21 czerwca 2015

ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY ÓSMY



   Siemaneczko ☺

   Udało mi się napisać rozdział. W ogóle muszę Wam powiedzieć, że od wczoraj jestem pełna energii i moją głowę wypełnia tysiące pomysłów. Jest tak wspaniale, a to za sprawą tak idealnego tygodnia.  Dostałam pracę i poznałam miłych, a zarazem wspaniałych ludzi, z którymi cudownie się pracuje. Nie jest łatwo, to fakt, ale jest świetnie. Mam nadzieje, że zostanę tam na dłużej i będzie to mój drugi dom, moja druga rodzinka. :)

   Mam nadzieje, że Wasz tydzień był także udany, a teraz zapraszam już do czytania ;)

Manka ♥

**** **** **** **** ****


- Masz – Victoria wyciągnęła w stronę Jess przepustkę ze zdjęciem ekipy Victorious oraz dziewczyny imieniem i nazwiskiem, kiedy stanęły przed wielką czarną bramą czekając na ochroniarza siedzącego w budce i pilnującego wjazdu na teren jednej z siedzib Blaknes Studio.
- Naprawdę? – nie mogła uwierzyć blondynka, kiedy zobaczyła tam swoje dane w złotym kolorze.
- Tak, a jak niby chcesz przebywać razem ze mną? – uśmiechnęła się.
- Dziękuje ci, to jest takie cudowne – rzuciła jej się w ramiona, a ze szczęścia popłynęły pojedyncze łzy.
- Przecież nie ma sprawy, już dawno chciałam cię zabrać, ale ty zawsze używałaś tego słowa, którego nienawidzę, gdy pojawia się w twoich ustach, a mianowicie – nie.
- Ja wiem, ale teraz marzenia się spełniają i do tego mam przepustkę nie jako gość tylko własną, osobistą.
- No, a jak by inaczej? Wyrobiłam ją już bardzo dawno temu i wciąż wożę ze sobą.
- Dziękuje ci naprawdę – blondynka ścisnęła ją jeszcze bardziej.
- Nie masz na razie co się tak bardzo cieszyć, na plan „The Lost” to cię z nią raczej nie wpuszczą, bo nikt cię tu nie zna oprócz chłopaków i mojej ukochanej ekipy, więc będziesz musiała spokojnie poczekać, aż chłopaki zejdą na przerwę i podrzucą ci przepustkę na ich jeden z planów.
- A kiedy będą mieć tą przerwę? – posmutniała nieco i się odsunęła.
- Jak dobrze mi wiadomo to za jakieś półtorej godziny – spojrzała na zegarek. – Ale nie martw się jeśli będę miała jeszcze chwilę czasu to do nich podskoczę i ci przyniosę.
- Możesz chodzić tak po prostu po całym terenie mając tylko swoją przepustkę i ten złoty identyfikator? – zapytała i wtedy zauważyła przed samochodem wysokiego szatyna w czarnym garniturze, który stał przy drzwiach Victorii i uśmiechał się promiennie.
- Hejka dziewczyny – powiedział, gdy czarna otworzyła okno.
- Cześć Andy, jak tam dzień? – zapytała Vic.
- Na razie spokojnie poza tym, że o czwartej rano przyjechali stażyści, o których mnie nikt nie raczył poinformować i do tego nie mieli ani identyfikatorów, ani tych przepustek, musiałem się z nimi użerać przez dobrą godzinę dopóki nie przyjechał twój reżyser – odpowiedział.
- Weissman? – zapytała już mając w głowie swojego czasami nieogarniętego kumpla i zarazem reżysera jej serialu.
- Tak – obrócił oczami i zrobił minę dającą dziewczynom do zrozumienia, że ten facet coraz bardziej go wkurza. – A i do tego wszystkiego od jakiś trzydziestu minut wydzwania do mnie, czy już się pojawiłaś, więc radzę wymyślić jakąś przekonującą historyjkę, bo inaczej da wam wszystkim popalić.
- Rozumiem, to może byłbyś tak miły i otworzył nam bramę – uśmiechnęła się do niego, jakby te słowa nie wywarły na niej najmniejszego wrażenia.
- Oczywiście, jeśli pokażesz mi swój identyfikator i przepustkę dla koleżanki.
- Ty znowu z tym samym, przecież mnie znasz i po co mam ci go pokazywać?
- Vici ja nie chce wylecieć, mimo że niektórzy mnie mega denerwują.
- Tak, tak rozumiem – przewróciła oczami i wygrzebała z portfela złotą kartę. – Proszę bardzo.
- A koleżanka? – spojrzał na miejsce pasażera.
- Mam – uśmiechnęła się Jess i wyciągnęła do niego rękę. – Jestem Jessica Braun.
- Ta Jessica Braun? – zajrzał bardziej do wnętrza samochodu, a blondynka spojrzała na przyjaciółkę z miną zakłopotania.
- Tak Andy, ta Jessica Braun, a teraz otwórz, bo chciałabym wjechać – odparła rozłączając ich ręce z uścisku.
-Miło mi cię poznać, uwielbiam twoje książki, ja natomiast jestem Andy Field – uśmiechnął się od ucha do ucha i nie zwracał uwagi na czarną.
- Mi też miło cię poznać – odparła niepewnie.
- Andy Field rusz się do tej swojej małej budki i naciśnij ten zielony przycisk zanim wyjdę z samochodu i sama to zrobię – Victoria była coraz bardziej wkurzona przez zachowanie kumpla, który chciał się podlizać jej kochanej przyjaciółce. – I dawaj tą kartę, bo zaraz ją złamiesz – wyrwała mu ją z dłoni, zamknęła okno wskazując w stronę wejścia.
   Chłopak szedł nie odrywając wzroku od samochodu, a dokładnie od nadal zakłopotanej dziewczyny, który zaczęła się bawić zawieszką od przepustki i spuściła głowę nie mogąc oswoić się z taką sytuacją, w której została postanowiona po raz pierwszy.
- On ma tak zawsze? – zapytała Jessica niepewnie, nie podnosząc głowy.
- Tak i nie przejmuj się nim, niedługo mu przejdzie jak moi ochroniarze wywalą go z planu parę razy, bo zaraz prawdopodobnie uda mu się zdobyć twoje zdjęcie, z tych swoich głupich kolorowych półek wygrzebie trzy mazaki na wszelki wypadek i będzie robił wszystko, aby tylko pojawić się u twojego boku z prośbą o autograf i poznania nowinek z twojego życia – wytłumaczyła, co przeraziło nieco dziewczynę, natomiast na niej samej nie wywarło najmniejszego wrażenia. – W tym przypadku to standard, on chce znać wszystko i wszystkich, więc nie przejmuj się nie uda mu się nawet dojść kolejnym razem do ciebie na odległość 100 metrów, a potem będzie traktował cię jak dobrą znajomą i świr mu minie, no chyba, że nie będziesz tu przyjeżdżać – kontynuowała kierując się w stronę parkingu, na miejsce z jej imieniem.
- To ja chyba nie chce więcej tu przyjeżdżać, on jest dziwny – wyszeptała.
- Każdy tak mówi, ale w głębi duszy to fajny gość, przekonasz się jeszcze nie raz.
- Nie będzie się zachowywał jak jakiś psychol? – zapytała wykrzywiając twarz.
- Gwarantuje ci, że nie – odpowiedziała wyłączając silnik. – Jesteśmy na miejscu – uśmiechnęła się. – Witaj na terenie Blaknes Studio.
   Dziewczyny wyszły z samochodu i powolnym krokiem kierowały się do budynku numer 22. Po drodze Victoria opowiadała Jess o wszystkich miejscach, w których przeżyła jakieś zwariowane przygody. Blondynka patrzyła na wszystko z zaciekawieniem i w pewnym momencie przestała słuchać kumpeli obmyślając sytuacje do książki, kiedy przerobiła to miejsce w opuszczone budynki z powybijanymi oknami i stertą niepotrzebnych rzeczy pod nogami.
- … a to jest budynek, w którym chłopaki kręcą dzisiaj swój odcinek, numer 18, zapamiętaj go dobrze, bo potem tu pójdziesz – doszły do jej uszu słowa czarnej i od razu na twarzy zaczął malować się promienny uśmiech. – Teraz dobrze zapamiętaj drogę, bo nie mam zamiaru wysyłać po ciebie kogoś, w razie gdybyś przypadkiem zabłądziła.


- OK., czyli od numeru 18 mam iść koło trzech czarno-białych budynków prosto, potem mam skręcić w prawo mijając duże zielone drzewo, a dokładnie dąb, potem za nim mam iść dróżką prosto aż zobaczę tabliczkę, która pokaże mi drogę i mam iść zgodnie z czerwonym kolorem w lewo. Potem… - zamyśliła się, aby przypomnieć sobie jak to dokładnie było. -… po ominięciu czerwonego budynku, kiedy zobaczę biały budynek z napisem „
Victorious” mam wejść przez te czarne drzwi, tak? – zapytała, aby się upewnić, czy wszystko zapamiętała między momentami zamyślenia.

- Tak, znakomicie – ucieszyła się przyjaciółka na myśl, że nie będzie musiała jej wszystkiego tłumaczyć, bo to w przypadku niektórych osób bardzo ją dobijało. – Mam bardzo mądrą „siostrę” – zaśmiała się. – Wchodzimy? Czy jesteś gotowa, aby zobaczyć tą słynną szkołę Hollywood Arts oraz cudowny dom Tori na żywo, a nie tylko na ekranie telewizora?
- Oczywiście, że tak. Chodźmy już! – krzyknęła i pociągnęła za drzwi. Jej oczom ukazała się pusta przestrzeń, gdzie ściany były koloru białego i jedynie na środku stało małe biurko z laptopem i jakąś stertą papierów, a za nią siedział wysoki facet w garniturze. Miał brązowe, krótko ścięte włosy i niewielki zarost na twarzy, który nadawał mu pewnego specyficznego uroku. Wyglądał bardzo młodo i nikt prawdopodobnie nie dałby mu powyżej dwudziestu dwóch lat.
- Hej Sam, jak tam dzień? – przywitała się Vic, całując młodego chłopaka w policzek.
- Bardzo dobrze, choć nie wiem, czy dla ciebie będzie też taki dobry, bo Adam jest mega wkurzony, że nie było cie na planie o piątek i połowy ekipy także, a do tego ci nowi stażyści chyba doprowadzają go do szału, bo już wywalił dwóch chłopaków i co jakieś dziesięć minut słychać kogoś krzyk. Powodzenia życzę – poklepał ją po ramieniu, a potem spojrzał w stronę zawiedzionej Jess, która szczerze powiedziawszy nie tego oczekiwała po otworzeniu tych ciężkich i ogromnych drzwi. – Ona jest z tobą? – zwrócił się do dziewczyny.
- Tak, to jest Jessica Braun – wskazała w jej stronę. – Jess, natomiast to jest Sam Davidson, jeden z najwspanialszych ochroniarzy i chłopaków, jakichkolwiek w życiu spotkałam.
- Miło mi – blondynka podeszła do szatyna podając mu rękę. – Czyżbyś zapomniała już o Nathanie, bo coraz częściej to ja od ciebie słyszę o innych chłopakach, czy coś przede mną ukrywasz? – zwróciła się do Vici uśmiechając się z dobrze wypełnianej misji podirytowania „ukochanej siostrzyczki”
- Chciałabyś – odpowiedziała i pociągnęła ją w stronę długiego białego korytarza.
   Szły przez chwile w ciszy przyglądając się zdjęciom na ścianach z różnych odcinków i sezonów. Victoria obmyślała jakąś wciągającą historyjkę, dzięki której uda się jej uniknąć krzyku reżysera; a Jessica żyła już chwilami, kiedy będzie mogła zobaczyć się z chłopakami.
- Jess – usłyszała krzyk Ariany i Leona, którzy już podążali w jej stronę.
- Cześć kochani – przytuliła ich na powitanie zapominając o przyjaciółce i o tym, że tak bardzo chciała poznać to miejsce, w którym właśnie stoi. – Jak tam poranne wstawanie?
- Mogło być lepiej choć i tak większość z nas znowu się spóźniła – odpowiedział Leon.
- Miło, że w końcu Vic udało się namówić cię do przyjazdu do nas – cieszyła się ruda.
- A właśnie gdzie w ogóle ona się podziała?
- Kto? – zapytali wspólnie.
- Vici – zaczęła rozglądać się w każdą możliwą stronę i dopiero wtedy do niej dotarło w jakim właśnie miejscu się znajduje. Co prawda nie był to ani dom Tori, ani szkoła, lecz blondynka ledwie łapała dech w piersi.
   Stała na brązowych dywanie korytarza, gdzie były drzwi do garderoby każdego ważniejszego aktora. Kątem oka zauważyła główne wejście na plan, a jej serce zabiło mocniej, jej każda część ciała chciała się tam znaleźć i pozostać na pewien okres czasu, aż pozna nawet najmniejsze, pojedyncze miejsca, które może dla niektórych są jeszcze tajemnicą.
- Przy Weissmanie – wskazał chłopak.

- Chciałeś mnie widzieć – zaczęła niepewnie Victoria, ale po chwili głos jej się zmienił.
- Vic… - krzyknął Adam Weissman.
- Spóźniłam się, gdyż… - chciała opowiedzieć, co przed chwilą pojawiło się w jej głowie, ale nie dane jej było w tym momencie dokończyć.
- To nie ma znaczenia – przytulił ją z całych sił. – Ważne, że już z nami jesteś, że w końcu udało ci się dotrzeć do tego świrniętego budynku i jeszcze mogę ci z wielką radością oznajmić, że skończymy trzy godziny wcześniej niż zazwyczaj.
- Czy coś się stało? – patrzyła na niego wielkimi oczami z niedowierzaniem.
- Tak, ale czy to jest ważne? – zastanowił się, a potem mówił radośnie. – Ważne jest to, że jesteśmy już wszyscy razem, możemy kręcić i przy tym się świetnie bawić… Jak ja bardzo w głębi duszy raduje się, że już jesteś – mówił pod nosem odchodzą. – Tak bardzo…
- Adam? – krzyknęła.
- Słucham moja kochana?
- Przywiozłam ze sobą przyjaciółkę i chciałabym, żebyś ją poznał.
- Oczywiście, oczywiście…
- Co mu się stało? – zapytała Elizabeth.
- Sama nie wiem, czy to przypadkiem nie przez tych stażystów ma dość, a jego zmęczenie objawia się radością do wszystkiego?
- Możliwe – przyznała jej rację. – Od długiego czasu co chwilę się drze, a nam kazał czekać aż będą wszyscy.
- No to możemy zaczynać tylko się przebiorę, załatwię sobie kawę i coś do jedzenia dla Jess.
- Jessica tu jest? – pojawił się przy nich Avan i Matt.
- Tak, właśnie idzie tu z Leonem i Arianą.
   Całą trójką pobiegli przywitać się z blondynką, przez chwile rozmawiali aż nie pojawił się koło nich reżyser już ze swoim codziennym charakterem – kazał się wszystkim przebierać, robić szybki makijaż i ostrzegł, że jeśli ktoś nadal nie umie swojej kwestii to nie skończy się to dla niego zbyt miło.
   Zapomniał całkowicie o gościu na planie i wrócił do swoich obowiązków, pomimo że próbowali go zatrzymać.
- Idziesz? - zwróciła się czarna do Jess wskazując w stronę swojej garderoby.
- Nie, pójdę do waszego wspólnego salonu i wezmę sobie coś do jedzenia.
- Skąd wiesz o salonie? – zdziwiła się przyjaciółka.
- Ariana mi o nim opowiedziała i nawet dała wskazówki jak tam dość.
- Ok., to nie muszę ci nic tłumaczyć?
- Nie trzeba, trafię, a potem do was wrócę.
- Dobra, to jak coś to ja poinformuje ochroniarzy, a ty włóż przepustkę.
- Tak, tak… Wiem, co mam robić, a ty idź już, bo znów będzie krzyczał – popchnęła ją w stronę drzwi, a sama zaczęła poruszać się w przeciwnym kierunku.
  No to teraz muszę wziąć sobie jakąś drożdżówkę, kawę i do chłopaków, nie ma mowy, że będę czekać bezczynnie półtorej godziny, dostane się tam i bez żadnej głupiej przepustki – mówiła sobie w myślach i zaczęła obmyślać plan. – Do dzieła



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy