22 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ PIĄTY




   Dziewczyna obudziła się bardzo wcześnie rano i pomimo, że krótko spała i tak wiele wydarzyło się w ostatnim czasie, nie czuła zmęczenia i senności. Dzięki wymyślonej historii pod prysznicem, gdzie siedziała dobre półgodziny, marnując wodę, jej sny skupiły się na poprzednich wakacjach, które spędziła wraz z Victorią, Nathanem i Izabellą.
   To właśnie podczas tamtej podróży zawarła nową znajomość z modelem, który był bardzo miły, czarujący i zarazem pociągający. Spędzali razem dużo czasu, jednak Jess pamiętała o swoim chłopaku, który pracował całe dnie. Ona po prostu nie chciała rezygnować z przyjemności i pragnęła jedynie dobrze się bawić przez dwa tygodnie. Nawet urządziła wraz z przyjaciółką imprezę urodzinową na plaży dla Izy, której towarzyszył tajemniczy wątek miłosny, kończący się wraz z wakacjami.
   W taki oto sposób wspólne, przyjacielskie wakacje zamieniły się w niesamowitą przygodę, o której marzyła będąc dzieckiem, nastolatką i... teraz. Zawsze wierzyła, że marzenia się spełniają i tak stało się w tym przypadku. Musiała jedynie poczekać na to długi czas, aż nadejdą nieoczekiwane zmiany w jej życiu, a narzeczony zostanie zsunięty na drugi plan. Ale nie oznacza to, że go zdradziła, bo tak naprawdę do niczego nie doszło. Jessica była wierna Mattowi i nie mogła sobie na to pozwolić, chyba że we własnych snach.

   Otwierając oczy magia kolorów, szczęścia, zabawy i nowości prysła. Wokół niej pojawiła się szara rzeczywistość codziennego dnia.
   Kiedy spojrzała na fotel, który stał w lewym rogu, na którym wisiały jej wczorajsze ciuchy, wszystko wróciło. Każde słowo, każdy ruch, każda myśl wywoływały okropny ból w sercu, a przez to nie miała ochoty nic robić, nie chciała się nawet poruszyć. Opadła bezwładnie z pozycji siedzącej, na poduszkę i wpatrywała się nieobecnym wzrokiem w sufit.
   Po kilku sekundach łzy same cisnęły się do oczu, jednak postanowiła sobie, że nie będzie płakać i tak się też stało. Nie miała na to sił oraz chciała zapomnieć, zakończyć przeszłość, zacząć nowy rozdział. Spoglądając na swoją dłoń jej wzrok przykuł złoty pierścionek z niebieskim diamentem. Do jej głowy powróciły myśli, że wszystko może być jak dawniej, że tak naprawdę to wszystko wydarzyło się w snach, a ona jest na wakacjach i wróci dziś do narzeczonego i będą żyli długo i szczęśliwie.
- Kogo ja chce oszukać? - spytała.
Chyba tylko siebie samą - dodała w myślach.

   Podeszła do kwiecistej sukienki i z kieszeni wyjęła swój czarno-złoty telefon. Na ekranie widniało cztery nieodebrane połączenia: od taty, od Amy, od Igora oraz od Matta. Tylko jedno połączenie od niego. Poczuła wstręt i żal. Chłopak, którego kochała nawet jej nie szukał, nie próbował przeprosić. On nigdy nie przepraszał, wyparł ze swojej pamięci trzy magiczne słowa, które w każdej sytuacji mogły zdziałać cuda.
- Ciekawe po co dzwonił Igor? – zaciekawiła się, przeliczyła, że u niego jest wieczór i wykręciła numer, dając na głośnomówiący.
- Hej mała – odezwał się w słuchawce, radosny głos chłopaka.
- Hej, co słychać? Co tam chciałeś? – zapytała.
- A bo chciałem oznajmić ci, że zobaczymy się za dwa miesiące.
- Jak to? – zdziwiła się, załamując głos.
- No bo, tak dobrze sprzedaje się nasza płyta, że nasz manager zorganizował nam światową trasę. Ruszamy za miesiąc do Europy, w większości będą to tylko stolice i te większe miasta, a za dwa miechy zaczynamy promować swoją płytę w Stanach, no i będziemy także w LA – nadawał uradowany. – Nie uwierzysz jacy my jesteśmy szczęśliwi, teraz świętujemy nasz sukces.
- O to świetnie. Miłej zabawy wam życzę, pozdrów tam wszystkich – powiedziała spokojnie, prawie nie okazując radości.
- Sama możesz to zrobić, przełączam na głośnik – oznajmił.
- Cześć chłopaki – uśmiechnęła się sama do siebie. – Gratuluje wam tak wspaniałego osiągnięcia, bardzo się cieszę waszym szczęściem i trzymam kciuki, aby wasza trasa była udana. A i oczywiście udanego dzisiejszego świętowania, mam nadzieje, że do białego rana.
- Dzięki – krzyknęła paczka przyjaciół, których połączył program muzyczny i stworzył zespół LemON.
- Nie ma sprawy.
- OK, to teraz chcę wiedzieć, co się dzieje? – usłyszała głos Igora w słuchawce.
- A co ma się dziać? Wszystko jest w jak najlepszym porządku – skłamała.
- Wiem, że coś jest nie tak. Słyszę to w twoim głosie? Co się dzieje? To przez Matta? – dopytywał, a dziewczynie znów zrobiło się smutno.
- Szczerze to nic wielkiego, jedynie mnie uderzył, ja uciekłam z domu, a teraz siedzę u Vic.
- Jak to cię uderzył? – wykrzyknął Igor.
- Hej, to nic wielkiego. Już się nie powtórzy, obiecuje…
- Ty mi nic nie obiecuj – przerwał. – On cię uderzył i to nie pierwszy raz, jak przyjadę musimy sobie porozmawiać i poświęcimy temu tyle czasu ile będzie trzeba.
- Skąd wiesz, że to nie pierwszy raz? – dziewczyna była zszokowana, nie mogła uwierzyć, że jej najlepszy przyjaciel o tym wie, pomimo że robiła wszystko, aby to przed nim ukryć.
- Victoria napisała mi któregoś razu maila, bo ty nie chciałaś mówić co się dzieje. Musiałem się dowiedzieć.
- I zrobiłeś to za moimi plecami?
- A jak inaczej miałem się dowiedzieć, mała? – zaczął się śmiać.
- Oj niech ci będzie, wyjdzie potem, że przeze mnie musiałeś posunąć się do takich czynów – zaczęła chichotać. – Dziękuje za poprawę humoru, jak przyjedziesz to pogadamy. Już nie mogę się doczekać.
- Do zobaczenia, mała.
- Papa, bracie.
  
   Rozłączyła się, założyła niebieski szlafrok, związała włosy w koński ogon i po cichu zeszła na dół, aby nie obudzić Victorii. Umyła naczynia po wczorajszej herbacie i zaczęła przeglądać półki w poszukiwaniu jakiegoś smacznego i pożywnego jedzenia. Znalazła swój ulubiony dżem truskawkowy, ale chlebak świecił pustkami. Zabrała przyjaciółki białe sandały i wygrzebała kilka drobnych z kieszeni swojej kurtki, którą brunetka powiesiła wczoraj w szafie.
   Spoglądając przez okno upewniła się, że piekarnia naprzeciwko domu jest otwarta i wyszła na ulicę. Miała jeden cel: kupić ciepłe, świeże bułki, które zawsze poprawiają humor.
   Nie było kolejki, a wokoło pachniało świeżym chlebem. Sprzedawczyni zdziwiła się widokiem Jess w szlafroku, jednak nic nie powiedziała, jedynie szczerze się uśmiechnęła.
   Dziewczyna kupiła sześć kajzerek, słodką drożdżówkę z jagodami i wróciła powolnym krokiem do domu. Na blacie leżał jej telefon, który właśnie dzwonił. Podbiegła szybko i odebrała w ostatniej chwili.
- Halo?... Cześć Amy, czy coś się stało?... To nie jest najlepszy pomysł... Tak wszystko jest OK... Tak, a może spotkamy się w twoim ulubionym centrum handlowym, w kawiarni... Pasuje ci?... To świetnie… Do zobaczenia o dziesiątej trzydzieści... Pa.

   Rozłączyła się, a w momencie gdy chowała telefon, do kuchni weszła zaspana Victoria i zapytała cichym jeszcze głosem:
- Co ty tu robisz tak wcześnie?
- Jak to wcześnie? Jest już po ósmej.
- Ale na wakacjach nie dało się ciebie wyciągnąć z łóżka przed dziesiątą, jak późno się kładłaś spać - nie odpuszczała.
- Chyba powraca dawne życie i wczesna pora wstawania - zakończyła spoglądając na przyjaciółkę, która stała w bezruchu nad czymś się zastanawiając.
- Co tak pachnie? - nagle zapytała.
   Jessica odsunęła się i pokazała gestem dłoni reklamówkę z ciepłym pieczywem, aVic się uśmiechnęła , lecz po chwili wskazując na jej ubranie dodała:
- Wyszłaś tak do sklepu i do tego w moich sandałach?
- Tak, a co w tym złego? To jeśli oni mogą wychodzić po gazetę w pidżamach to ja mogę przejść się w szlafroku po jedzenie - wskazała w stronę okna.
- Dobra niech ci będzie, ale... - nie dokończyła, bo usłyszała na górze dzwoniący telefon i puściła się pędem po schodach.

   Jessica zdążyła zrobić sobie dwie duże kanapki oraz kawę, kiedy Victoria rozmawiała przez telefon, a potem schodziła kilka minut po niewielu stopniach wbijając wzrok w ekran, gdzie pisała smsy.
- Czyżbyś miała kogoś innego na oku oprócz Nathana? - zapytała Jess wyrywając dziewczynę z rozmyślań.
- Co?... Nie, to tylko znajomy. Umówiłam się w nocy z nim, żeby przyjechał rano to pogadamy, bo uparł się, że nie może czekać, aż zobaczymy się na mieście. Właśnie dzwonił, że niedługo będzie… - chciała jeszcze dodać, żeby została na parę minut, ale ona mówiła już o swoich planach.
- O to świetnie, nie będę wam przeszkadzać, bo dzwoniła do mnie Amy i mam się z nią spotkać po dziesiątej. Zaraz się zbiorę i pojadę - przerwała, a po chwili dodała. - Mogłabym pożyczyć twój samochód, choć wiem, że z rana będą korki?
- Jasne... Kluczyki są w mojej sypialni na komodzie. Bierz śmiało.
- Dziękuje, jesteś kochana - zeskoczyła z krzesła i pobiegła ją przytulić. - Na ciebie zawsze można liczyć.
   Po zjedzeniu śniadania ruszyła szybko na górę i wygrzebała z szafy Victorii swoje ciemne jeansy i bladoróżową, cienką bluzkę z czarnym paskiem w talii. W łazience umyła twarz i zęby, a z garderoby pożyczyła beżową kopertówkę, do której wpakowała telefon i kluczyki.

   Podchodząc powolnym krokiem do swoich balerinek Jess zatrzymała Vic, która  powiedziała głośniej niż zazwyczaj:
- O nie moja droga, w tych cienkich butach to ja cię nie wypuszczę. Weź sobie coś z moich, mamy ten sam rozmiar.
- Dziękuje - otworzyła szafkę i wyjęła czarne szpilki, które sama wybrała któregoś razu dla przyjaciółki. Spojrzała przez okno i poinformowała. - Twój gość przyjechał, a właściwie, kto to taki?
- Phillip Paterson.
- Że co?!! - krzyknęła Jess.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy