18 stycznia 2015

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY ÓSMY


   Hejka :)

   Bardzo Was wszystkich przepraszam, że tydzień temu nie udało mi się dodać rozdziału, ale jakoś tak uciekły mi prawie dwa tygodnie i pewnie teraz kolejne dwa też uciekną, bo im bliżej studniówka tym coraz więcej pracy i obowiązków... :(

   Nie gniewajcie się na mnie ;)
   A i oczywiście bardzo Wam wszystkim dziękuję za tak dużą liczbę wejść, jak zobaczyłam ostatnio ponad 3000 to bardzo się ucieszyłam,  DZIĘKUJE WAM WSZYSTKIM Z OSOBNA :*


Manka ♥


**** **** **** **** ****

- Cześć Vic, jest Jessica? – przywitał się David, całując dziewczynę na powitanie w policzek.
- Jest u siebie, na górze – odpowiedziała wskazując schody i zauważyła pozostałych. – Cześć wariaci.
- Cześć nasza wariatko – uśmiechnęli się do niej z chodnika.
- Wejdźcie – zaprosiła ich do środka i oznajmiła. – Trafiliście w bardzo dobrym momencie, bo Jess robiła dzisiaj z rana ciasto i już pewnie wystygło.
- Ciastko… - krzyknęli wspólnie.
- Czemu się tak drzecie? – dało się słyszeć głos Je schodzącej po schodach.
- Cześć blondyneczko – przywitał ją David, podchodząc do niej i mocno ją przytulając. Victoria widząc ten widok uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Cześć wariaci – przytuliła pozostałą trójkę na powitanie.
- Następna… - skomentował Philip, krzyżując ręce na piersiach i udając obrażonego.
- Ale co? – nie była w temacie.
- Też powiedziałam do nich wariaci – wytłumaczyła Vic.
- I pewnie mówiłaś o ciastku? – zapytała.
- Oczywiście, że tak. Jak mogłabym zapomnieć – wyszczerzyła się i dodała. – To chodźmy do kuchni, pojemy, pogadamy, bo mnie korci już od godziny, a Jessica była jak stróż i nie pozwalała go nikomu dotknąć – wystawiła język przyjaciółce i ruszyła szybkim krokiem w stronę kuchni.
- OK. – krzyknęli wspólnie i ruszyli za brunetką.
- Chodź pokaże ci coś – Jessica złapała Davida za rękę i zaczęła prowadzić na górę.
- A co z ciachem? – posmutniał.
- Ty dostaniesz potem największy kawałek.
- Chyba, że zjedzą wszystko – skomentował.
- To upiekę ci dwa inne, tylko dla ciebie – obiecała obdarzając go jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.
- Trzymam za słowo – zaczął się śmiać.
   Wprowadziła go do swojej sypialni i podała trzy żółte kartki z artykułem nad którym siedziała całą noc, bez snu, bez kawy i tym bardziej jakiejś substancji wspomagającej. Usiadł wygodnie na fioletowym fotelu i przeglądał wszystko z wielkim zainteresowaniem, uśmiechając się co jakiś czas.
- Co myślisz? – zapytała widząc, że chłopak już skończył odkładając papier na komodę obok laptopa i dużej butelki wody.
- Wiesz… - zamyślił się robiąc obojętną minę, która w sekundę zmieniła wyraz. – To jest genialne i zarazem ciekawe, nie napisałaś tego tak jak wszyscy inni. Ty tu zawarłaś nie tylko wieczne szczęście, ale i ból oraz konsekwencje wielu czynów. Pokazałaś ludziom lub pokażesz co to naprawdę jest miłość i choć w tytule jest „Nastoletnia miłość…” to ty napisałaś dla nich jeszcze coś o przyszłości. Jesteś niesamowita – przytulił ją wstając.
- Może dlatego, że sama to przeżyłam – stwierdziła. – I bardzo dziękuje za tak miłą opinie.
- Vic to widziała? – zapytał.
- Tak, czytała dzisiaj z samego rana i była podobnego zdania co ty, ale ja jednak myślę, że robi to tylko, żeby poprawić mi humor.
- Przy tym nie da się kłamać – zakończył.
- Dziękuje, a teraz idziemy po ciasto.
   Zeszli powoli, skacząc ze schodka na schodek, a wchodząc do kuchni zauważyli pusty, czarny talerz na środku blatu.
- Gdzie jest ciastko? – wkurzył się chłopak.
- Tu – Francis wskazał swój brzuch i go pomasował. – Było pyszne.
- I nie zostawiliście nawet okruszka? – udała złość Jessica i popatrzyła na ich wyrazy twarzy. Wspólnie pokręcili głowami, a brunet miał już to skomentować, ale dziewczyna się uśmiechnęła i nie dała mu dojść do głosu. – Zaraz dostaniesz swoje, połowę ciasta schowałam.
- Nie dostaniecie, ani kawałka więcej – zaśmiał się z nich Dav i usiadł na krześle.
   Podała mu tak jak obiecała największy kawałek zajmujący połowę dużego talerza i nie zwracając uwagi na jego słowa pokroiła jeszcze dla Francisa, Philipa i Roberto. Jedli aż im się uszy trzęsły.
- To jest przepyszne – mówili połykając jeden kawałek za drugim. – Cudo.
- Cieszę się, że wam smakuje. Jak wczoraj David powiedział, że wpadniecie to zrobiłam je specjalnie dla was.
- Jesteś kochana – przytulił ją Francis. – Musimy tu chyba częściej wpadać.
- Jestem za – odparła Victoria. – Nie będę musiała gotować.
- Ale wiesz, że oni niedługo jadą w trasę, prawda? – zasmuciła ją Jess.
- Wiem, a ja wracam na plan i znowu inne jedzenie lub brak posiłków przez brak czasu – lekko się uśmiechnęła, a potem zwróciła się do chłopaków. – Mam dla was propozycje, bo zapomniałam wczoraj o tym wspomnieć.
- Jaką? – spytał Roberto.
- Jeśli chcecie, mogę dać z wami koncert w Nowym Jorku, bo będę tam 30 lipca, a jak widziałam to wtedy tam gracie – zaproponowała.
- Byłoby super – uradowali się.
- Rozmawiałam już z Nickiem i nie ma nic przeciwko temu, więc może tam już zarezerwować miejsce w terminarzu.
- Szkoda, że mnie tam nie będzie – wtrąciła się Jess, bo poczuła jakby jej tam nie było i musiała się upewnić.
- Jak to nie? – zrobiła wielkie oczy Victoria. – Przecież jedziesz wtedy ze mną, nie zostawię cię tutaj.
- Nie mogę – zaprzeczyła. – Ty jedziesz 25 lipca, ja 29 mam konferencje i spotkanie z fanami tutaj w LA, po dwóch miesiącach od wydania, ale zawsze coś.
- Naprawdę? – zapytali zaskoczeni w całą piątkę. – Dlaczego nic nie mówiłaś?
- Bo się niedawno dowiedziała, na wyjeździe. Miałam wielką niespodziankę, kiedy o tym usłyszałam oraz że drukują moje książki po raz trzeci i to z jeszcze większym nakładem.
- W końcu uwierzysz w siebie? – zapytała Vi.
- Tak – ucieszyła się Jess i chciało jej się skakać z radości, bo przypomniała sobie ile egzemplarzy zostało sprzedanych. – A tak w ogóle jest jakaś specjalna okazja, że do nas zawitaliście? -  zmieniła temat i spojrzała na chłopaków.
   Spoglądali na siebie wzajemnie i się szczerzyli. Nikt nic nie mówił, tylko te tajemnicze spojrzenia od prawej do lewej, a potem Philip poruszył ustami:
- A więc tak, przez całe dwa i pół tygodnia będziemy nagrywać ostatnie odcinki trzeciej serii serialu i dlatego że…
- Że jesteś naszą fanką – przejął pałeczkę Roberto. – Co nas bardzo cieszy…
- Chcielibyśmy złożyć ci propozycje nie do odrzucenia – kontynuował Francis.
- Czyli? – spytała.
- Zabieramy cię na nasz plan filmowy – zakończył David. – I nie ma wykrętów.
- Naprawdę? – spojrzała na nich, zakryła dłonią usta i znieruchomiała. Patrzyli na nią, a ona wtedy rzuciła się im na szyje. – Dziękuje, dziękuje, dziękuje. Wy potraficie poprawić humor nawet takiemu smutasowi jak ja. Kocham was, no naprawdę was kocham.
- Oj bez przesady z tym smutasem – zaczęli się razem śmiać.
- Teraz natomiast zabieramy was miłe panie za miasto – uśmiechnął się Philip. – Przydadzą się wam wygodne spodnie i buty.
- Ale… - chciała zapytać o co chodzi, lecz jej przerwał.
- Żadnego „ale”, zbierać się, szybko – pośpieszył je i wypchnął z kuchni.
- O co im chodzi? – zapytała Vic.
- Nie wiem, ja nic nie słyszałam o tym ich planie – podniosła ręce na znak, że naprawdę nic nie wie.
- Jeszcze jedna rzecz – krzyknął za nimi Francis. – Załóżcie coś takiego co się wam już nie przyda, bo nie wiadomo co się może stać.
- Jasne – krzyknęły wspólnie i zatrzasnęły drzwi.
   Po pięciu minutach Jessica schodziła na dół w niebieskiej bluzce z rękawem ¾, czarnych spodniach do kostki, białych tenisówkach i niebiesko-czarnej czapce z prostym daszkiem. Natomiast Victoria założyła białą bluzkę na ramiączkach, katanę i białe, znoszone przy domu spodnie, a do tego białe, nieco zniszczone trampki.
- Mogłabym wiedzieć gdzie nas zabieracie? – zapytała Vic zamykając drzwi na klucz.
- Nie, to niespodzianka – odparł Dav. – A teraz zapraszam do samochodu Francisa, który jest największy i się na pewno pomieścimy. Nie ma opcji, że nie.
- Dobra, ja rezerwuje bagażnik – krzyknęła Jessica i pobiegła do samochodu.
- Ja też – ruszył za nią brunet.
- Ja chciałem do bagażnika – oburzył się Rob i skrzyżował ręce na piersiach.
- Nie ma mowy – odparli wspólnie brunet i blondynka. – Nie ustąpię miejsca.
   Jeszcze przez jakieś dziesięć minut kłócili się kto gdzie będzie siedział w samochodzie, a i tak skończyło się na tym, że wygrała ta dwójka na tyłach i mogli ruszać w drogę.



1 komentarz:

  1. Boskie, już nie mogę się doczekać kolejnego ;) weny życzę ;D /Jagoda

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy