Phillip stał w zaciemnionym miejscu na chodniku, do którego nie docierało
światło lamp i nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Z jego głowy ulotniły się
wszystkie myśli, cele oraz plany na ten wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju
wieczór. Miał przed oczami Jessice, jej łzy i jej wygląd, który nie tylko jego
poruszył.
Ten dzień był jednym z zimniejszych jak na tą porę roku, a Jess była jedynie w krótkiej sukience w kwiatki i cienkich balerinkach, które tak naprawdę nic nie dawały.
Chłopak nie potrafił się ruszyć się z miejsca i myśleć o czymś innym. Ludzie przechodzili, mieli własne życie, a on ... stał i był w innym świecie. Sam nawet przez pewien czas nie wiedział, gdzie trafił. Nie umiał uświadomić sobie, gdzie zaprowadził go jego własny umysł. To nie był świat, który pomagał w pisaniu piosenek, ani ten, gdzie mógł myśleć o swojej pasji – motorach. Tak to właśnie on jako jedyny chłopak z zespołu, kochał czuć wiatr we włosach i szybką jazdę. Pozostała trójka zazwyczaj próbowała wybić mu szaleństwo z głowy, jednak Phillip był nie ugięty i któregoś razu, żeby zrobić innym na przekór, za zarobione pieniądze w trasie, kupił sobie czarny ścigacz.
Jego rozmyślenia nad dziewczyną i własnym życiem, przerwał dzwoniący telefon w kurtce. Rozpoznał po dzwonku, że to któryś kumpel z zespołu i wtedy właśnie przypomniał sobie, że miał się z nimi się spotkać u Roberto, aby omówić sprawy związanych z nadchodzącymi wydarzeniami i zapoznać się z grafikiem trasy koncertowej, która miała promować ich nową płytę. To właśnie dzisiaj na ich maile po podpisaniu umowy dostali od swojego managera, o szóstej rano, nieskończoną ilość plików o każdej, nawet najmniejszej, rezerwacji i spotkaniu z fanami. Wspólnie planowali także nagrać krótki filmik dla fanów z mnóstwem szczegółów i pokazać światu jak spędzają ostatnie dni wolnego.
Ten dzień był jednym z zimniejszych jak na tą porę roku, a Jess była jedynie w krótkiej sukience w kwiatki i cienkich balerinkach, które tak naprawdę nic nie dawały.
Chłopak nie potrafił się ruszyć się z miejsca i myśleć o czymś innym. Ludzie przechodzili, mieli własne życie, a on ... stał i był w innym świecie. Sam nawet przez pewien czas nie wiedział, gdzie trafił. Nie umiał uświadomić sobie, gdzie zaprowadził go jego własny umysł. To nie był świat, który pomagał w pisaniu piosenek, ani ten, gdzie mógł myśleć o swojej pasji – motorach. Tak to właśnie on jako jedyny chłopak z zespołu, kochał czuć wiatr we włosach i szybką jazdę. Pozostała trójka zazwyczaj próbowała wybić mu szaleństwo z głowy, jednak Phillip był nie ugięty i któregoś razu, żeby zrobić innym na przekór, za zarobione pieniądze w trasie, kupił sobie czarny ścigacz.
Jego rozmyślenia nad dziewczyną i własnym życiem, przerwał dzwoniący telefon w kurtce. Rozpoznał po dzwonku, że to któryś kumpel z zespołu i wtedy właśnie przypomniał sobie, że miał się z nimi się spotkać u Roberto, aby omówić sprawy związanych z nadchodzącymi wydarzeniami i zapoznać się z grafikiem trasy koncertowej, która miała promować ich nową płytę. To właśnie dzisiaj na ich maile po podpisaniu umowy dostali od swojego managera, o szóstej rano, nieskończoną ilość plików o każdej, nawet najmniejszej, rezerwacji i spotkaniu z fanami. Wspólnie planowali także nagrać krótki filmik dla fanów z mnóstwem szczegółów i pokazać światu jak spędzają ostatnie dni wolnego.
Przez dłuższą chwile szukał swojego czarno-białego telefonu w skórzanej kurtce, którą właśnie miał na sobie i po odnalezieniu go, z niechęcią nacisnął zieloną słuchawkę i nie musiał nic więcej mówić:
- Hej! – krzyknęli wspólnie do słuchawki, a Francis dodał – Gdzie ty jesteś? Wszyscy już czekamy od dobrych dwudziestu minut, tylko ciebie nie ma, a przecież zazwyczaj to ty przechodzisz jako pierwszy z nas. Nawet David już jest.
- Ej, co to ma być? Ja też przychodzę zawsze na czas – odparł zdenerwowany szatyn po drugiej stronie.
- Niech ci będzie – westchnął blondyn z rezygnacją, aby nie doszło między nimi do kłótni.
- To gdzie jesteś? – zapytał ponownie Roberto.
- Yyy…
- To nie jest odpowiedź, nie próbuj kłamać – powiedzieli wspólnie David i Roberto, a potem zaczęli się głośno śmiać i wymieniać jakieś komentarze między sobą.
- Cóż… - chwila milczenia – Chłopaki, bardzo was przepraszam i uwierzcie mi, że głupio się z tym czuje, ale nie uda mi się dotrzeć. Co prawda jestem niedaleko, jakieś 5 minut drogi piechotą, ale muszę zawrócić i załatwić sprawę niecierpiącą zwłoki. Zobaczymy się jutro w studiu lub na planie, a tak ogólniej nie wiem kiedy się zjawie. Załatwcie sprawy razem, a najwyżej, któryś z was streści mi je jutro, może pojutrze – powiedział jednym tchem i rozłączył się nie czekając na ich jakąkolwiek reakcję. Domyślał się, co powiedzą, a jemu nie chciało się tego słuchać, nie miał do tego głowy, nawet nie był w stanie odróżnić rzeczywistości od wewnętrznych myśli.
Spojrzał jeszcze raz w uliczkę, w której zniknęła nieznajoma i postanowił, że ją odnajdzie, nawet gdyby miał spędzić tutaj cały wieczór, a nawet noc. Ruszył szybkim krokiem naprzeciw tłumom zastanawiając się, dlaczego to robi, przecież jej nie zna, a nawet, do końca nie wie jak wygląda.
Stanął na rozstaniu trzech dróg i
nie miał pojęcia, w którym kierunku poszła. Po swojej prawej stronie miał jasny
zaułek, który prowadził na równoległą ulice, pełną tłumów i głośnej muzyki z
nocnych klubów, które dopiero teraz zaczynały żyć. Na wprost ciągnęła się ulica
zapełniona sklepami, domami i gwiazdami na chodniku, gdzie nadal turyści robili
sobie z nimi zdjęcia. Gdy odwrócił wzrok
w lewą stronę, zobaczył przed sobą, oświetlony park, do którego bardzo lubił
przychodzić, gdy miał trochę wolnego czasu. Ten widok zawsze przywołał w sercu
wiele wspomnień, zazwyczaj tych wspaniałych. Przecież to tutaj poznał najwięcej
ludzi, którzy teraz utrzymują z nim kontakt. Miał pomysły na wiele piosenek, a
gdy coś mu nie wychodziło, roślinność i zwierzęta zawsze go uspokajały.
W pewnym momencie w głowie pojawiła się myśl, że jeśli Jess mieszka tu niedaleko, to na pewno kocha to miejsce tak samo jak on i jego najlepsi przyjaciele.
Podchodząc powoli do wąskiego przejścia, światło zmieniło się na zielone, jakby dawało mu znak, jednak nie zwrócił na to zbyt wielkiej uwagi i ruszył dalej. Dopiero po chwili poczuł, że podjął dobrą decyzję, a jego trójka najlepszych i nierozłącznych przyjaciół nie zamierzała odpuścić i dzwoniła po raz drugi.
- Co? – krzyknął do telefonu.
- Stary!!! Bez przesady, chyba nie zostawisz nas na lodzie. Jedyny wieczór wolny od trzech miechów, który miał być zwariowany tak jak kiedyś, a ty mówisz, że nie przyjdziesz i się rozłączasz - zaczęli swoją gadkę chłopaki uzupełniając się wzajemnie.
- Oj nie przesadzajcie – krzyczał stojąc na środku chodnika - Zrobimy to jeszcze wiele razy, przecież za parę tygodni mamy trasę i powróci to, co parę miesięcy temu.
- No, ale… - nie pozwolił im dokończyć, bo wyłączył telefon i szybkim ruchem schował go do kieszeni bordowych rurek.
W pewnym momencie w głowie pojawiła się myśl, że jeśli Jess mieszka tu niedaleko, to na pewno kocha to miejsce tak samo jak on i jego najlepsi przyjaciele.
Podchodząc powoli do wąskiego przejścia, światło zmieniło się na zielone, jakby dawało mu znak, jednak nie zwrócił na to zbyt wielkiej uwagi i ruszył dalej. Dopiero po chwili poczuł, że podjął dobrą decyzję, a jego trójka najlepszych i nierozłącznych przyjaciół nie zamierzała odpuścić i dzwoniła po raz drugi.
- Co? – krzyknął do telefonu.
- Stary!!! Bez przesady, chyba nie zostawisz nas na lodzie. Jedyny wieczór wolny od trzech miechów, który miał być zwariowany tak jak kiedyś, a ty mówisz, że nie przyjdziesz i się rozłączasz - zaczęli swoją gadkę chłopaki uzupełniając się wzajemnie.
- Oj nie przesadzajcie – krzyczał stojąc na środku chodnika - Zrobimy to jeszcze wiele razy, przecież za parę tygodni mamy trasę i powróci to, co parę miesięcy temu.
- No, ale… - nie pozwolił im dokończyć, bo wyłączył telefon i szybkim ruchem schował go do kieszeni bordowych rurek.
Przez długi czas chodził po parę razy tymi samymi ścieżkami spoglądając na każdą ławkę ozdobioną różnymi kolorami tęczy, rysunkami lub dekoracyjnymi kamyczkami; każde miejsce przy drzewie udekorowane bujnymi kwiatami oraz biało-złotą fontannę. W pewnej chwili, po jakiś 4 godzinach poszukiwań, poddał się i postanowił wrócić do domu. Jego własna obietnica nie została spełniona, nie wytrzymał i nie odnalazł blondynki.
Tak naprawdę jego myśli go nie zgubiły. Jessica była w parku, wiedziała go nawet parę razy przez łzy jak chodził ścieżkami wyłożonymi kamieniami. Nie zauważył jej tylko, dlatego że patrzył na dole, a nie pomyślał, żeby popatrzeć w górę.
Dziewczyna nie chciała wysłuchiwać pytań ludzi, czuć ich spojrzeń na swoim ciele i tym bardziej,aby ktokolwiek jej współczuł stanu w jakim się znalazła. Jess zrobiła to, co przez większość swojego życia w tym miejscu. Weszła na ławkę, a potem na jedną z gałęzi jej ukochanego dębu. Wciąż płakała, ale w sercu czuła jakąś chwilową ulgę i spokój. Matt nigdy tu z nią nie przychodził, nie pokazała mu tego miejsca. Sama nie widziała, dlaczego prawie przez te piętnaście lat nigdy tu razem nie byli, pomimo że było tak blisko ich domu.
Jednak dzięki temu była pewna, że nie będzie jej tu szukał.
- A czy w ogóle będzie szukał? – zadała to pytanie małemu ptaszkowi, który usiadł obok niej.
Odpowiedziała jej jedynie cisza. Bardzo chciała pójść teraz do swojej mamy i już tam zostać. Jednak było jedno ``ale``. Nie potrafiła wynaleźć słów, aby jej o wszystkim opowiedzieć. Nie bała się już tak bardzo ich reakcji, jednak było jej trudno przyznać komuś racje, przez swój charakter.
Siedząc tak w samotności, przez
wiele godzin, postanowiła, że nie wróci do domu. To było ostatnie miejsce, w
którym chciała się teraz znaleźć. Było jak piekło dla umierających, jak więzienie
dla niewinnych.
Bardzo fajny rozdział .Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńSuper ♥
OdpowiedzUsuń