Mam nadzieje, że dzięki dwóm częściom prologu, mogliście się lepiej zapoznać z tym co wydarzyło się przed zagłębieniem się w treść mojego opowiadania, które właśnie dzisiejszym rozdziałam rozpoczynam i liczę na to, że Wam się spodoba.
Manka :*
**** **** **** **** ****
Jessica Braun jak to młoda dziewczyna, która dopiero poznaje
czym naprawdę jest życie, mogła pozwolić sobie na trochę luzu dzięki swoim
rodzicom oraz dobrze zarabiającemu przyszłemu mężowi. Po ukończeniu szkoły i
dobrych wynikach z matury postanowiła nie pójść na studia, tylko sprawdzić się
w swojej pasji. Przez pierwsze dwa lata znalazła zatrudnienie w firmie pana
Damona. Jednak po dziedzictwie firmy przez Matta i możliwości pracy w domu nad
swoją pierwszą książką, zrezygnowała z pełnienia funkcji sekretarki i wpadła w
wir mnóstwa obowiązków. Przez jedenaście miesięcy jej życie było gonitwą ku
pragnieniom, które udało jej się zrealizować dzięki wsparciu znajomych oraz
wspaniałych ludzi z wydawnictwa, z resztą dzięki tacie, najlepszego wydawnictwa
książek w LA.
Marcowy, ciepły poranek Jess spędziła w domu, który znajdował się przy centrum Los Angeles, na ulicy Hollywood Boulevard, a był on jednym z najmłodszych budowli jakie się tam znajdowały. Za równo na zewnątrz, jak i wewnątrz był on urządzony w nowoczesnym stylu. Żywe, cudowne barwy na ścianach, meble najlepszych projektantów, najnowsze urządzenia, dodatki oraz naczynia, o jakich marzy wiele mieszkańców na całym świecie. Matt zrobił to wszystko dla dziewczyny, którą kochał nad życie. Dla blondynki był w stanie zrobić wszystko, gdyż to właśnie ona była jego największym szczęściem, radością i inspiracją.
Kiedy w 2012 roku zamieszkali razem, można było powiedzieć, że są nie rozłączni. W tamtym okresie nic się dla nich nie liczyło. Codziennie chodzili na spacery, do parku, a co weekend na koncerty lub do kina. Jednak teraz to nie było to.
Praca przyćmiła wszystkie myśli i marzenia Matta. Nic się już dla niego nie liczyło oprócz kontraktów i pieniędzy, które i tak leżały w większości na koncie w banku i nie mogły być w żaden sposób naruszone, bo młody chłopak wybuchał nieopanowanym gniewem.
Jess około godziny jedenastej idąc na zakupy zauważyła w sklepie na okładce jednego z czasopism temat artykuły jej autorstwa, który wysłała dwa tygodnie temu, a siedziała nad nim dobre paręnaście godzin bez snu, a jedyną jej pomocą była kawa i ciastka z czekoladą.
Dzięki temu jej nastrój był idealny. Nie mogła przestać piszczeć z radości na
ulicy. Zarażała wszystkich emanującą z jej wnętrza energią. Wszystko co miała
zrobić ulotniło się z powiewem wiatru. Przestała się liczyć codzienność i
wszystko zaczęło iść z łatwością. Przez kilka najbliższych godzin chodziła po
sklepach szukając idealnej sukienki, aby uczcić swoje starania oraz szukając
ulubionych produktów do zrobienia kolacji.Marcowy, ciepły poranek Jess spędziła w domu, który znajdował się przy centrum Los Angeles, na ulicy Hollywood Boulevard, a był on jednym z najmłodszych budowli jakie się tam znajdowały. Za równo na zewnątrz, jak i wewnątrz był on urządzony w nowoczesnym stylu. Żywe, cudowne barwy na ścianach, meble najlepszych projektantów, najnowsze urządzenia, dodatki oraz naczynia, o jakich marzy wiele mieszkańców na całym świecie. Matt zrobił to wszystko dla dziewczyny, którą kochał nad życie. Dla blondynki był w stanie zrobić wszystko, gdyż to właśnie ona była jego największym szczęściem, radością i inspiracją.
Kiedy w 2012 roku zamieszkali razem, można było powiedzieć, że są nie rozłączni. W tamtym okresie nic się dla nich nie liczyło. Codziennie chodzili na spacery, do parku, a co weekend na koncerty lub do kina. Jednak teraz to nie było to.
Praca przyćmiła wszystkie myśli i marzenia Matta. Nic się już dla niego nie liczyło oprócz kontraktów i pieniędzy, które i tak leżały w większości na koncie w banku i nie mogły być w żaden sposób naruszone, bo młody chłopak wybuchał nieopanowanym gniewem.
Jess około godziny jedenastej idąc na zakupy zauważyła w sklepie na okładce jednego z czasopism temat artykuły jej autorstwa, który wysłała dwa tygodnie temu, a siedziała nad nim dobre paręnaście godzin bez snu, a jedyną jej pomocą była kawa i ciastka z czekoladą.
Następnie przez dobre dwie godziny krzątała się po kuchni, aby przygotować ulubione dania Matta i stworzyć romantyczny nastrój przy świecach. Zanim oczywiście podeszła do tak trudnego zadania, wykonała telefon do nowej sekretarki chłopaka, żeby dowiedzieć się po tajemnie, czy jej narzeczony ma zamiar wrócić do domu, czy kolejną noc spędzi za biurkiem. Gdy usłyszała odpowiedź twierdzącą, wiedziała, że ten dzień będzie najwspanialszy do końca i nic już go nie zepsuje.
Teraz pięknie ubrana w sukienkę w kwiaty stała w kuchni nasłuchując kroków szatyna. Dochodziła godzina ósma wieczorem, ale ona się nie denerwowała, bo przecież miała wiadomości z najlepszego źródła jakie może istnieć w firmie Damona.
Wszystko już było gotowe i zapięte na ostatni guzik, kiedy usłyszała przekręcany klucz w zamku. Podeszła do drzwi i z szerokim uśmiechem na twarzy rzuciła się Mattowi w ramiona.
- Jak dobrze cię wiedzieć – pocałowała go w policzek.
- Ciebie też kochanie – odpowiedział ze zdziwieniem, ale odwzajemnił gest i po raz pierwszy od dłuższego czasu, włożył w niego „troszkę” uczucia.
- Mógłbyś pójść do jadalni, a ja zaraz do ciebie dołączę – poprosiła Jessica, zabierając od chłopaka płaszcz. Sama natomiast pobiegła do kuchni z czarnymi połyskującymi meblami, które miały także akcenty bieli na blatach i napisała do swojej przyjaciółki smsa powtarzając sobie słowa po cichu: ``Vic! Coś jest inaczej, może jednak miałam rację, co do czasu. Może w końcu po tej jego gonitwie i początkowych obowiązkach prezesa, wszystko będzie jak dawniej, a nawet może i lepiej. Jak myślisz, co powie o artykule? Bo ja mam dziwne uczucie, że spodoba mu się jak szybko brnę do przodu ``. Wysłała i wyciszyła dźwięk. Schowała swoją komórkę do kieszeni sukienki i zajęła się nakładaniem jedzenia.
Teraz zielone talerze zdobiły różne rodzaje gotowanych warzyw, gorąca zapiekanka z serem i makaronem oraz delikatny sos ziołowo-czosnkowy.
Wchodząc przez główne drzwi do dużej
jadalni o kremowych ścianach i kasztanowych meblach, gdzie za szklanymi
drzwiczkami znajdowała się biała zastawa na specjalne okazje, zauważyła, że
chłopak zamiast poczekać jak dawniej miał to w zwyczaju, wyjął ze swojej czarnej
teczki laptop i telefon. Stawiając przed nim talerz powiedziała:- Ciebie też kochanie – odpowiedział ze zdziwieniem, ale odwzajemnił gest i po raz pierwszy od dłuższego czasu, włożył w niego „troszkę” uczucia.
- Mógłbyś pójść do jadalni, a ja zaraz do ciebie dołączę – poprosiła Jessica, zabierając od chłopaka płaszcz. Sama natomiast pobiegła do kuchni z czarnymi połyskującymi meblami, które miały także akcenty bieli na blatach i napisała do swojej przyjaciółki smsa powtarzając sobie słowa po cichu: ``Vic! Coś jest inaczej, może jednak miałam rację, co do czasu. Może w końcu po tej jego gonitwie i początkowych obowiązkach prezesa, wszystko będzie jak dawniej, a nawet może i lepiej. Jak myślisz, co powie o artykule? Bo ja mam dziwne uczucie, że spodoba mu się jak szybko brnę do przodu ``. Wysłała i wyciszyła dźwięk. Schowała swoją komórkę do kieszeni sukienki i zajęła się nakładaniem jedzenia.
Teraz zielone talerze zdobiły różne rodzaje gotowanych warzyw, gorąca zapiekanka z serem i makaronem oraz delikatny sos ziołowo-czosnkowy.
- Znów wracasz do pracy? Czy przyszedłeś tylko, dlatego że twój tata powiedział,
że za długo pracujesz?
- Tyle razy ci już to tłumaczyłem. Nadal nie rozumiesz, na czym polega moja praca? – odpowiedział pytaniem, bardzo oburzony.
- Ja dobrze rozumiem, na czym ta praca polega. Spędziłam tam dwa lata, więc dziwne by było gdybym zapomniała. Wiesz, czego ja nie rozumiem? – podniosła głos, a wręcz zaczęła krzyczeć i poczekała na jego reakcje. Kiedy się odwrócił spojrzała mu w oczy i wyszeptała – Ciebie…
- Tyle razy ci już to tłumaczyłem. Nadal nie rozumiesz, na czym polega moja praca? – odpowiedział pytaniem, bardzo oburzony.
- Ja dobrze rozumiem, na czym ta praca polega. Spędziłam tam dwa lata, więc dziwne by było gdybym zapomniała. Wiesz, czego ja nie rozumiem? – podniosła głos, a wręcz zaczęła krzyczeć i poczekała na jego reakcje. Kiedy się odwrócił spojrzała mu w oczy i wyszeptała – Ciebie…
Odstawiła swoje jedzenie,
ale nie usiadła, tylko skrzyżowała ręce na piersiach. Wtedy on po
przeanalizowaniu jej słów wstał i wszystko zaczęło się od nowa. Po raz drugi w
ciągu mijającego tygodnia, a był to dopiero początek, poczuła przerażający ból
w policzku. Po chwili pojawiły się łzy i bezsilność. Spojrzała na niego i
wyszeptała:
- Jak mogłeś? Dlaczego mi to robisz?
Nie uzyskała oczywiście odpowiedzi, bo Matt wracał już do pracy na komputerze. Nie mogła dać mu za wygraną, więc zwaliła ze stołu naczynia i najcenniejszą rzecz jej narzeczonego jednym ruchem ręki, który pociągnął za sobą czarny obrus. Komputer poleciał w stojący obok kwiatek i uderzył w kamienną doniczkę. Po ekranie został jedynie połamany plastik, ale klawiatura, była prawie nienaruszona. Matt popatrzył na dziewczynę z wielkim gniewem w oczach i już miał znów ją uderzyć, kiedy krzyczał:
- Wiesz ile ten laptop kosztował? Tam były wszystkie dokumenty i zapisy plików z mojej pracy, idiotko.
Szybkim ruchem odsunęła się z zasięgu jego dłoni i wybiegła kierując się w stronę wyjścia. Zabrała z wieszaka czarną, skórzaną kurtkę i trzasnęła drzwiami. Na zewnątrz czując chłodny powiew wiatru, zaczęła jeszcze bardziej płakać. Emocje się nasiliły, a serce zaczęło bić szybciej.
Na ulicy było ciemno, a ona nawet nie patrzyła gdzie biegnie. Na nogach miała jedynie cienkie balerinki, które na co dzień zastępowały jej ciapy, a w głowie jedno słowo: ``idiotko``.
Biegnąc prosto przed siebie, nie zauważyła, kiedy przed nią pojawił się Phillip Paterson i wpadła na niego. Był jednym z jej idoli, ale teraz nawet nie miała sił na rozmowę, nawet na wypowiedzenie jakiegoś słowa dzięki, któremu będzie mogła go kiedykolwiek jeszcze spotkać.
- Przepraszam – wyszeptała i pobiegła dalej.
Chłopak chciał jej pomóc, kiedy zobaczył, że płaczę. Chciał spytać, co się stało, lecz jej już nie było. Zniknęła gdzieś w dali tej ciemniej ulicy i nikt oprócz niego nie zwrócił tak wielkiej uwagi na nieznajomą, która płakała biegnąc w krótkiej sukience z kurtką w ręku.
- Jak mogłeś? Dlaczego mi to robisz?
Nie uzyskała oczywiście odpowiedzi, bo Matt wracał już do pracy na komputerze. Nie mogła dać mu za wygraną, więc zwaliła ze stołu naczynia i najcenniejszą rzecz jej narzeczonego jednym ruchem ręki, który pociągnął za sobą czarny obrus. Komputer poleciał w stojący obok kwiatek i uderzył w kamienną doniczkę. Po ekranie został jedynie połamany plastik, ale klawiatura, była prawie nienaruszona. Matt popatrzył na dziewczynę z wielkim gniewem w oczach i już miał znów ją uderzyć, kiedy krzyczał:
- Wiesz ile ten laptop kosztował? Tam były wszystkie dokumenty i zapisy plików z mojej pracy, idiotko.
Szybkim ruchem odsunęła się z zasięgu jego dłoni i wybiegła kierując się w stronę wyjścia. Zabrała z wieszaka czarną, skórzaną kurtkę i trzasnęła drzwiami. Na zewnątrz czując chłodny powiew wiatru, zaczęła jeszcze bardziej płakać. Emocje się nasiliły, a serce zaczęło bić szybciej.
Na ulicy było ciemno, a ona nawet nie patrzyła gdzie biegnie. Na nogach miała jedynie cienkie balerinki, które na co dzień zastępowały jej ciapy, a w głowie jedno słowo: ``idiotko``.
Biegnąc prosto przed siebie, nie zauważyła, kiedy przed nią pojawił się Phillip Paterson i wpadła na niego. Był jednym z jej idoli, ale teraz nawet nie miała sił na rozmowę, nawet na wypowiedzenie jakiegoś słowa dzięki, któremu będzie mogła go kiedykolwiek jeszcze spotkać.
- Przepraszam – wyszeptała i pobiegła dalej.
Chłopak chciał jej pomóc, kiedy zobaczył, że płaczę. Chciał spytać, co się stało, lecz jej już nie było. Zniknęła gdzieś w dali tej ciemniej ulicy i nikt oprócz niego nie zwrócił tak wielkiej uwagi na nieznajomą, która płakała biegnąc w krótkiej sukience z kurtką w ręku.
Zaczyna sie ciekawie ;) weny życze ;p
OdpowiedzUsuńBoskie :*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część ^_~
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zaczyna :) czekam na następny rozdział i życzę weny :)
OdpowiedzUsuń