31 grudnia 2014

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SZÓSTY

   
 Hejka :*

   Jak napisałam dzisiaj na FB, dzisiaj nie ma weekendu i zdaje sobie z tego sprawę, bo przecież w weekend miałam dodać kolejny rozdział. Jakoś tak zabrakło czasu i motywacji, ale dzisiaj wraz z kończącym się 2014 rokiem dodaje kolejny rozdział i przy okazji chciałabym życzyć Wam wszystkim: 
WSPANIAŁEGO SYLWESTRA I JAK NAJLEPSZEJ ZABAWY DZISIEJSZEGO WIECZORU I ABY NADCHODZĄCY ROK 2015 BYŁ CZASEM SPEŁNIANIA WASZYCH MARZEŃ I PRAGNIEŃ. ŻEBY TEN NOWY ROK PRZYNIÓSŁ WAM WIELE RADOSNYCH CHWIL, MIŁOŚCI, RADOŚCI I PRAWDZIWYCH PRZYJAŹNI ♥
TAK PO PROSTU SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU MOJE SŁONECZKA!!!

   A teraz już bez zbędnego pisania o wszystkim i o niczym, zapraszam do przeczytania nowego i fajnego rozdziału, mam nadzieje, że się Wam spodoba :*

Manka ♥

**** **** **** **** ****

   Jessica wychyliła głowę z łazienki i rozglądała w każdą stronę w poszukiwaniu Davida. Nigdzie go nie było, więc stwierdziła, że nie będzie jej zagrażał i prawdopodobnie poszedł do swojego pokoju przebrać się w czyste ubrania i dał sobie spokój. Wyszła powolnym krokiem za próg i szybko pobiegła do pokoju gościnnego po jakieś czyste rzeczy.
   Oczywiście, jak zawsze w takiej chwili, gdy ona się śpieszy ktoś lub coś nie zwraca na to uwagi. Tak było i teraz. Walizka nie chciała się z nią zgrać. Zamek się zaciął, a kiedy w końcu jej się udało, oprócz tego, że poleciała na podłogę, to nie mogła znaleźć zielonych spodni i białej bluzki. Pod ręką miała jeszcze pełno innych ubrań, ale uparła się i nie mogła dać za wygraną. Jej charakter nigdy na takie czyny nie pozwalał, no chyba, że byłam bardzo zmęczona, zła lub tak przygnębiona, że kończyny ani nerwy dobrze nie funkcjonują. Jednak to nie była ta chwila, teraz rozpierała ją energia, czuła ciepło w brzuchu, a w głowie idealny spokój, żadnych poszarpanych nerwów i stresu.
- Gdzie one są? – wkurzyła się i wtedy dotknęła tego charakterystycznego materiału. Zabrała przy okazji z komody kosmetyczkę i wróciła na korytarz. Drzwi do łazienki były zamknięte, a jak pamiętała zostawiła je otwarte. Ruszyła klamkę, ale nic się nie stało.
- David – wysyczała pod nosem, a potem głośniej dodała. – David sio z łazienki.
- Nie – odpowiedział jej za drzwiami. – Ona jest moja.
- Ale byłam pierwsza – krzyknęła. – Otwieraj.
- Możesz sobie pomarzyć. Idź na dół.
- Sam sobie idź na dół.
- Nie pamiętam drogi, ten dom jest jak labirynt z którego nie ma wyjścia – kłamała, a zarazem żartowała uśmiechając się do drzwi.
- Labirynt to przecież nie problem dla ciebie, już kiedyś z jednego wyszłaś – przypomniał jej chwile z dzieciństwa o których przecież mu opowiedziała.
- Pomogli mi przyjaciele – nie dawała za wygraną.
- Na dole też jest 4 twoich przyjaciół, krzyknij to przyjdą lub pokierują cię we właściwą stronę – słychać było, że stoi przy drzwiach, ponieważ nie krzyczał i także nie mówił głośno.
- No David… Wyjdź, proszę…
- Nie – zaprzeczył.
- Przejdź się na dół, ja polubiłam tą łazienkę – próbowała go przekonać.
- Ty masz bliżej na dół.
- A wcale, bo nie wiesz gdzie stoję– chciała mu wystawić język, ale i tak by nie zauważył. Wtedy tak się zastanawiając wpadł do jej głowy pewien pomysł. – OK, idę na dół, ale nie myśl, że tam dzisiaj wejdziesz i czy w ogóle kiedykolwiek jeszcze tam wejdziesz.
   Chłopak nic jej nie odpowiedział, a jedyny dźwięk jaki usłyszała to lejąca się woda do wanny. Chciała to skomentować, że to nie pora lub coś w tym stylu, ale on musiał uwierzyć, że sobie poszła.
   Położyła rzeczy na podłodze i z włosów zdjęła srebrną wsuwkę.
- Nie wygrasz ze mną – szepnęła i zaczęła majsterkować przy drzwiach.
   Po chwili drzwi się otworzyły i wstając zauważyła bruneta w samych spodniach, bez koszulki. Podeszła do niego i uśmiechając się krzyknęła, bo jej nie widział:
- Ty sobie idź na dół, góra moja… - próbowała go wypchnąć, lecz był silniejszy.
- Nie ma mowy – złapał ją za nadgarstki i znów pokazując zęby chciał ją wyprowadzić.
- Naprawdę? – spojrzała na niego spod grzywki, która opadła na jej oczy.
- Tak…
- Chyba nie…
- Oj chyba tak – przepychał się z nią, kiedy próbowała uwolnić jedną rękę.
- David puszczaj – popchnęła go z całej siły i wylądował w dużej czarnej wannie pełnej wody. – Oj, nie chciałam.
- Nie daruje ci tego – powiedział z chytrą, a zarazem złą minął i zaczął wstawać.
  Jessica zauważyła to w dobrym momencie i już po chwili biegła z powrotem do pokoju gościnnego. Zatrzasnęła mu drzwi przed nosem i oparła się o nie, po tym jak zrozumiała, ze nie ma klucza, bo leży na szafce nocnej.
-Szlag…
-I tak nie dasz rady – zaczął się z niej śmiać.
-Spadaj – obierała się z całych sił, ale on i tak był silniejszy. – I daj sobie spokój.
-Nie – uśmiechnął się.
-Wiem, że się szczerzysz – powiedziała jakby była jasnowidzem i wtedy sama się uśmiechnęła, ale nie ze swoich słów i zachowania chłopaka. Przypomniała sobie szkołę i co zrobiła, kiedyś Alfiemu.
Jess powoli wstała i szarpnęła za drzwi, które Dav nadal pchał. Był na to przygotowany i lecąc złapał ją za ramiona i razem wylądowali na podłodze.
-Kretyn – skitowała.
-Sama jesteś kretynką – złapał ją w pasie i przerzucił sobie przez ramie.
-Puszczaj mnie – zaczęła się szarpać, lecz on nie dawał za wygarnął, szczerze to nie zwracałam na nią najmniejszej uwagi. Kątem oka zauważyła u niego ten uśmiech, dla niej cudny uśmiech. – Gdzie mnie niesiesz?
-Zobaczysz…
 Stanął na kremowych płytkach w łazience, patrząc na wannę i mnóstwo wody dookoła.
-Pora na ciebie – oznajmił, a ona automatycznie złapała go za szyje.
-Nie puszczaj, proszę nie puszczaj – prosiła.
-Już nie chcesz, żebym cię puścił? – zapytał zaskoczony.
-Chce, ale… – nie dał jej dokończyć odpowiedzi, tylko, żeby jej zrobić na złość puścił do wody. Pociągnęła go za sobą, tak, ze wylądował na niej i teraz razem byli mokrzy, tylko chłopak podwójnie.
-Mówiłam, że ze mną nie wygrasz – uśmiechnęła się patrząc mu w oczy. Byli tak blisko siebie, ich ciała dotykały się w tej wodzie, a serca waliły nie tylko z wysiłku, ale także z czegoś innego. Nie wiedzieli o co chodzi, a w swoim towarzystwie czuli się tak dobrze, że Jess zapomniała o wszystkich kłopotach, zmartwieniach. Ten chłopak wszystko rozwiał, schował do najciemniejszego miejsca na ziemi, gdzie nikt ich nie przywróci. To nic, że na początku uznała go i przykleiła mu karteczkę kretyna, teraz to się w ogóle nie liczyło, przeszłość nie miała dla niej znaczenia.
-Wiesz, że ci tego nie odpuszczę? – zapytał nagle, a ona zerwała się na równe nogi i cała mokra zbiegła na dół.
Choć była w tym domu tak długi czas zapomniała, w którym kierunku jest salon, a David był tuż za nią. Jej słowa można powiedzieć, że się sprawdziły. Wypowiedziała je pod drzwiami łazienki, ale jedynie dla żaru. Jej mózg przeszedł na stronę bruneta i specjalnie to wykorzystał.
-Nie podchodź do mnie  - krzyknęła i wbiegła do znajomych, którzy rozmawiając śmiali się. – Zabierzcie go ode mnie.
-Przegrasz – powiedział łagodnie brunet i szedł w jej kierunku, aż stanęli po dwóch stronach sofy. – I co teraz zrobisz? – zapytał jej.
-Nic.
-Wiecie, że wyglądacie jeszcze gorzej, niż wtedy kiedy przyszliśmy – powiedziała do nich Victoria pokazując na chłopaków i siebie.
-Fakt – przyznali jej Jess i Dav, a wtedy chłopak skorzystał z okazji i złapał dziewczynę w silny uścisk.
-Ej… - wkurzyła się.
-Nie puszcze cię – opowiedział jej David.
-Jak tak możesz? – udało, ze się focha.
-Nie fochaj się – powiedział smutno.
-To mnie puść.
-Nie – pokręcił głową z tym swoim uśmiechem.
-Ale wiecie, że my jesteśmy głodni – zmienił temat Francis. – I mamy trochę do obgadania.
-Widzisz – skierowała to tylko i wyłącznie do Davida.
-A co będę miał z tego, ze cię puszczę? – spytał nagle odwracając ją w swoją stronę.
Spojrzała mu w oczy, piękne, brązowe oczy i na chwile w nich utonęła. Zauważyła swojego idola i w pewnym stopniu nieznaną jej do tej pory osobę, która pomimo tak krótkiej znajomości zabrał ją ze złego świata, pełnego bólu i cierpienia, do krainy bezpieczeństwa, która była kilkanaście przecznic od jej dawnego domu.
 Chciała mu powiedzieć „satysfakcje”, lecz z jej ust popłynęły inne słowa:
-Przyjaźń – uśmiechnęła się, a potem jeszcze wyszeptała do jego ucha. – Prawdziwą, szczerą przyjaźń, bez żadnych kłamstw.
Popatrzył jedynie na nią, a cała pozostała czwórka na nich.
-Dziękuje – powiedziała i pocałowała chłopaka w policzek. Udało jej się uwolnić z uścisku i poszła powoli na górę.
-Zaraz wrócimy – wytłumaczył David zaskoczonej czwórce i poszedł za dziewczyną. Stając przy schodach zapytał ją. – Za co?
-Za wszystko, co zrobiłeś dla mnie. Jesteś wspaniały – wyznała.
-Potrzebowałaś… - nie dokończył, bo mu przerwała powracając do osoby, którą parę chwil temu była.
-Teraz łazienka moja i nie uda ci się tu dotrzeć przede mną – uśmiechnęła się i zatrzasnęła drzwi.
 Wychyliła się na chwile, podeszła do schodów i rzuciła w chłopaka czystymi ubraniami, które zostawił na półce w łazience.
-Teraz ty masz bliżej na dół – zaśmiała się, kiedy w końcu zabrał z twarzy ciuchy i przewiesił przez ramię.
-Zobaczymy – wskazał na nią i zniknął.
-Ale co? – zdziwiła się tym, co powiedział.
Jessica wróciła do środka, szybko się przebrała i wysuszyła włosy. Wychodząc zauważyła chłopaka siedzącego pod drzwiami, który czekał tu przez cały czas.
-Ta łazienka już wolna, widzę, że jednak nie poszedłeś na dół – oznajmiła mu, a on wstając zaczął psykać ją zimną wodą z pistoletu. – Przestań! – rozkazała i ochraniając się rękami schodziła powoli po schodach.
-To nie koniec – krzyknął za nią wystawiając jej z góry język.
-Tak, tak – przytaknęła i udała się do kuchni sprawdzić czy jedzenie jeszcze ciepłe.
Podgrzała warzywa i kiedy układała je na talerzach, do kuchni wszedł David. Miał na sobie niebieską bluzkę i jeansy. Uśmiechnęła się na jego widok i podała dwa talerze z sześciu.
-Idź zanieś i wróć po jeszcze dwa.
-Dobra.

Wchodząc do jadalni chłopak specjalnie w nią wszedł i próbował na nią zgonić całą winę udając niewiniątko i szybko odskakując parę metrów dalej do tyłu.
-Na co się tak zapatrzyłaś?
-Oj nie udawaj, wiem, że zrobiłeś to specjalnie.
-Ja? – zdziwił się.
-Tak ty, a teraz idź zawołaj ich, no chyba, że tam przecież ciebie umarli.
-Jak to przeze mnie? A ty to co? – zdziwił się.
-Ja nic, ty mi zająłeś łazienkę i wrzuciłeś do wody. Idź już…
 Pierwsza weszła Victoria i podeszła do Jessicy uśmiechając się od ucha do ucha.
-Na pewno wszystko w porządku?
-Tak, ale nie gadajmy o tym dobra, jak pojedziemy dzisiaj do ciebie spróbuje wszystko opowiedzieć, choć nie będzie łatwo.
-Dzisiaj wyjeżdżasz? – posmutniał Dav, który znalazł się tuż za nimi. – Nie zostaniesz kolejnego dnia?
-Jak to kolejnego dnia? – zapytali chórkiem Francis, Roberto i Phillip.
-Długa historia, może kiedyś wam opowiem – posmutniała na twarzy.
-To nie spotkaliście się dzisiaj w sklepie? – zapytał Roberto.
-Nie to była tylko przykrywka, żadnego sklepu nie było – odpowiedziała mu Jessica siadając.
-No jak to nie było? A nasza świrnięta zabawa w sklepie? – zmienił temat David.
-Jak to świrnięta? – zaciekawiła się Vic.
 David im wszystko opowiedział z wielkimi szczegółami. Jess czasami się wtrącała, bo chłopak nie mówił wszystkich rzeczy, a najbardziej omijał to co jemu się przytrafiło. Kiedy blondynka się tak wtrącała było jeszcze więcej śmiechu niż gdy brunet sam opowiadał. Najbardziej wszystkich śmieszyła końcowa droga do kasy, gdzie nie mogli wstać i dopiero obcy, młodzi ludzie im pomogli, zresztą mężczyzna przez chwile też tam leżał z nimi.
Cała szóstka nie mogła nic przełknąć, w tym pomieszczeniu dominowała zabawa i dopiero bo bardzo, bardzo długim czasie w minimalnym stopniu się opanowali, ale to tylko w minimalnym.



3 komentarze:

  1. Jestem szczera, więc mam nadzieję, że Cię nie obrażę.
    Dzięki za reklamę, blog ciekawy, dużo dialogów. To dobrze, bo lubię czytać rozmowy między bohaterami. Jednak - Twój spam napisałaś tak... nieskromnie... Nie lubię czegoś takiego, bo nikt nie pisze idealnie :/ Nie mówię, że Twój blog mi się nie podoba, bo bardzo się podoba i może ja piszę gorzej, ale mam świadomość, że popełniam błędy i gdy piszę spama, to staram się, aby nie pisać tak... że np. "Zapraszam na mój blog. Piszę od dawna i to już prawie książka"...
    Mam nadzieję, że Cię nie uraziłam, jeśli tak to przepraszam, ale to tylko rada, bo nie każdy lubi osoby zbyt pewne siebie :)
    Przepraszam, pozdrawiam, życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za odpowiedź na moim blogu. Cieszę się (i mam nadzieję), że jednak nie uraziłam Cię za bardzo :)
      No to czekam na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam :D

      Usuń
  2. Boski rozdział, szczególnie ta scena w wannie... ;D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy