Tak jak obiecałam na FB i zapowiedziałam, dodaje kolejny rozdział na bloga. To już 56 i może nie należy do najdłuższych, ale chyba udało mi się w nim zrealizować wszystko to czego pragnęłam, no może brakuje pewnej romantycznej scenki :P, ale na nią jest jeszcze czas.
Jest jeszcze dużo czasu i pomysłów :D
Miłego :*
**** **** **** **** ****
- Mógłbym zadać ci
to samo pytanie, a wręcz to ja powinienem mieć chyba takie zaskoczenie na
twarzy, jakie właśnie się u ciebie maluje – spiorunował Jessice wzrokiem i
zwrócił uwagę na Davida. – O widzę, że przyszłaś ze swoim muzykalnym kolesiem –
zadrwił.
- Zamknij się – podniosła na niego głos i próbowała wyminąć.
- Oj nie bądź taka agresywna – nie odpuszczał, dobrze się bawiąc przy tej całej sytuacji.
- Spadaj – przeszła obok niego i pociągnęła za dłoń bruneta.
- Hola, hola, gdzie tak prędko? – Matt zablokował Johnsonowi drogę. – Chyba powinienem udzielić ci paru rad dotyczących rozszyfrowania Jess, bo to nie jest łatwe.
- Nie, dziękuje. Poradzę sobie bez twoich nauk.
- Jesteś tego pewien? Bo będąc lalusiem, pewnie jest gorzej niż prawdziwemu mężczyźnie.
- A kto tutaj jest lalusiem, a kto prawdziwym mężczyzną? – zatrzymał się Dav i spojrzał na chłopaka.
- No chyba to jest wiadome – zaśmiał się.
- No chyba raczej nie – Johnson skrzyżował ręce na piersiach.
- Czyżbyś chciał mnie w czymś uświadomić? – spojrzał na Davida drwiącym wzrokiem.
- Nie chce mi się tracić czasu na ciebie i psuć sobie humoru – odpowiedział mu chłopak i próbował wyminąć.
- Widzę, że laluś się boi.
- Lepiej być lalusiem niż damskim bokserem – odparł ze złością i tym samym trafił w czuły punkt Matta, który zrobił się czerwony na twarzy i zacisnął dłonie w pięści.
- Coś ty powiedział? – wysyczał przez zęby.
- Mam powtórzyć? Czyżbyś nie dosłyszał?
- Chyba aż za dobrze usłyszałem –zacisnął zęby.
- No to widzisz, udało nam się dogadać, a teraz racz się usunąć z mojej drogi i nigdy na nią nie powracać, bo jakoś nie przepadam za damskimi bokserami.
- Przegiąłeś... – wysyczał i zamachnął się, aby uderzyć Davida.
Jessica zdążyła tylko zakryć usta dłonią i na jej twarzy wyrysował się strach, jednak chłopak chybił i przez nadmiar alkoholu stracił równowagę i poleciał na ziemie.
- A jednak za wysoki tytuł ci nadałem, nawet nie nadajesz się na boksera – schylił się nad Mattem i się zaśmiał. – Chyba najlepsze określenie dla ciebie to ślamazara, która nie szanuje kobiet.
- Zamknij się – podniosła na niego głos i próbowała wyminąć.
- Oj nie bądź taka agresywna – nie odpuszczał, dobrze się bawiąc przy tej całej sytuacji.
- Spadaj – przeszła obok niego i pociągnęła za dłoń bruneta.
- Hola, hola, gdzie tak prędko? – Matt zablokował Johnsonowi drogę. – Chyba powinienem udzielić ci paru rad dotyczących rozszyfrowania Jess, bo to nie jest łatwe.
- Nie, dziękuje. Poradzę sobie bez twoich nauk.
- Jesteś tego pewien? Bo będąc lalusiem, pewnie jest gorzej niż prawdziwemu mężczyźnie.
- A kto tutaj jest lalusiem, a kto prawdziwym mężczyzną? – zatrzymał się Dav i spojrzał na chłopaka.
- No chyba to jest wiadome – zaśmiał się.
- No chyba raczej nie – Johnson skrzyżował ręce na piersiach.
- Czyżbyś chciał mnie w czymś uświadomić? – spojrzał na Davida drwiącym wzrokiem.
- Nie chce mi się tracić czasu na ciebie i psuć sobie humoru – odpowiedział mu chłopak i próbował wyminąć.
- Widzę, że laluś się boi.
- Lepiej być lalusiem niż damskim bokserem – odparł ze złością i tym samym trafił w czuły punkt Matta, który zrobił się czerwony na twarzy i zacisnął dłonie w pięści.
- Coś ty powiedział? – wysyczał przez zęby.
- Mam powtórzyć? Czyżbyś nie dosłyszał?
- Chyba aż za dobrze usłyszałem –zacisnął zęby.
- No to widzisz, udało nam się dogadać, a teraz racz się usunąć z mojej drogi i nigdy na nią nie powracać, bo jakoś nie przepadam za damskimi bokserami.
- Przegiąłeś... – wysyczał i zamachnął się, aby uderzyć Davida.
Jessica zdążyła tylko zakryć usta dłonią i na jej twarzy wyrysował się strach, jednak chłopak chybił i przez nadmiar alkoholu stracił równowagę i poleciał na ziemie.
- A jednak za wysoki tytuł ci nadałem, nawet nie nadajesz się na boksera – schylił się nad Mattem i się zaśmiał. – Chyba najlepsze określenie dla ciebie to ślamazara, która nie szanuje kobiet.
Po tych słowach
David wyprostował się i ruszył uśmiechnięty w stronę Jess, z której zeszło to
całe napięcie i już się uśmiechała patrząc na zbliżającego się w jej stronę
bruneta. Pomyślała, że nadal mogą się bawić i nie zwracać na nikogo uwagi,
stwierdziła nawet, że mają Matta z głowy na długi czas i teraz w końcu dzięki Johnsonowi
udam jej się całkowicie uwolnić od jego wpływów oraz myśli o nim.
Jednak chyba za szybko
powzięła takie myśli, bo kiedy doszli do baru zaraz za nimi pojawił się blondyn
wraz ze swoimi kuplami i jednym ruchem obrócił Dava w swoją stronę, jednak ten
zamiast się przerazić zaczął się jedynie śmiać.
- Kogo ja widzę? Co cię tutaj sprowadza, znowu planujesz poleżeć na podłodze? – zadrwił z niego i jedynie skrzyżował ręce na piersiach.
- Jak mocno chcesz dostać w tą idealną twarzyczkę? – przybliżył się do niego i spojrzał mu z wrogością w oczy.
- A przypadkiem znowu się nie wywalisz? – nie przestawał się śmiać.
- Ucisz się do cholery – ponownie tego wieczoru Matt ścisnął dłonie w pięści i wycelował w twarz chłopaka.
Po chwili z wargi Davida pociekła krew, a on sam nieźle się wkurzył i odepchnął blondyna nie mając ochoty na bójkę. Wytarł krew z brody i warg, nie spuszczając wzroku z przeciwnika, który szykował się do kolejnego ciosu. Kiedy Matt złapał Davida za koszulę, Jessica podeszła do nich i próbowała rozdzielić. Krzyczała na nich i próbowała odepchnąć Damona, ale ten ani drgnął.
Chłopaki zaczęli się szarpać, a dziewczyna w przepływie chwili wcisnęła się między nich i pchnęła Matta do tyłu.
- Czy ty jesteś aż taki głupi? – krzyczała na niego, ale on nie zwracał najmniejszej uwagi na nią, tylko szedł wprost na Dava.
Dookoła nich zrobił się mały tłum, a barman zdążył już powiadomić ochronę, przez co Jessica była mu wdzięczna, jednak przez taki tłum musieli się najpierw przedrzeć, a w tym czasie Matt znowu podszedł do Johnsona i wymierzał kolejny cios, Jess próbowała go powstrzymać, przez co zamiast Davida, ona dostała z całej siły w twarz i poleciała uderzając głową o ścianę. Automatycznie straciła przytomność i osunęła się na zimną podłogę.
Zaraz obok niej znalazł się David i wziął w swoje ramiona.
- Jess, Jess obudź się – szeptał przestraszony i lekko klepał ją w policzek. – Jessi! Widzisz co zrobiłeś idioto?! – wstał gwałtownie z podłogi i podszedł do Matta, który się tylko uśmiechał. Pod wpływem adrenaliny przywalił mu z całej siły w twarz, tak że chłopak upadł, ale zaraz próbował się podnieść, przez co dostał jeszcze raz. – Tknij ją jeszcze raz, jeszcze raz, a sprawię, że już nigdy nie wstaniesz z łóżka – zagroził. – Tak cię załatwię, że wszystkie problemy jakie masz teraz będą błahostką do tego co zrobię z twoim życiem – wysyczał i jeszcze kopnął chłopaka dwa razy, aby sprawić mu ból, który będzie czuł przez długi czas.
Po chwili wrócił do Jess, którą przytrzymywała jakaś dziewczyna. Ukląkł przy niej i wziął jej głowę na swoje kolana, po policzku popłynęła mu pojedyncza łza i jedyne co zrobił to oparł swoje czoło o jej i pozostało mu tylko czekać. Nie zwracał uwagi na tłum, który coraz bardziej się powiększał. Jakiś facet próbował dogadać się przez telefon z ratownikiem medycznym, żeby przysłali karetkę.
- Kogo ja widzę? Co cię tutaj sprowadza, znowu planujesz poleżeć na podłodze? – zadrwił z niego i jedynie skrzyżował ręce na piersiach.
- Jak mocno chcesz dostać w tą idealną twarzyczkę? – przybliżył się do niego i spojrzał mu z wrogością w oczy.
- A przypadkiem znowu się nie wywalisz? – nie przestawał się śmiać.
- Ucisz się do cholery – ponownie tego wieczoru Matt ścisnął dłonie w pięści i wycelował w twarz chłopaka.
Po chwili z wargi Davida pociekła krew, a on sam nieźle się wkurzył i odepchnął blondyna nie mając ochoty na bójkę. Wytarł krew z brody i warg, nie spuszczając wzroku z przeciwnika, który szykował się do kolejnego ciosu. Kiedy Matt złapał Davida za koszulę, Jessica podeszła do nich i próbowała rozdzielić. Krzyczała na nich i próbowała odepchnąć Damona, ale ten ani drgnął.
Chłopaki zaczęli się szarpać, a dziewczyna w przepływie chwili wcisnęła się między nich i pchnęła Matta do tyłu.
- Czy ty jesteś aż taki głupi? – krzyczała na niego, ale on nie zwracał najmniejszej uwagi na nią, tylko szedł wprost na Dava.
Dookoła nich zrobił się mały tłum, a barman zdążył już powiadomić ochronę, przez co Jessica była mu wdzięczna, jednak przez taki tłum musieli się najpierw przedrzeć, a w tym czasie Matt znowu podszedł do Johnsona i wymierzał kolejny cios, Jess próbowała go powstrzymać, przez co zamiast Davida, ona dostała z całej siły w twarz i poleciała uderzając głową o ścianę. Automatycznie straciła przytomność i osunęła się na zimną podłogę.
Zaraz obok niej znalazł się David i wziął w swoje ramiona.
- Jess, Jess obudź się – szeptał przestraszony i lekko klepał ją w policzek. – Jessi! Widzisz co zrobiłeś idioto?! – wstał gwałtownie z podłogi i podszedł do Matta, który się tylko uśmiechał. Pod wpływem adrenaliny przywalił mu z całej siły w twarz, tak że chłopak upadł, ale zaraz próbował się podnieść, przez co dostał jeszcze raz. – Tknij ją jeszcze raz, jeszcze raz, a sprawię, że już nigdy nie wstaniesz z łóżka – zagroził. – Tak cię załatwię, że wszystkie problemy jakie masz teraz będą błahostką do tego co zrobię z twoim życiem – wysyczał i jeszcze kopnął chłopaka dwa razy, aby sprawić mu ból, który będzie czuł przez długi czas.
Po chwili wrócił do Jess, którą przytrzymywała jakaś dziewczyna. Ukląkł przy niej i wziął jej głowę na swoje kolana, po policzku popłynęła mu pojedyncza łza i jedyne co zrobił to oparł swoje czoło o jej i pozostało mu tylko czekać. Nie zwracał uwagi na tłum, który coraz bardziej się powiększał. Jakiś facet próbował dogadać się przez telefon z ratownikiem medycznym, żeby przysłali karetkę.
Dopiero po dłuższej chwili Jessica otworzyła oczy i złapała się ręką w obolałe miejsce, które pod palcami pulsowało i masakrycznie bolało.
- Dzięki Bogu - wyszeptał David i przytulił dziewczynę. – Tak się bałem, że się nie obudzisz – głos mu się załamał.
- Nic mi nie jest – dotknęła jego twarz i się uśmiechnęła, jednak kiedy próbowała się podnieść, ból jej to uniemożliwił. Zakręciło jej się w głowie, sufit zawirował przed oczami, więc pozwoliła opaść powiekom na parę chwil.
- Boli cię? – zapytał zaniepokojony.
- Troszeczkę, zaraz mi przejdzie. Pomożesz mi wstać, muszę wyjść chyba na zewnątrz.
- Zaraz będą tu lekarze, pomogą ci – nie przestawał szeptać.
- Ale ja muszę wyjść na dwór, proszę cię.
Po chwili David zamiast pomóc wstać Jessice, wziął ją na ręce, a tłum ludzi zrobił mu przejście do wyjścia. Kiedy znaleźli się tuż przed drzwiami, posadził dziewczynę na ławce, a ona oparła się o jego ramię.
- Lepiej się czujesz? – nie spuszczał z niej wzroku i próbował być opanowany.
- Tak, chyba tak – wyszeptała. – Tylko trochę mi niedobrze.
- Zaraz to wszystko minie, zobaczysz – wziął ją w swoje ramiona i nie chciał wypuścić. Jednak jej z każdą chwilą kręciło się coraz bardziej w głowie i po chwili musiała się położyć na jego kolanach.
Z każdą mijającą sekundą ból się nasilał, a czekanie na pogotowie było męczarnią, pomimo że trwało to zaledwie pięć minut. Kiedy karetka podjechała pod same drzwi i wyszli z niej ratownicy medyczni, z klubu wybiegła Victoria i Phillip krzycząc imię dziewczyny.
Spojrzała na nich, a po chwili świat ponownie zawirował i poleciała na jednego z ratowników, a po chwili w głowie pozostała tylko ciemność...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz