała, poprowadził do stolika.
- Ooo… Moja gwiazdka wróciła – uśmiechnęła się do nich Victoria. – Jak ty to zrobiłaś, że tak zapadłaś wszystkim w pamięci?
- Yyyy – czuła się zakłopotana. – Nie wiem, samo tak wyszło, nawet nie wiem, co tak naprawdę zrobiłam.
- No jak to nie wiesz? Pokazałaś klasę, dziewczyno – podszedł do niej Phillip i przytulił. – Dobrze, że jesteś nasza.
- Przesadzasz – odparła Jessica i opadła na najbliższe krzesło.
- Kto przesadza? – dołączył się David.
- Chłopaki według Jess – wskazała Victoria, a potem dodała. – Coś ty zrobił z bluzką?
- Mały wypadek z winem oczywiście nie moim – odparł Dav i ponownie tego wieczoru, pokazał rządek białych zębów.
- Nowa dziewczyna? – zapytali jednocześnie Francis i Roberto.
- Można powiedzieć, że początek nowej znajomości – uśmiechnął się do blondynki na znak, żeby nie myślała o tej całej sytuacji, jaka się dziś wydarzyła.
- Nie byłabym tego taka pewna – odpowiedziała chłopakowi i z udawanym uśmiechem patrzyła, jak brunetowi mina zrzedła.
- A ja jestem tego pewien – uśmiechnął się sztucznie i przewrócił oczami.
- Co próbujesz przez to osiągnąć? – Jess zeskoczyła z krzesła i podeszła do chłopaka, zakładając ręce na biodra.
- Nic nie muszę osiągnąć, ja już dobiłem do celu – nachylił się nad nią, a dziewczynę momentalnie oblał silny rumieniec. Jednak nie dawała tego po sobie poznać, tylko wpatrywała się w oczy chłopaka, próbując odczytać jego uczucia. Nie zwracała uwagi na przyjaciół, chciała jedynie nie dać satysfakcji chłopakowi.
- Twój cel to było zrobienie z siebie głupka, czy kretyna? – dziewczyna wydęła usta w nieokreślony wyraz twarzy, który tylko wkurzył chłopaka.
- Nie – zaprzeczył. – Chciałem, aby ludzie o mnie mówili i mówią.
- Pamiętaj, że ja mam większe grono zainteresowanych, kochaniutki to show-biznes, tutaj zwracają uwagę na nowe gwiazdki, które lśnią, w przeciwieństwie do ciebie – przechyliła głowę lekko w bok, uśmiechnęła się i odeszła od chłopaka z satysfakcją wygranej.
- To jeszcze nie koniec – krzyknął za nią oburzony.
- To koniec, przegrałeś – odpowiedziała mu, gdy muzyka na chwile ucichła i nie zwracając uwagi już na to, co się dzieje za jej plecami, podeszła ponownie do znajomych. - Vic po co mnie wcześniej szukałaś? – przypomniało jej się, gdy oparła się o blat stołu.
- A no tak. No, bo jest już po trzeciej i …
- Że która? – krzyknęła zdziwiona.
- No prawie już czwarta – poprawił je Francis.
- To ile ja siedziałam na tym głupim balkonie i tańczyłam?
- Dość długi czas – odpowiedział jej David na co został zmierzony piorunującym spojrzeniem.
- Co tam mówiłaś, bo chyba ci przerwałam?
- Pora już wracać, bo jutro, a raczej dzisiaj rano wraca Nathan i chyba nas obie zabije, jeśli będzie chciał wpaść do mnie, a na pewno będzie chciał
- No tak… Połowa pomieszczeń wygląda jakby przeszło tamtędy tornado, bo szukałaś torebki, która leżała w twoim pokoju na łóżku – zrobiła gest, który wskazywał na dokładnie znane słowa: „a nie mówiłam”.
- To nie moja wina, że ją przeniosłaś.
- Dobra zwal winę na mnie. Nie będziemy teraz o tym gadać. Musisz się przespać, bo myślisz już co wydarzy się za parę godzin, a do tego trochę ci się wypiło i prawdopodobnie będziesz umierać, a ochrzan ja dostane, wielkie dzięki przyjaciółko – skrzyżowała ręce na piersiach, a uśmiech zniknął bez śladu.
- Tak… - chciała coś powiedzieć, ale jej przerwano.
- Idziemy! - rozkazała. – Limuzyna już czeka, czy wracamy na piechotę?
- Czeka – odparła i zwróciła się do chłopaków. – Do zobaczenia jutro w studiu, mam nadzieje.
Przytuliła każdego po kolei i ruszyła powoli do wyjścia, a Jess przystanęła kierując swoje słowa do całej czwórki.
- Do zobaczenia kiedyś w przyszłości, jeśli będzie taka okazja – miała już wyjść, lecz została w ostatniej chwili zatrzymana.
- A ty nas nie przytulisz? – zapytał smutny Roberto z rozłożonymi rękami szykując się do uścisku.
- Nie… Przytulcie się wzajemnie i pomyślcie, że to ja – wskazała na nich, jakby chcąc im uświadomić jak mają to zrobić.
- Ale przecież to zupełnie co innego – zaprotestowali, ale ona ich już nie słuchała.
Otwierając drzwi i wchodząc do środka czarnej limuzyny przypomniało się jej, że kilka lat temu obiecała sobie, że nie popełni tego błędu. Jednak tej nocy to się stało: zraniła siebie i zrezygnowała z marzeń w pewnym stopniu. Szczerze powiedziawszy nie chciało się już jej siedzieć, marzyła tylko o tym, aby pójść spać i przeleżeć parę dni w łóżku bez żadnych ludzi, problemów i spraw do załatwienia.
Opierając czoło o zimną szybę zorientowała się, że nigdzie nie ma jej kremowej kopertówki, w której miała telefon oraz dwie złote bransoletki, które zdjęła w trakcie gali.
- Nie, nie, nie – zaczęła powtarzać pod nosem. – Co ja zrobiłam?
- Co się stało? – zapytała sennym głosem Victoria.
- Zapomniałam torebki i muszę ją odzyskać za wszelką cenne.
- Ale jak? - zorientowała się, że mogła nie zadawać tego pytania, a to tylko dlatego, że znała aż za dobrze pomysłowość przyjaciółki. – Jak…
Nie dokończyła zdania, bo Jess już wpadła na pewien pomysł i zdążyła w tak krótkim czasie ułożyć plan.
- Panie kierowco proszę się zatrzymać, natychmiast – mówiła bardzo głośno. – Muszę w tej chwili wysiąść.
Limuzyna zatrzymała się z piskiem opon, a Je zaczęła szybko wychodzić i zdejmować buty na obcasach. Vic w tym czasie zdążyła jedynie się wychylić przez otwarte drzwi:
- Jessica!
- Tak wiem. Za parę godzin wraca Nathan i musimy być w domu. Nie przejmuj się mną, poradzę sobie. Ty jedź, a ja przyjdę na piechotę, niedługo zacznie się robić widno, więc mi się nie stanie – wytłumaczyła pośpiesznie, ucałowała przyjaciółkę w policzek i pobiegła z powrotem. – Nie martw się.
- Jessica!
Wzięła buty do ręki i pobiegła w stronę lokalu gdzie odbywała się impreza. Sukienka choć krótka to nie nadawała się do sprintu, ponieważ wciąż się podwijała lub zaczepiała o rzeczy trzymane w rękach. W pewnym momencie obejrzała się za siebie, aby sprawdzić czy Victoria nie postanowiła zawrócić i poczuła ból w ramieniu przez zderzenie z czymś… lub kimś.
Podniosła do góry głowę i odgarnęła loki do tyłu. Kiedy spojrzała na swoją przeszkodę zamurowało ją i poczuła ucisk w gardle. Nie mogła przez pewien czas wydobyć z siebie słowa, ale Phillip musiał mieć niezły ubaw, kiedy na nią patrzył.
- Przepraszam, że na ciebie wbiegłam po raz drugi w ciągu tego miesiąca.
- Nie ma sprawy, czy biegłaś po to? – zapytał i pokazał jej, co trzyma w lewej dłoni.
- Znalazłeś ją – wyszeptała i sięgnęła po kopertówkę, lecz chłopak cofnął rękę do tyłu, a ona spojrzała na niego pytająco.
- Dostaniesz ją pod jednym warunkiem.
- Czyli?
- Wrócisz i przytulisz nas wszystkich na pożegnanie, bo nie zrobiłaś tego na imprezie – wyszczerzył się od ucha do ucha, czując, że ma nad nią przewagę.
- A nie wystarczy, że przytulę ciebie? – zapytała chytrze z szerokim uśmiechem na twarzy.
- No nie wiem… - zawahał się.
- Nie daj się prosić. Zależy mi na tej torebce i jej dzisiejszym wyposażeniu – podeszła do niego bliżej i wyjęła kopertówkę z jego dłoni. – Dziękuje, że ją znalazłeś.
Zamiast tego, co obiecała i na co czekał chłopak, podeszła jeszcze bliżej i stając na palcach, pocałowała Phillipa w policzek mówiąc:
- Naprawdę dziękuje. Nie wiem co bym bez was dzisiaj zrobiła, to był wspaniały wieczór, pomimo moich protestów. Jak możesz przeproś jeszcze raz w moim imieniu chłopaków i przekaż, że jeszcze się zobaczymy…. Co do Davida… - zrobiła krótką pauzę – Powiedz mu, że trzymamy się mojej wersji… On będzie wiedział o co chodzi.
Założyła buty i puszczając Phillipowi oczko ruszyła w stronę domu Victorii , lecz zatrzymał ją jego krzyk:
- A może trzeba cię podrzucić, chłopaki czekają w samochodzie Roberta?
- Nie trzeba, przejdę się. Pomimo tak późnej pory już mi przeszło zmęczenie, a jedna bezsenna noc nic mi nie zrobi – machnęła ręką i ruszyła przed siebie.
- Tak wróciłam, a co szukaliście mnie? – zapytała nieco rozbawiona dziewczyna.
- Oczywiście, że tak – zażartowali w trójkę.
- Chyba wam nie wychodzi kłamanie – pokręciła przecząco głową, nadal uśmiechając się od ucha do ucha. Po nieprzyjemnej sytuacji z przed paru chwil, nic nie zostało. A blondynka czuła się szczęśliwa. Nie obchodziło ją całe zło tego świata, ani żadni frajerzy, którzy uważają się za jakiś bogów. Jej wnętrze wypełniało ciepło i nieograniczony optymizm, do czego przyczynił się wypity alkohol. - Gdzie Vic?
- Jakie kłamanie? To prawda przebiegliśmy całą salę i sprawdziliśmy nawet mysie dziury, a jest ich tu sporo – zignorował pytanie Roberto i razem zaczęli się śmiać.
- Fajnie, że mogłabym się tam zmieścić –chichotała, a po chwili udawanego zamyślenia, dodała. - No chyba, że mam jakąś super moce, wtedy to pewnie by się sprawdziło.
- No jak to, nie wiedziałaś o tym? Gdybyś jej nie miała po co mielibyśmy tam zaglądać? – odpowiedział pytaniem Phillip, a po chwili ich śmiech stał się jeszcze głośniejszy.
- Hej z czego się śmiejecie? – spytała Vic podchodząc do całej czwórki.
- Z chłopaków bujnej wyobraźni – odpowiedziała Jess jeszcze chichocząc.
- Co znowu wymyśliliście, wy stuknięci wariaci? – odparła szorstko Victoria, nie widząc nic zabawnego.
- Szukali mnie w mysich dziurach – nadal chichotała Jessica.
- Oj już przestań, to w ogóle nie jest zabawne – odpowiedziała naburmuszona brunetka.
- Hej, co ci jest? – blondynka złapała Victorie za ramiona i spojrzała w jej brązowe tęczówki. – Dziewczyno żyjesz jeszcze?
- Nic mi nie jest – odtrąciła ręce przyjaciółki i dotykając delikatnie głowy ruszyła w stronę niebieskiego stolika.
- Co jej jest? – zapytała Je, nie zwracając uwagi na ostatnie słowa przyjaciółki.
- Nie przejmuj się, za dużo wypiła, chłopaki sobie z nią poradzą, a ty choć zatańczyć – porwał dziewczynę Roberto na środek parkietu i zakręcił trzy razy, następnie łapiąc w ramiona. – Już rozumiem, dlaczego ludzie tak bili brawo na wasz widok.
- Co? – zdziwiła się dziewczyna.
- No jak tańczyłaś z Davidem, cała sala was podziwiała – wytłumaczył pośpiesznie.
- Serio? Wy też to widzieliście? – patrzyła kątem oka na chłopaka, mając nadzieje, że to nie jest prawda.
- Wszyscy to widzieli, to od wielu minut, główny temat wieczoru – uśmiechał się Roberto, że ma zaszczyt tańczyć z gwiazdą tego wieczoru.
- Fajnie – wyszeptała blondynka i przygryzła dolną wargę z zakłopotania. Nie widziała, co o tym wszystkim myśleć, ona – początkująca pisarka, jest głównym tematem rozmów na imprezie, na której miało jej nie być. A po słowach Roba zaczęła się, co jakiś czas, w tańcu oglądać dookoła siebie, mając nadzieje, że już nikt o tym nie pamięta. Jednak jak zawsze się myliła, co napotkała czyjś wzrok, przechodziły ją dreszcze na widok zadowolonych twarzy. Po kolejnym obrocie, zakręciło jej się w głowie i straciła równowagę, a uratowało ją jedynie ramię Latynosa, którego złapała się kurczowo:
- Możemy na chwile usiąść, chyba muszę napić się wody – dotknęła delikatnym ruchem skroni.
- Jasne – przytaknął chłopak. – Wszystko w porządku?
- Tak, muszę tylko na chwile usiąść i odpocząć.
- OK, to chodź – złapał Jess w pasie i pilnując, żeby nie poleciała, poprowadził do stolika.
- Ooo… Moja gwiazdka wróciła – uśmiechnęła się do nich Victoria. – Jak ty to zrobiłaś, że tak zapadłaś wszystkim w pamięci?
- Yyyy – czuła się zakłopotana. – Nie wiem, samo tak wyszło, nawet nie wiem, co tak naprawdę zrobiłam.
- No jak to nie wiesz? Pokazałaś klasę, dziewczyno – podszedł do niej Phillip i przytulił. – Dobrze, że jesteś nasza.
- Przesadzasz – odparła Jessica i opadła na najbliższe krzesło.
- Kto przesadza? – dołączył się David.
- Chłopaki według Jess – wskazała Victoria, a potem dodała. – Coś ty zrobił z bluzką?
- Mały wypadek z winem oczywiście nie moim – odparł Dav i ponownie tego wieczoru, pokazał rządek białych zębów.
- Nowa dziewczyna? – zapytali jednocześnie Francis i Roberto.
- Można powiedzieć, że początek nowej znajomości – uśmiechnął się do blondynki na znak, żeby nie myślała o tej całej sytuacji, jaka się dziś wydarzyła.
- Nie byłabym tego taka pewna – odpowiedziała chłopakowi i z udawanym uśmiechem patrzyła, jak brunetowi mina zrzedła.
- A ja jestem tego pewien – uśmiechnął się sztucznie i przewrócił oczami.
- Co próbujesz przez to osiągnąć? – Jess zeskoczyła z krzesła i podeszła do chłopaka, zakładając ręce na biodra.
- Nic nie muszę osiągnąć, ja już dobiłem do celu – nachylił się nad nią, a dziewczynę momentalnie oblał silny rumieniec. Jednak nie dawała tego po sobie poznać, tylko wpatrywała się w oczy chłopaka, próbując odczytać jego uczucia. Nie zwracała uwagi na przyjaciół, chciała jedynie nie dać satysfakcji chłopakowi.
- Twój cel to było zrobienie z siebie głupka, czy kretyna? – dziewczyna wydęła usta w nieokreślony wyraz twarzy, który tylko wkurzył chłopaka.
- Nie – zaprzeczył. – Chciałem, aby ludzie o mnie mówili i mówią.
- Pamiętaj, że ja mam większe grono zainteresowanych, kochaniutki to show-biznes, tutaj zwracają uwagę na nowe gwiazdki, które lśnią, w przeciwieństwie do ciebie – przechyliła głowę lekko w bok, uśmiechnęła się i odeszła od chłopaka z satysfakcją wygranej.
- To jeszcze nie koniec – krzyknął za nią oburzony.
- To koniec, przegrałeś – odpowiedziała mu, gdy muzyka na chwile ucichła i nie zwracając uwagi już na to, co się dzieje za jej plecami, podeszła ponownie do znajomych. - Vic po co mnie wcześniej szukałaś? – przypomniało jej się, gdy oparła się o blat stołu.
- A no tak. No, bo jest już po trzeciej i …
- Że która? – krzyknęła zdziwiona.
- No prawie już czwarta – poprawił je Francis.
- To ile ja siedziałam na tym głupim balkonie i tańczyłam?
- Dość długi czas – odpowiedział jej David na co został zmierzony piorunującym spojrzeniem.
- Co tam mówiłaś, bo chyba ci przerwałam?
- Pora już wracać, bo jutro, a raczej dzisiaj rano wraca Nathan i chyba nas obie zabije, jeśli będzie chciał wpaść do mnie, a na pewno będzie chciał
- No tak… Połowa pomieszczeń wygląda jakby przeszło tamtędy tornado, bo szukałaś torebki, która leżała w twoim pokoju na łóżku – zrobiła gest, który wskazywał na dokładnie znane słowa: „a nie mówiłam”.
- To nie moja wina, że ją przeniosłaś.
- Dobra zwal winę na mnie. Nie będziemy teraz o tym gadać. Musisz się przespać, bo myślisz już co wydarzy się za parę godzin, a do tego trochę ci się wypiło i prawdopodobnie będziesz umierać, a ochrzan ja dostane, wielkie dzięki przyjaciółko – skrzyżowała ręce na piersiach, a uśmiech zniknął bez śladu.
- Tak… - chciała coś powiedzieć, ale jej przerwano.
- Idziemy! - rozkazała. – Limuzyna już czeka, czy wracamy na piechotę?
- Czeka – odparła i zwróciła się do chłopaków. – Do zobaczenia jutro w studiu, mam nadzieje.
Przytuliła każdego po kolei i ruszyła powoli do wyjścia, a Jess przystanęła kierując swoje słowa do całej czwórki.
- Do zobaczenia kiedyś w przyszłości, jeśli będzie taka okazja – miała już wyjść, lecz została w ostatniej chwili zatrzymana.
- A ty nas nie przytulisz? – zapytał smutny Roberto z rozłożonymi rękami szykując się do uścisku.
- Nie… Przytulcie się wzajemnie i pomyślcie, że to ja – wskazała na nich, jakby chcąc im uświadomić jak mają to zrobić.
- Ale przecież to zupełnie co innego – zaprotestowali, ale ona ich już nie słuchała.
Otwierając drzwi i wchodząc do środka czarnej limuzyny przypomniało się jej, że kilka lat temu obiecała sobie, że nie popełni tego błędu. Jednak tej nocy to się stało: zraniła siebie i zrezygnowała z marzeń w pewnym stopniu. Szczerze powiedziawszy nie chciało się już jej siedzieć, marzyła tylko o tym, aby pójść spać i przeleżeć parę dni w łóżku bez żadnych ludzi, problemów i spraw do załatwienia.
Opierając czoło o zimną szybę zorientowała się, że nigdzie nie ma jej kremowej kopertówki, w której miała telefon oraz dwie złote bransoletki, które zdjęła w trakcie gali.
- Nie, nie, nie – zaczęła powtarzać pod nosem. – Co ja zrobiłam?
- Co się stało? – zapytała sennym głosem Victoria.
- Zapomniałam torebki i muszę ją odzyskać za wszelką cenne.
- Ale jak? - zorientowała się, że mogła nie zadawać tego pytania, a to tylko dlatego, że znała aż za dobrze pomysłowość przyjaciółki. – Jak…
Nie dokończyła zdania, bo Jess już wpadła na pewien pomysł i zdążyła w tak krótkim czasie ułożyć plan.
- Panie kierowco proszę się zatrzymać, natychmiast – mówiła bardzo głośno. – Muszę w tej chwili wysiąść.
Limuzyna zatrzymała się z piskiem opon, a Je zaczęła szybko wychodzić i zdejmować buty na obcasach. Vic w tym czasie zdążyła jedynie się wychylić przez otwarte drzwi:
- Jessica!
- Tak wiem. Za parę godzin wraca Nathan i musimy być w domu. Nie przejmuj się mną, poradzę sobie. Ty jedź, a ja przyjdę na piechotę, niedługo zacznie się robić widno, więc mi się nie stanie – wytłumaczyła pośpiesznie, ucałowała przyjaciółkę w policzek i pobiegła z powrotem. – Nie martw się.
- Jessica!
Wzięła buty do ręki i pobiegła w stronę lokalu gdzie odbywała się impreza. Sukienka choć krótka to nie nadawała się do sprintu, ponieważ wciąż się podwijała lub zaczepiała o rzeczy trzymane w rękach. W pewnym momencie obejrzała się za siebie, aby sprawdzić czy Victoria nie postanowiła zawrócić i poczuła ból w ramieniu przez zderzenie z czymś… lub kimś.
Podniosła do góry głowę i odgarnęła loki do tyłu. Kiedy spojrzała na swoją przeszkodę zamurowało ją i poczuła ucisk w gardle. Nie mogła przez pewien czas wydobyć z siebie słowa, ale Phillip musiał mieć niezły ubaw, kiedy na nią patrzył.
- Przepraszam, że na ciebie wbiegłam po raz drugi w ciągu tego miesiąca.
- Nie ma sprawy, czy biegłaś po to? – zapytał i pokazał jej, co trzyma w lewej dłoni.
- Znalazłeś ją – wyszeptała i sięgnęła po kopertówkę, lecz chłopak cofnął rękę do tyłu, a ona spojrzała na niego pytająco.
- Dostaniesz ją pod jednym warunkiem.
- Czyli?
- Wrócisz i przytulisz nas wszystkich na pożegnanie, bo nie zrobiłaś tego na imprezie – wyszczerzył się od ucha do ucha, czując, że ma nad nią przewagę.
- A nie wystarczy, że przytulę ciebie? – zapytała chytrze z szerokim uśmiechem na twarzy.
- No nie wiem… - zawahał się.
- Nie daj się prosić. Zależy mi na tej torebce i jej dzisiejszym wyposażeniu – podeszła do niego bliżej i wyjęła kopertówkę z jego dłoni. – Dziękuje, że ją znalazłeś.
Zamiast tego, co obiecała i na co czekał chłopak, podeszła jeszcze bliżej i stając na palcach, pocałowała Phillipa w policzek mówiąc:
- Naprawdę dziękuje. Nie wiem co bym bez was dzisiaj zrobiła, to był wspaniały wieczór, pomimo moich protestów. Jak możesz przeproś jeszcze raz w moim imieniu chłopaków i przekaż, że jeszcze się zobaczymy…. Co do Davida… - zrobiła krótką pauzę – Powiedz mu, że trzymamy się mojej wersji… On będzie wiedział o co chodzi.
Założyła buty i puszczając Phillipowi oczko ruszyła w stronę domu Victorii , lecz zatrzymał ją jego krzyk:
- A może trzeba cię podrzucić, chłopaki czekają w samochodzie Roberta?
- Nie trzeba, przejdę się. Pomimo tak późnej pory już mi przeszło zmęczenie, a jedna bezsenna noc nic mi nie zrobi – machnęła ręką i ruszyła przed siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz